[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-W głosie Poma dzwięczała bolesna nuta, jakby wciąż pamiętał tę lekcjętak samo, jak pamiętał ją Jeremyn.Gospoda zadudniła od śmiechu.Nie widzieli miny ojca, takchorobliwie bladego, że na jego widok Jeremyn przestraszył się nie nażarty.A kiedy Jeremyn wytłumaczył mu, że przeczołgali się wcześniejprzez całe urwisko i dokładnie wiedzieli, gdzie skakać, ojciec ryknął:- Wiatr i fale zawsze kruszą skały.I niech mnie diabli wezmą, jeślipozwolę, by ocean zabrał mi również ciebie.Tylko ten jeden raz Jeremyn usłyszał, jak ojciec wspomina ozniknięciu matki i okazuje ból, jaki mu sprawiła.- Jeśli pojawią się kłopoty, wezmę odpowiedzialność za wszystko -oznajmił drżący, stary głos.- Gdy jego lordowska mość usłyszy, iż poprowadziłem mojeowieczki na skaliste pastwiska, na pewno.- Powiesi ciebie, a nie nas? - wtrącił się głos Mertle.- Niedopuścimy do tego, pastorze.Och! To pastor Smith chciał wziąć całą odpowiedzialność na siebie.148RS- Tkwimy w tym razem - powiedziała Mertle.- Zrobiliśmy to, żebypomóc pannie Victorine, a także sobie, i naprawić wyrządzone zło.-I ocalić duszę jego lordowskiej mości - wtrącił głęboki głos.Ocalić moją duszę? Jeremyn wprost nie mógł uwierzyć w tęimpertynencję.- Ano, Pom, i to.to.- zgodziła się Mertle.- Chciałbym powiedzieć, że próbujemy też ocalić duszę panaEdmondsona, ale obawiam się, że jemu już nic nie pomoże - powiedziałcierpko pastor.- Ano.Poza tym większość z nas bardziej przejmuje się duszą jegolordowskiej mości niż pana Edmondsona.- Stwierdzenie Mertle wywołałoogólny śmiech.A więc nie lubili wuja Harrisona.Po tym tygodniu Jeremyn musiałprzyznać, że na myśl o wuju on również zaczął odczuwać dziwnyniepokój.- Nigdy nie słyszałam, żeby powieszono całą wioskę, dlategomusimy zawierzyć Bogu i mieć nadzieję, że jego lordowska mość będziedla nas łaskawy - dodała Mertle z wymuszonym optymizmem.Jeremyn czekał, aż ktoś zgodzi się z nią i potwierdzi, że lord, wistocie, będzie łaskawy.Zamiast tego rozległy się słowa pani Kitchen:- On nie jest taki, jak jego ojciec.Jest podobny do matki.Uciekaprzed męczącymi obowiązkami,których nie ma ochoty wypełniać.Niebędzie miał litości.Nie będzie nawet wiedział, co z nami zrobili.Kiedy Jeremyn wślizgnął się z powrotem do piwnicy, pękniętekajdany leżały na podłodze, pościel na pryczy była skotłowana po jegoszamotaninie z Amy, z piecyka rozchodziło się przyjemne ciepło, a równo149RSustawione figury szachowe czekały na kolejną partię.Nic się nie zmieniło.Panna Victorine i Amy nie zdały sobie sprawy,że uciekł.Pokój wyglądał dokładnie tak samo.To świat wyglądał inaczej.Matka.Usiadł na krześle, zdjął buty ze zdradzieckimi śladami trawy iwilgotnej ziemi i cisnął je pod łóżko.Następnie oczyścił szafkę zwszelkich oznak swojej eskapady.Powiesił płaszcz na krześle, sięgnął po jeden z ręczników i wytarłwilgotne od mgły włosy.Kiedy w końcu usiadł na krześle, szyderstwo powróciło, bezlitosne iniesmaczne.Jest podobny do matki.Ucieka przed męczącymi obowiązkami,których nie ma ochoty wypełniać.Wstał i zaczął chodzić po pokoju.Jak ta kobieta śmiała porównywaćgo do matki? Dlaczego nikt nie zaprotestował? Jest podobny do ojca.Czynaprawdę tego nie widzą? Wygląda jak ojciec.Jezdzi konno jak ojciec.Maw sobie to samo poczucie dumy z przynależności do rodu Edmondsonów itytułu Northcliff.A mimo to mieszkańcy sądzili, że jest podobny do matki.Jak mogli mówić coś takiego?Stosując bezlitosną logikę, sam odpowiedział sobie na to pytanie.Nie wiedzieli, jak wygląda ani z czego jest dumny.Nie widzieli goprzez osiemnaście lat.Wiedzieli jedynie, że zaniedbał swoje obowiązki.On, Jeremyn.Nie wuj Harrison.Gdyż ojciec Jeremyna nigdy by niepozwolił, by ktoś inny przejął obowiązki markiza Northcliff, bez względu150RSna bliskie więzy z tą osobą.Co prawda wuj Harrison zarządzał rodzinnymmajątkiem również za życia ojca.Jeremyn wiedział, że ojciec co kwartałsprawdzał księgi rachunkowe i zatrudnił zarządcę do zajmowania sięmajątkiem, i to właśnie zarządca meldował mu o wszystkim, a nie wujHarrison.Być może ojciec postąpił tak nie bez powodu.Być może nie dokońca ufał Harrisonowi.I słusznie - jeśli to, co usłyszał dziś w gospodzie, było prawdą.Mieszkańcy wioski byli tak biedni i zdesperowani, że postanowili pomócpannie Victorine w jego porwaniu, by w ten sposób wziąć los w swojeręce.Teraz ze stoickim spokojem stali na skraju przepaści - groziło imwygnanie, powieszenie lub więzienie.Byli zjednoczeni.Tylko paniKitchen wyraziła niezadowolenie.Jeremyn z ogromną niechęcią musiał przyznać, że panna Pogardamiała rację.Był pryszczem na arystokratycznym zadku Anglii.Nie był jednak podobny do matki.Wyplenił z umysłu i z sercawszystkie ślady zdradzieckiego wpływu tej kobiety.Był jak ojciec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]