[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To oczywiście stare zdjęcie, zrobione siedem lub osiem lat temu.Tylko takie mogłem zdobyć.Tak, potrzebna mi jednoznaczna identyfikacja, choć sama sprawa jest już dostatecznie jasna.Alibi dwóch osób rozbija się w proch.Sprytne, że wpadł pan na to, Poirot.Poirot przybrał skromną minę.— Kiedy odkryłem, że i ona, i jej kuzyn byli w operze, wydało mi się całkiem możliwe, że spotkali się podczas przerwy.Oczywiście nikt z towarzystwa, z którym przyszli, nie podejrzewałby, że opuścili budynek.Jednak półgodzinna przerwa zostawia dość czasu, by dostać się na Regent Gate i wrócić.Byłem pewien, że coś się nie zgadza już w chwili, gdy nowy lord Edgware tak dobitnie podkreślił swoje alibi.— Podejrzliwy z pana gość, co? — rzucił z uznaniem Japp.— Właściwie ma pan rację.W dzisiejszym świecie nie sposób przesadzić z podejrzliwością.Lord to nasz człowiek.Niech pan spojrzy.Wyciągnął kartkę papieru.— To telegram z Nowego Jorku.Skontaktowaliśmy się z panną Lucie Adams.List doręczono jej rano z dzisiejszą pocztą.Nie chciała dać nam oryginału, chyba że będzie to absolutnie konieczne, lecz pozwoliła policjantowi zrobić kopię i przesłać do nas.Oto on.Jest tak obciążający, jak tylko mógłby pan pragnąć.Poirot wziął kartkę z wielkim zaciekawieniem.Czytałem nad jego ramieniem.List był wysłany do Lucie Adams, datowany na 29 czerwca, adres: Rosedew Mansions 8, Londyn, S.W.3.Najdroższa Siostrzyczko, przykro mi, że w zeszłym tygodniu napisałam tak krótko, lecz byłam dość zajęta i musiałam dopilnować wielu spraw.Cóż, kochanie, powiodło mi się we wszystkimi Recenzje wspaniałe, bilety wyprzedane, ludzie przemili.Mam tu paru dobrych przyjaciół i zamierzam wziąć angaż na dwa miesiące w przyszłym roku.Skecz z rosyjską baletnicą udał się świetnie, podobnie jak ten o Amerykance w Paryżu, jednak sądzę, że największym powodzeniem wciąż cieszą się sceny w hotelu za granicą.Jestem tak podniecona, że ledwo wiem, co piszę; zaraz dowiesz się o wszystkim, lecz najpierw muszę ci przekazać, co mi mówiono.Pan Hergsheimer był przemiły, ma zamiar zaprosić mnie na lunch, bym poznała sir Montagu Cornera, który mógłby mi bardzo pomóc.Zeszłego wieczoru poznałam Jane Wilkinson, zachwycała się moim przedstawieniem i sposobem, w jaki ją sparodiowałam.Tak naprawdę nie bardzo ją lubię, ponieważ niedawno słyszałam o niej sporo od znajomego.Opowiedział mi, jak okrutnie i podstępnie się zachowała, ale nie będę się teraz w to zagłębiać.Wiesz, że naprawdę nazywa się lady Edgware? Ostatnio słyszałam też wiele o jej mężu i mogę cię zapewnić, że nie należy do wspaniałych mężczyzn.W bezwstydny wprost sposób potraktował swojego bratanka, kapitana Marsha, o którym ci wcześniej pisałam.Dosłownie wyrzucił go z domu i cofnął mu pensję.Kapitan opowiedział mi o wszystkim, a mnie zrobiło się go okrutnie żal.Mówi, że wysoko ocenia mój występ.„Sam lord Edgware by się nabrał.Posłuchaj, pomogłabyś mi wygrać pewien zakład?”.Roześmiałam się i spytałam: „Za ile?”.Lucie, kochana, odpowiedź po prostu zbiła mnie z nóg: dziesięć tysięcy dolarów.Dziesięć tysięcy, pomyśl tylko! Jedynie za to, że pomogę komuś wygrać głupi zakład.„Zrobiłabym kawał nawet królowi w Pałacu Buckingham, ryzykując obrazę majestatu” — powiedziałam.I natychmiast przystąpiłam do omawiania szczegółów.Opowiem ci wszystko w przyszłym tygodniu, to znaczy, czy rozpoznano mnie, czy nie.W każdym razie, kochana Lucie, niezależnie od tego, czy powiedzie mi się, czy zawiodę, zdobędę dziesięć tysięcy dolarów.Och, Lucie, to tyle dla nas znaczy! Nie mam czasu na więcej, właśnie wyruszam na moją maskaradę.Mnóstwo całusów, moja malutka siostrzyczko.Twoja CarlottaPoirot odłożył list.Widziałem, że go wzruszył.Jednakże Japp zareagował zupełnie inaczej.— Mamy go — rzucił triumfalnie.— Tak — zgodził się Poirot.Jego głos brzmiał dziwnie bezbarwnie.Japp spojrzał na niego z zaciekawieniem.— O co chodzi, Poirot?— O nic.Coś jest nie tak, jak myślałem, to wszystko.Wyglądał wyjątkowo nieszczęśliwie.— A jednak tak musi być — powiedział na poły do siebie.— Tak, tak musi być.— Oczywiście, że tak.Przecież od początku tak pan mówił!— Nie, nie, źle mnie pan zrozumiał.— Czy nie mówił pan, że za całą sprawą stoi mężczyzna, który namówił niewinną dziewczynę do maskarady?— Tak.— Czego jeszcze pan chce?Poirot tylko westchnął bez słowa.— Dziwny z pana jegomość.Nic nie może pana zadowolić.Mieliśmy szczęście, że dziewczyna napisała ten list.Poirot przytaknął z większym ożywieniem.— Mais oui, tego się morderca nie spodziewał.Kiedy panna Adams przyjęła dziesięć tysięcy dolarów, podpisała na siebie wyrok śmierci.Morderca sądził, że przedsięwziął wszystkie środki ostrożności, a jednak przechytrzyła go przez swoją niewinność.Martwi potrafią mówić.Tak, czasami martwi potrafią mówić.— Nigdy nie uważałem, że zrobiła to na własną rękę — oznajmił Japp, wcale się nie rumieniąc.— Ależ oczywiście — rzucił z roztargnieniem Poirot.— Cóż, muszę zakończyć sprawę.— Zamierza pan aresztować kapitana Marsha, to znaczy lorda Edgware’a?— A czemu nie? Dowody przeciwko niemu są bezsporne.— To prawda.— Wydaje się pan bardzo niezadowolony, Poirot.Prawda jest taka, że lubi pan, kiedy sprawa jest trudna.A tu pańska własna teoria zostaje potwierdzona i nawet to pana nie satysfakcjonuje.Widzi pan jakąś lukę w zebranych przez nas dowodach?Poirot przecząco potrząsnął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]