[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce zaczynało już znikać za linią drzew i zalewałopolanę światłem o barwie starego złota.Kościół lśnił.Jego wnętrze było piękne jak staromodna stodoła, o doskonałych proporcjach i ukrytychświetlikach, które zalewały stromy spadzisty dach złotym światłem.Po prawej stronie drzwiznajdowała się ikona z płonącą czerwoną lampką i tacą z sześcioma migoczącymi świecami.Była nowa i jaskrawa.Przedstawiała świętego Kiriła trzymającego krzyż i otwartą Biblię, którybył zadziwiająco podobny do księdza.Cyryl podszedł do ikony, przeżegnał się płynnie trzy razy iucałował stopę świętego.Spojrzał znacząco na Nataszę. Dwupalczasty heretyk skomentował po rosyjsku, roześmiał się i poklepał ją poramieniu. Dlaczego dwupalczasty? zapytałem po angielsku.Był zbity z tropu, zaskoczony, że rozumiem rosyjski. Prawdziwi wierzący robią znak krzyża trzema palcami.Ze względu na świętą trójcę.Heretycy używają dwóch palców. Jestem katolikiem wyjaśniłem. I używam czterech. Wszystkie te wasze religie to przegrana sprawa.Ja pokładam nadzieję w Nataszy.Onasię nawróci.Prawda, Nataszo?Zanim zdążyła wymyślić stosowną odpowiedz, drzwi się otworzyły i do środka weszłastara kobieta.Była otulona czarnymi chustami, a stopy miała zawinięte w płótno workoweobwiązane sznurkiem.Powłócząc nogami, zbliżyła się do Cyryla, złapała jego prawą dłoń,ucałowała włochate palce i próbowała przyklęknąć na jedno kolano wbrew protestomdotkniętych reumatyzmem stawów.Duchowny próbował ją podnieść obiema rękami, ale onawzięła to za zachętę do opadnięcia.Siłowali się tak przez pół minuty, dopóki on się nie poddał inie pozwolił jej osunąć się na ziemię.Bełkotała bezzębnym rosyjskim.Natasza i jadyplomatycznie odeszliśmy na bok. Co to jest ta cała prawdziwa wiara? Dawno temu, w XVII wieku, doszło do reform w kościele.Starowiercy się odłączyli.Istnieje wiele różnych sekt.Ta wioska to biespopowszczyna.To znaczy: bez popa. Ale Cyryl jest duchownym. Wiem, lecz nie mianował go biskup.To ludzie go wybrali. Jak u naszych metodystów. Podczas prześladowań starowiercy żyli dziko w lesie, dopóki nie mogli bezpieczniepowrócić.Wioski takie jak ta były kompletnie odcięte od świata.To dlatego nie mają tuelektryczności ani dróg. Albo uciekali do Pittsburgha.Jak udało wam się pozostać w kontakcie? Nie udało.Cyryl przyjechał do Moskwy po pierestrojce i powiedział, że jego ojciecbył kuzynem mojego.Próbował znalezć wszystkich ludzi, o których opowiadał jego dziadek.Myślę, że pomylił rodziny.Mamy takie samo nazwisko, ale nigdy nie słyszeliśmy o tym miejscui nikt nie pamięta niczego o staroobrzędowcach. I nie powiedzieliście mu tego? Pamiętasz kolejki za jedzeniem? Najlepszą rzeczą na świecie jest krewny w Ameryce.Kiedy jakiś pojawia się na twoim progu z dolarami w kieszeni, nie odsyłasz go.Cyryl udzielił staruszce błogosławieństwa i podniósł ją z ziemi.Wycofała się tyłem iwyszła. Rozgrzeszyłeś ją? zapytała Natasza. Powiedziała, że ktoś rzucił na nią urok.W każdym razie ma dla was łóżko na noc.Utrzymuje czysty dom.Nie zostaniecie za bardzo pogryzieni. Zostajemy tu na noc? zapytałem. Nie będę jechać z powrotem po ciemku oświadczyła Natasza.Nie byłem z tego zadowolony.Nic nie wspominała o spaniu tutaj.Nie podobała mi się ta jej historia o uznaniu Cyryla za krewnego tylko po to, żeby miećamerykańskie koneksje.Zapowiadało się na długi wieczór z kaszą, kapustą, domowym bimbrem,materacem pełnym pcheł, duchownym, który nie był duchownym, czarownicą ze stopamiobwiązanymi płótnem oraz ze zbzikowaną rozwódką, dla której byłem tylko kolejnymobcokrajowcem z dolarami do wzięcia.Opuściłem ich pod pretekstem podziwiania ikonostasu.Nie było za wiele do oglądania prosta drewniana ścianka działowa z przodu sanktuarium zdrzwiami pośrodku pod prawosławnym krzyżem.Podszedłem do drzwi. Trzymaj się z daleka huknął Cyryl. Co tam jest? Nic warknął. Wszystko.Wyszedłem z kościoła obrażony i ślizgając się, ruszyłem przodem w kierunku przyczepy,podczas gdy Natasza czekała, aż Cyrl zamknie.Robiło się ciemno.Było mi zimno i miałemwszystkiego dość. Uważaj na lód, ślisko! krzyknął Cyryl.Za pózno.Nogi wystrzeliły spode mnie i klapnąłem na tyłek.Wieczór nie był tak straszny, jak się obawiałem.Nasza gospodyni nazywała się MariaOlegowna.Prawdopodobnie była po pięćdziesiątce, ale ciężka praca, proste jedzenie i surowewiejskie życie sprawiły, że wyglądała na mniej więcej osiemdziesiąt lat.Z daleka jej domprezentował się bardzo malowniczo.Ornamenty wokół okapu, otwory w kształcie serc wokiennicach, smużka dymu unosząca się z krzywego komina.Ale musieliśmy stąpać ostrożnie pokoślawych stopniach na werandę i obchodzić wyszczerbione dziury w deskach podłogowych.Wnętrze nas zaskoczyło.Było nagie i nieskazitelnie czyste, z podłogą i drewnianymiścianami wyszorowanymi do białości, jak w szwedzkim mieszkaniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]