[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był to przyjaznyuśmiech.- No cóż - stwierdził beztrosko Billy.- Nie mam w tej chwili nic innego do roboty,panno Ryan, a pani?- Jeśli ty w to wchodzisz, to ja także, Billy.Prawnik skrzywił się, jakby ssał cytrynę.- Jak państwo sobie życzą - powiedział.Podpisali.Derlagen wyszedł, żeby zrobić kopie podpisanej umowy i certyfikatówpotwierdzających ich własność.- Nie może być bardzo wysoko w hierarchii dziobania - stwierdziła Finn.- Nie manawet sekretarki.- Tak bardzo czuję się prezesem korporacji.Może postawię nam lancz - stwierdziłBilly.- Dopiero co jedliśmy śniadanie i zdradz mi, jak zdążyłeś się stać prezesem?- OK, ty będziesz dyrektorem zarządzającym, a ja staroświeckim prezesem radynadzorczej, powołanym wyłącznie ze względu na moje pochodzenie, żeby mój herb mógłpojawić się na kremowym papierze listowym, a mój portret wisieć w sali posiedzeń.- Ale z ciebie głuptas - stwierdziła Finn.Derlagen wrócił z papierami.Włożył je do grubej koperty, którą wręczył Billy emu, aten z kolei przekazał ją Finn.- Ona jest dyrektorem zarządzającym - wyjaśnił obojętnie.- Ja tylko szefuję radzienadzorczej.- Derlagen wyglądał na nieco zmieszanego.Ze zmarszczonym czołem otworzyłpudełko.Wewnątrz leżał klucz przypominający grubszą kostkę do gitary oraz delikatnadwucentymetrowa figurka mężczyzny na koniu.Dla patrzących było oczywiste, że jest onabardzo stara.Równie oczywiste było, że wykonano ją z litego złota.- Pochodzi z Mali - wyjaśnił Derlagen.- Eksperci z Rijksmuseum twierdzą, żepowstała w okresie rządów Mansy Musa, który najpewniej był królem Timbuktu.- Jaka piękna - powiedziała Finn, obracając ją w dłoni.- Ale co ma wspólnego z nami? - Meneer Boegart pozostawił ją na przechowanie w naszym skarbcu.Zostałazakupiona od handlarza antyków nazwiskiem Osterman na Labuan, niedaleko SułtanatuBrunei, ostatniego miejsca, gdzie widziano meneera Boegarta.Zgodnie ze słowami tegożOstermana, ta złota figurka miała być oddana pani, w przypadku gdyby on.zaginął.Jestprzeznaczona właśnie dla pani, vrouwe Ryan.Pozostałe dwa przedmioty to klucz odfrontowych drzwi domu i urządzenie do wyłączania systemu alarmowego.Panel jest poprawej od wejścia.Proszę po prostu włożyć węższy koniec kostki w odpowiednie miejsce iprzycisnąć.Zwiatełko powinno zaświecić się na zielono.Wszystko inne jest automatyczne.Raz na tydzień, w środy rano na trzy godziny, przychodzi osoba zajmująca się sprzątaniem.Jeśli jest jeszcze coś, co chcielibyście państwo wiedzieć, pozostaję oczywiście do dyspozycjidwadzieścia cztery godziny na dobę.- W jego głosie próżno by doszukiwać się zachęty.Przemawiał dalej monotonnym głosem.- Zgodnie z dokumentami, nie wolno wam sprzedaćani domu, ani niczego, co się w nim znajduje, przynajmniej przez dwanaście miesięcy, agdybyście chcieli to zrobić, Fundusz Powierniczy Rodziny Boegartów ma prawo pierwokupu,co oznacza.- Wiem, co to oznacza - powiedział Billy.- W takim razie to chyba wszystko.- Derlagen zawiesił głos.Podnosząc się, odsunąłkrzesło.Wizyta była zakończona.Finn ostrożnie odłożyła złotą figurkę do pudełka, którewsunęła do torebki.- Jak znajdziemy dom? - zapytała.- Nic prostszego - odparł Derlagen.- Wrócicie do Dam, tam trzeba skręcić w lewo wRaadhuistraat, przejść przez jeden most i skręcić w prawo w Herengracht.To będzie pierwszybudynek przed Driekonigenstraat, numer 188.Nie da się go nie zauważyć.Ciemny kamień izielone drzwi.- Dzięki.- Finn wyciągnęła do Derlagena rękę, który ten gest zignorował.- Geen dank - odparł i ukłonił się jej lekko.Chwilę pózniej byli już na ulicy.