[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzewność, łzawość i czułostkowość to nie jej styl.Jeśli łzy, to na ukojenie rozpaczy, albo łzy radości, a nie litościwych westchnień,ocieranych dyskretnie haftowaną chusteczką w groszki.Uciekała od Pawła, choć ociągała się, a to przydługim przytrzymywaniem klamki, a topowolnym schodzeniem po schodach, a to znowu nadzieją, że delikatnie zamykane drzwi jednakstukną i Paweł się obudzi, wyjdzie na korytarz i powie, a dokąd to Zuzanno, nigdzie nie pójdzieszbeze mnie, nie po to cię spotkałem, byśmy mieli tylko wspomnienia.Patrzyła na skrzynkępocztową, na bramę, na podwórko z kontenerami na śmieci, ukrytymi wśród drzew, którychkorony zaglądały do okien.Kupiła chabry, jeden bukiecik, drugi, trzeci, płaciła powoli,wybierając drobne monety z portmonetki, choć mogła wyciągnąć jeden banknot.I jeszcze zatrzymała się pod pomnikiem Fredry, patrzyła w okna salonu, do którego już nie wróci.Bo nie wróci.Nie wróci i już.Upór był nielogiczny, wbijał noże w serce, które od wczoraj zaczynało bić inaczej, jakbyspotkało sens.Jeszcze do niedawna karała siebie przygodnym seksem i dorabiała do niego teorię,poświadczającą wierność wobec męża, którego straciła, ale kochała dalej, bo przecież kogośtakiego nie można przestać kochać.Skoro nie mogła być z mężem, nie będzie z nikim, przekonywała siebie.Ponieważ jednakciało domagało się spełnienia, postanowiła przygodnym seksem zaspokajać tłumioną namiętność,by nie myśleć w kółko o ciele i jego potrzebach.Postanowiła nie dawać mocy niechcianym demonom.Akceptując własną seksualność, jak mądrze pouczał ją terapeuta, wyrzekała sięhipokryzji, znanej z rodzinnego domu, w którym rozmowy o sprawach ciała ograniczano dochorób i cierpień; przyjemności należało przemilczać.W jej licznym rodzinnym klanie nabożne miny i milczenie były gwarancją kreowaniajedynie słusznej wizji własnej osoby, nawet jeśli cisza stawała się kłębkiem drutu kolczastego,wrzynającego się w podbrzusze.Kobieta jest przecież od tego, by bolało.Czy to w brzuchu.Czy w krzyżu.Czy w sercu.Kobieta jest od chodzenia z podniesioną głową, dzwigania krzyża, czymkolwiek on jest:mężem alkoholikiem, ojcem pedofilem, niechcianą ciążą.Kobieta jest od kochania pamięci po mężu i od usychania we wdowieństwie, jeśli nienaprawdę, to przynajmniej na pokaz.Kobieta jest od poświęcania się mężowi, dzieciom, matce, ojczyznie.Na starość wnukom.Kobieta jest od niemyślenia o sobie, od wypruwania sobie żył.A Zuzanna nie chciała żyć nieprawdziwie.Tylko że nie wiedziała, jak żyć prawdziwie.Być może potrzebowała czasu.I przyjaciół.Tadeusz był przyjacielem, ale umarł. Po śmierci Tadeusza czas przestał mieć wartość i Zuzanna trwoniła go beznadziejnie, nieoczekując niczego, nie odczuwając wolności ani zniewolenia.Zależało jej, aby cierpienie byłorzeczą intymną, dlatego uciekła od rodziny i znajomych.Nie chciała współczucia, będącegobardziej konwenansem niż współodczuwaniem.Porzuciła bliskich i dalszych bez tłumaczeń, bokażde słowo wyjaśnienia wydało jej się zbędne.Uciekała, odkąd pamięta, jakby ucieczka była jedynie słusznym rozwiązaniem.Nazywałato życiem po swojemu i na własny rachunek.Dopiero teraz, po zamknięciu drzwi apartamentunumer siedem, dotarło do niej wyraznie, że fundowała sobie kolejną pułapkę, brała na plecynastępny ciężar i że uda się pielęgnować rany, więcej nic.Przed spotkaniem z Tadeuszem nie była szczęśliwa w rodzinie, gdzie wprawdziepróbowano przychylić jej nieba jako jedynej i po swojemu ukochanej córce, ale, niestety, niebyło to niebo na miarę jej artystycznej osobowości.Zbuntowała się pózno, dopiero jako siedemnastolatka.W imię wolności zrezygnowała najpierw z lekcji religii, potem z chodzenia na niedzielnąmszę.Nie pomogły kary ani obietnice.Prośby ani grozby.Potulnie przyjmowała zakazywychodzenia na dyskotekę, do kina i na jakiekolwiek spotkania towarzyskie.Nie dała sięomamić modnymi ciuchami i atrakcyjnymi wyjazdami na wakacje.Zawzięła się.Im bardziej czuła się gnębiona, tym lepsze miała oceny w szkole.Im bardziej ją zniewalano zakazami i obietnicami, tym bogatsze śniła sny o wolności,zamieniając je potem na pastelowe wizje.Kiedy ojciec zapytał wprost, czy utraciła wiarę, bez zastanowienia odpowiedziała, żewprost przeciwnie, umocniła się w niej.Nie ustalili jednak, co jest przedmiotem owej wiary.Nie mogła się doczekać pełnoletności, magicznej granicy, która wedle rodziców, aprzynajmniej ich deklaracji, miała dać córce przywileje człowieka dorosłego, mającego prawo dorealizowania się według przysłowia: Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.Na zdecydowanąkapitulację rodziców musiała jeszcze długo poczekać.Upór i konsekwencja, a przede wszystkim wyobraznia i talent pozwoliły jej ukończyćstudia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.Rodzice nie mogli zrozumieć, dlaczego uparłasię na Kraków, skoro w Warszawie miała również akademię o tym samym profilu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl