[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, wiem, kochanie, lecz złe to maniery, maszerować tak z własną armią iwysuwać roszczenia wobec cudzej własności, prawda? Damie nie wypada.Była cudowna jak cholera.Tak, przekąska byłaby jak znalazł.Sam się przez chwilę śmiałem, po czymtanecznym krokiem ruszyłem do wielkiej sali, po drodze fikając raz po raz koziołki.Może pójście do wielkiej sali w poszukiwaniu strawy nie było najlepszympomysłem i może nie takie były moje prawdziwe intencje, lecz nie szkodzi, bo zamiastposiłków, na wysokich stołach znajdowały się ciała Lira i jego dwóch córek Lir napostumencie, gdzie wcześniej stał jego tron, a Regana i Goneryla poniżej, po obustronach.Kordelia stała nad ojcem, wciąż w zbroi, z hełmem wetkniętym pod ramię.Długie włosy opadały jej na twarz, przez co nie widziałem, czy płacze. Jest teraz znacznie milszy rzekłem. Cichszy.Choć porusza się mniejwięcej z tą samą prędkością.Podniosła wzrok i uśmiechnęła się, szerokim, oszałamiającym uśmiechem, apotem najwyrazniej przypomniała sobie o żałobie i znowu pochyliła głowę. Dziękuję za kondolencje, Kieszonko.Widzę, że podczas mojej nieobecnościzdołałeś zwalczyć swe przyjemne usposobienie. Tylko dzięki temu, że wciąż o tobie myślałem, dziecino. Brakowało mi ciebie. A mnie ciebie, złotko.Pogłaskała ojca po włosach.Nosił ciężką koronę, którą rzucił na stół przedksiążętami Kornwalii i Albanii, co zdawało się już odległą przeszłością. Cierpiał? spytała Kordelia.Zastanowiłem się nad odpowiedzią, czego niemal nigdy nie czynię.Mogłem daćupust swojemu gniewowi, przekląć starca, dać świadectwo jego życiu, pełnemuokrucieństw i podłości, lecz Kordelii nie pomogłoby to wcale, mnie zaś niewiele.Mimo wszystko musiałem doprawić swą opowieść odrobiną prawdy. Tak.Pod koniec bardzo cierpiał w swym sercu.W rękach twoich sióstr i podciężarem wyrzutów sumienia, że wyrządził ci krzywdę.Cierpiał, ale nie na ciele.Bóltargał jego duszę, dziecko.Pokiwała głową i odwróciła się od starca. Nie powinieneś nazywać mnie dzieckiem.Jestem teraz królową. Widzę.Cudna zbroja, swoją drogą, bardzo w stylu świętego Jerzego.Smokbył w komplecie? Nie, armia, jak się okazuje. I najwyrazniej imperium. Nie, to musiałam zdobyć sama. Mówiłem, że twój nieprzyjemny charakter przyda ci się we Francji. Zaiste.Zaraz potem, jak powiedziałeś, że księżniczki nadają się tylko na.jakto było. karmę dla smoków i preteksty do okupu ?I znowu ten uśmiech, który był niby promienie słońca padające na mezmrożone serce.Jak w zmarzniętej kończynie, do której powraca czucie, poczułemukłucia setek igieł.Nagle mały woreczek z purchawką od wiedzm u mojego pasabardzo mi zaciążył. Cóż, nie zawsze można mieć rację, podważyłoby to wiarygodność błazna. Twoja wiarygodność już jest wątpliwa, jeśli o to idzie.Kent mówił, że to zatwoją sprawą królestwo padło przede mną z taką łatwością. Nie wiedziałem, że to ty, myślałem, że cholerny Jeff.A właśnie, gdzie Jeff? W Burgundii, z księciem.nie, z królową Burgundii.Obaj nalegają, byzwracać się do niego jako do królowej Burgundii.Okazuje się, że miałeś co do nichrację, co znowu świadczy przeciwko tobie jako błaznowi.Przyłapałam ich razem wpewnym pałacu w Paryżu.Przyznali, że szaleją za sobą nawzajem, odkąd bylichłopcami.Jeff i ja zawarliśmy układ. Ano, w takich sytuacjach zazwyczaj jest układ.Malowniczy układ ciała igłowy królowej, w różnych miejscach. Nic podobnego.Jeff to zacny człek.Nie kochałam go, ale był dobry.Uratowałmnie, gdy ojciec mnie wyrzucił, prawda? A zanim to nastąpiło, zdobyłam sympatięgwardii i niemal całego dworu.Jeśli miała spaść czyjaś głowa, to nie moja.KrólFrancji zabrał sobie pewne terytoria, Tuluzę, Prowansję i kawałki Pirenejów, alebiorąc pod uwagę, ile ziem wzięłam ja, umowa była co najmniej sprawiedliwa.Chłopcy mają oszałamiająco wielki pałac w Burgundii, który bez ustanku na nowourządzają.Są dość szczęśliwi. Chłopcy? Cholerny książę Burgundii, który gzi się z żabim królem? Naobwisłe jaja Odyna, to temat na piosenkę!Uśmiechnęła się. Kupiłam rozwód od papieża.Cholernie słono zapłaciłam.Gdybym wiedziała,że Jeff będzie się upierał przy usankcjonowaniu sprawy przez Kościół,doprowadziłabym do ponownego powołania dawnego Papieża Dyskontowego.Po wielkiej sali poniósł się echem dzwięk otwierania wielkich drzwi i Kordeliaodwróciła się z ogniem w oczach. Mówiłam, by zostawiono mnie samą!Wtedy Zliniak, który wszedł do środka, zatrzymał się, jakby zobaczył ducha, izaczął się cofać. Przepraszam.Proszę o wybaczenie.Kieszonko, mam Jonesa i twą czapkę.Uniósł lalkę na patyku i moje błazeńskie nakrycie głowy, zapomniał na chwilę, że naniego nakrzyczano, lecz potem znów zaczął cofać się ku drzwiom. Nie, chodz, Zliniaku powiedziała Kordelia.Gestem zaprosiła go do środka istrażnicy zamknęli za nim drzwi.Zastanawiałem się, co pomyślą rycerze i innistrażnicy, skoro królowa nie wpuszczała nikogo z wyjątkiem dwóch błaznów.Pomyśląpewnie, że jest po prostu następna w długiej linii wariatów.Zliniak przystanął, gdy mijał ciało Regany, i zapomniał, co miał zrobić.PołożyłJonesa i mą czapkę na stole obok niej, po czym chwycił rąbek jej sukienki i uniósł, byzerknąć. Zliniaku! warknąłem. Przepraszam powiedział.Potem dostrzegł ciało Goneryli i podszedł do niej.Stanął tam, patrząc w dół.Po chwili jego ramiona zaczęły się trząść i wkrótcewybuchnął głośnym, spazmatycznym płaczem, zalewając łzami biust Goneryli.Kordelia posłała mi błagalne spojrzenie, a ja jej chyba podobne.Oboje czuliśmysię jak gówno, że nie opłakujemy tych ludzi, tej rodziny. Aadne były stwierdził Zliniak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]