- Nie najprzyjazniejszy typ na świecie, jak sądzisz? - spytał Billy.- A czego się spodziewałeś - odpowiedziała.- Jest prawnikiem i najprawdopodobniejnic z tego, podobnie jak my, nie rozumie.- Masz rację, nic nie czyni adwokata bardziej nieszczęśliwym niż świadomość, że nierozumie, o co chodzi - zgodził się Billy.- Widzę jedną z tych niebiańskich kafeterii czy jak tyje nazywasz.Napełnijmy nasze trzewia kawą i idzmy obejrzeć dom.- Pasuje. Wypili doskonałą kawę, odbyli przyjemny spacer i rzeczywiście trafili bez problemu,zgodnie ze wskazówkami Derlagena.W dodatku pogoda była śliczna, a ulice pełne turystów,rowerów i jaskrawożółtych tramwajów.Finn czuła entuzjazm w powietrzu, którego niepotrafiła znalezć w Londynie, po przejściu kilku ulic wydawało jej się, że zrozumiała, skądpochodzi: od ludzi, tych, którzy siedzieli przy rozstawionych na chodnikach stolikachkawiarnianych lub po prostu idących przed siebie.Wszyscy oni wydawali się mniejzainteresowani biznesem i robieniem pieniędzy, lecz raczej cieszyli się dniem.Nierozmawiali przez telefony komórkowe ani nie stukali w laptopy, tylko czytali książki lubrozmawiali ze sobą.Otoczenie też jakby mniej się narzucało, oczywiście były reklamy, alebardziej powściągliwe i nie widziało się ogromnych billboardów ani wielkich ekranówtelewizyjnych.Wiedziała, że jej przyjaciele z uniwersytetu uważaliby takie otoczenie zaniemodne lub staroświeckie, jednak Finn pomyślała, że jest raczej odświeżające.Herengracht była boczną ulicą biegnącą równolegle do kanału, wzdłuż której rosłyniewielkie drzewa i stały potężne domy.W ukośnym rzędzie parkowały samochody, tuż obokna ciemnej wodzie unosiły się wielkie mieszkalne barki.Ulicą jechało więcej rowerów niżsamochodów.Powietrze przenikał dziwny zapach, którego Finn na początku nie potrafiłaokreślić, jakby wspomnienie morza, ale nie do końca i niezbyt przyjemne, jak psujące sięśmieci.- To ścieki - wyjaśnił Billy, widząc, jak pociąga nosem.- Amsterdam jestnajprawdopodobniej ostatnim z wielkich miast, który wypuszcza je prosto do wody.- Do kanałów? - Finn nie kryła zdziwienia.- Nieoczyszczone?- Uważają, że odpływ je zabiera.- Człowiek każdego dnia uczy się czegoś nowego - powiedziała nieco przygnębionainformacją, bo podczas krótkiego spaceru zaczęła się zakochiwać w tym łagodnym,bezpretensjonalnym mieście z jego poprawnymi politycznie rowerami.Miłość może byćślepa, ale trudno się pozbyć węchu.Westchnęła.- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Billy.Stali przed numerem 188.Dom miał dwapiętra i parter, który wyglądał tak, jakby kiedyś był przeznaczony dla służby.Okazał się duży,choć nieimponujący, doskonale symetryczny, z czterema wysokimi oknami i drzwiami napoziomie chodnika; na piętrach było po pięć okien.Na spadzistym dachu widniała para okienmansardowych, bezpośrednio nad nimi znajdowały się dwa sterczące kominy.Na masywnymkamiennym portyku widniał znajomy herb z wyrzezbioną poniżej datą 1685. - Kochanie, wróciłam - powiedziała Finn.Wyciągnęła z torebki klucz i wspięła się pokilku schodkach, by stanąć przed okazałymi frontowymi drzwiami.Włożyła klucz do zamka,przekręciła i pchnięciem otworzyła drzwi.Weszli do środka.12Na ścianie, tak jak to opisał Derlagen, znajdował się panel systemu alarmowego.Wyjęła kostkę do gitary, wsunęła wąski koniec w niewielki otwór i pulsujące czerwoneświatełko zamieniło się w zielone.Na panelu pojawiła się krótka informacja:  By włączyćalarm, powtórzyć czynność.- Zamknij drzwi - powiedziała do Billy ego.Kiedy to zrobił, przycisnęła kolejny razkostkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl