[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będę cierpliwy, dam jej czas.Chcę tylko być z nią.Może to zabrzmi żałośnie, ale wezmę, co zdołam zdobyć.Na razie mogę się zamienić w Kitty.— Wygodnie? — wymruczałem, całując ją w czubek głowy.Pokiwała potakująco, nucąc i mocniej zaciskając dłoń na butelce piwa, która była wciąż prawie pełna, prawdopodobnie już się ogrzała, ale i tak cieszyłem się, że Hanna ją trzyma.— Nie smakuje ci piwo? — zapytałem.— Czuć je trochę szyszkami.Roześmiałem się, wysunąłem ramię spod jej szyi i odstawiłem własną pustą butelkę.— To szyszki chmielowe.— To ich obrazki zdobią ubrania dla miłośników trawki?Zgiąłem się wpół ze śmiechu.— Nie, to konopie, nie chmiel, Hanno.Cholera, zadziwiasz mnie.Kiedy na nią zerknąłem, uśmiechała się — uświadomiłem sobie, że oczywiście drwi sobie ze mnie.Protekcjonalnie pogłaskała mnie po głowie.Uchyliłem się, wzruszyłem ramionami i stwierdziłem:— Jak ja lubię na minutę zapomnieć, że zapewne wykułaś na pamięć nazwę każdej istniejącej na pla-necie rośliny.Hanna przeciągnęła się, wyciągając lekko drżące ramiona nad głowę i nucąc cicho.Oczywiście sko-rzystałem z okazji, by rzucić okiem na jej piersi.Miała na sobie całkowicie odjazdową koszulkę z napi-sem „Doctor Who”, której wcześniej nie dostrzegłem.— Przyglądasz się atutom? — zapytała, otwierając jedno oko i powoli opuszczając ramiona.Pokiwałem głową.— Tak.— Zawsze tak się jarasz cyckami? — zapytała.Wchodziło jej to w nawyk; zignorowałem pytanie dotyczące innych kobiet, uznając, że nie będę odpo-wiadał na zaczepki dotyczące tematu tabu… Na razie.Hanna obok mnie znieruchomiała i poczułem to samo niewypowiedziane pytanie wiszące w powietrzu: „Czy to koniec rozmowy?”.Ocalił nas dzwonek mojego telefonu leżącego na ławie.Na ekranie wyświetlił się SMS od Maxa.„Wybieramy się do Maddie na kilka browarów.Idziesz?”Podsunąłem telefon Hannie, częściowo po to, żeby jej pokazać, iż to nie kobieta pisze do mnie we wtorek wieczorem, a częściowo po to, by sprawdzić, czy miałaby ochotę wyjść.Uniosłem brwi w nie-mym pytaniu.— Kto to jest Maddie?— Koleżanka Maxa, właścicielka i barmanka w barze w Harlemie.Zwykle tam pusto, mają świetne piwo.Max przepada za ich paskudnym brytyjskim żarciem pubowym.— Kto idzie?Rozłożyłem ręce.— Max, pewnie Sara… — zamilkłem, zastanawiając się.Był wtorek, zatem Sara i Chloe zapewne sprawdzają, czy nie jestem z Kitty.To chyba jakiś ich podstęp; kochani przyjaciele mnie testują.— Na pewno Chloe i Bennett też się pojawią.Hanna przechyliła głowę, przyglądając mi się uważnie.— Często wychodzicie do pubu w środku tygodnia? Trochę dziwne jak na ciężko pracujących ludzi interesu.Westchnąłem, wstałem i pociągnąłem dziewczynę na nogi.— Szczerze mówiąc, oni chyba sprawdzają moje życie seksualne.— Skoro Hanna wiedziała, że w sobotę spotykałem się kiedyś z Kristy, może również wiedzieć, że wtorkowe wieczory były zwykle zarezerwowane dla Kitty.Może lepiej od razu jej uświadomić, jak wścibscy potrafią być moi przyja-ciele.Jej twarz była nieodgadniona; nie potrafiłem odczytać, czy Hanna jest zirytowana, zazdrosna, zdener-wowana, a może tylko słucha bez emocji.Bardzo chciałem się dowiedzieć, co jej chodzi po głowie, lecz nie mogłem znów poruszać drażliwego tematu i zaryzykować, że dziewczyna spanikuje.Jestem mężczyzną całkowicie zdolnym do zaakceptowania seksu z kobietą nawet w najbardziej niesprzyjających okoliczno-ściach emocjonalnych.Zwłaszcza jeśli tą kobietą jest Hanna.Schyliłem się po butelki.— Czy będzie dziwne, jeśli też tam pójdę? Oni o nas wiedzą?— Tak, wiedzą.I nie, nie będzie to dziwne.Wydawała się sceptycznie nastawiona.Położyłem jej ręce na ramionach.— Zasada brzmi tak: coś wygląda dziwnie tylko wtedy, jeśli się na to zgodzisz.* * *Jako że bar dzieliło od mojego mieszkania jakieś piętnaście przecznic, postanowiliśmy pójść piechotą.Końcówka marca w Nowym Jorku oznacza albo zachmurzenie i chłód, albo słońce i chłód; na szczęście śnieg wreszcie znikł i zaczęła się w miarę przyzwoita wiosna.Zaledwie ulicę za moim blokiem Hanna sięgnęła po moją dłoń.Splotłem palce z jej palcami i uścisnąłem je.Jakoś zawsze oczekiwałem, że miłość będzie przede wszystkim stanem umysłowym, więc wciąż nie przyzwyczaiłem się do fizycznych objawów moich uczuć do Hanny: ściśniętego żołądka, skóry spragnionej jej dotyku, ucisku w piersiach, łomotania serca pompu-jącego pospiesznie krew do ciała.Dziewczyna uścisnęła moją dłoń i zapytała:— Naprawdę lubisz sześć na dziewięć? Poważnie?Zamrugałem, roześmiałem się i niech to cholera, pogrążyłem się jeszcze mocniej.— Tak, uwielbiam tę pozycję.A ty?— Ale… na pewno nie spodoba ci się to, co powiem…— Obrzydzisz mi ją, co?Spojrzała na mnie, jednocześnie potykając się o wystającą płytę w chodniku.— A to w ogóle możliwe?Pomyślałem chwilę.— Chyba nie.Otworzyła usta, zbierając się, by coś powiedzieć, i zamknęła je ponownie.W końcu wykrztusiła:— Przecież w ten sposób twoja twarz znajduje się praktycznie w tyłku drugiej osoby.— Nie, twoja twarz znajduje się przy fiucie lub szparce drugiej osoby.Jednak ona już kręciła głową.— Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl