[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dan spostrzegł, że utknęła w miejscu.%7łołnierze itajniacy zaczęli przesuwać się ku chasydowi ze wszystkich stronpasażu.Otyły chasyd pokiwał palcem na niemowlaka i zaświergotał doniego z arabskim akcentem:  Dzecko, dzecko".Polem zaczął sięokropnie trząść.Okropnie, dopóki nie zdarł sztucznej brody i kapelusza.Wtedyrozpiął gruby płaszcz, odsłaniając szczupłe ciało młodego Arabaubranego w białą kamizelkę z ponaszywanymi gęsto wąskimi, pod-łużnymi kieszeniami.W każdej z nich umieszczony był niewielkikawałek plastyku, wszystkie połączone przewodami. Aaaallaaah Akbar!  wykrzyknął. Zmierć świńskim imałpim synom! Wyciągnął przed siebie prawą rękę, ukazując prymitywny deto-nator podłączony do kabla znikającego w rękawie i najwyrazniejprowadzącego do zawieszonych na brzuchu ładunków.Jeden z żołnierzy zrobił krok w jego kierunku. Stać!  ryknął terrorysta, przesuwając palcem wskazującymzaledwie o cal ponad przyciskiem detonatora.%7łołnierzznieruchomiał. Nie ruszać, nie iść  krzyknął. Ja wysadzić.Ludzie szukali schronienia na ziemi, kryli się za kruchymi stoli-kami kawiarni, w płytkich wnękach drzwiowych albo nigdzie.Wszę-dzie rozlegał się lament.Ci oddaleni od centrum zamieszania pospiesz-nie odsuwali się na bezpieczną odległość.Drugą dłonią terrorysta sięgnął po telefon komórkowy, bardzowolno i demonstracyjnie. Nie ruszać.Ja wysadzić  powtórzył.Uniósł telefon wysoko ponad głowę, pokazując go wszystkim.Do niego przyczepiony był popisany kawałek kartonu.Terrorystapowoli przyłożył telefon do policzka, by pokazać, że zamierza gdzieśzadzwonić.Wdusił przycisk, wybierając numer Radia Izrael.Amerykanin przy wózku odezwał się błagalnie: Proszę mi pozwolić wyprowadzić stąd córkę, tylko córkę. Dzecko  zgodził się zamachowiec. Nie ty.Dzecko.Skinął na nastoletnią dziewczynę.Ta, dygocząc, podniosłasię z ziemi, złapała za wózek i odtoczyła go za róg,odprowadzana bezradnym spojrzeniem ojca.Krzycząc do telefonu, zamachowiec zaczął odczytywać RadiuIzrael i wszystkim dookoła przygotowane uprzednio oświadczeniepo angielsku, napisane na kartonie. Jestem komandos 12 z Grupy Pomszczenia Deir Yassin obwieścił, nawiązując do masakry Arabów w Deir Yassin podczaswojny o niepodległość. Nagrajcie tę wiadomość  polecił.Nie możecie mnie powstrzymać.Wysadzę się w powietrze.Jutroprzyjdą moi towarzysze z bombami, pojutrze, w następnym tygodniu, w następnym roku.Wy zabijacie wiele arabskich dzieci.Nietylko mojego brata.Wielu braci.Więc nie mogę spać.Teraz wysadzę się w powietrze.Nie tylko ja, wielu moich towarzyszy.%7łebyście niemogli spad.Dan wstał i odezwał się łagodnym głosem do oddalonego o parękroków zamachowca: Salam alejkum, przyjacielu. Siadaj  krzyknął po angielsku jeden z żołnierzy. Wracaj, Dan  wyszeptał Motke.Park skuliła się przy wózku z ciastami, dygocząc, ogarniętaprzemożnym strachem. Nie  nie ustępował Dan  chcę, żeby ten człowiek wiedział, że jeśli się wysadzi, nie pójdzie do nieba, lecz do Gehennem.Terrorysta był zbity z tropu, słysząc z ust amerykańskiego %7łydatradycyjne muzułmańskie pozdrowienie oraz arabską nazwę piekła,Gehennem. O tak, znam Koran, studiowałem Koran  powiedział Dan,wykorzystując to, że uwaga terrorysty była zwrócona na niego.I wiem, że naopowiadano ci stek bzdur, że twoi kumple wmówili ci,że będziesz miał tysiąc dziewic w niebie i będziesz zasiadał poprawicy Allacha.Ale to kłamstwo.Pójdziesz prosto do Gehennem dodał z jadowitym naciskiem na słowo Gehennem.Stanowisko pierwsze, na dachu stojącego kilka jardów odnich jeepa, przekazało cicho przez radio do punktu dowodze-nia:  Yosef, widzę dosyć plastyku, by zabić dwustu ludzi,razem z naszym oddziałem.Wszystkich.Obiekt pragnie wy-głosić oświadczenie, w przeciwnym razie wszyscy byliby-śmy już martwi.Obiekt nie jest w pełni przekonany, możenegocjować.Teraz rozmawia z szalonym Amerykaninem".Terrorysta był doskonale widoczny w wizjerze lunety snaj-perskiej jego galila. Oceniam, że wystarczy najdrobniejszynacisk, by zdetonować ładunek.Nawet przy trafieniu w gło-wę obiekt zdążyć zdetonować". Ja wysadzić!  krzyknął młody terrorysta, miał pewnie niewięcej niż szesnaście lat.Ponownie przesunął palcem tuż ponad detonatorem. Strzał, ja wysadzić!  zawołał rozedrganym gło-sem, który zdradzał, że w rzeczywistości chciał żyć, że w głębi sercabał się czarnej chwili wybuchu. Zasługujesz na coś lepszego  mówił Dan. Znasz angielski.Twoja matka jest dobrą kobietą i powinieneś być przy niej.Masz siostrę i musisz się nią opiekować, chcesz ją jeszcze zobaczyć.Chcesz, by twoja matka znalazła się w niebie, gdzie jest jejmiejsce a ty w piekle, Gehennem, dokąd pójdziesz, jeśli naciśniesz tenguzik? Nigdy więcej jej nie ujrzysz.Nie musisz naciskać tego guzika.Nie musisz.Rozemocjonowany umysł Dana przypomniał sobie fragmentpublikacji z  Brain Monthly".Wiedział, że nawet kula w głowę niezatrzyma zapewne impulsu nerwowego, który przebiegnie włókna-mi nerwowymi do czubków palców i zdetonuje bombę.Młody terrorysta ponownie odczytał przez telefon swój komunikat. Radio Izra-hel.Słyszycie mnie? Jestem komandos 12 z Grupy Pomszczenia Deir Yassin.Nagrajcie tę wiadomość. Zacząłtoczyć głową na boki i trząść się cały, lecz czytał wściekłym głosem: Nie możecie mnie powstrzymać.Wysadzę się w powietrze.Paru ludzi spróbowało wymknąć się niezauważenie. Nie ruszać! Nie iść! Nie iść!  krzyknął, wymachując rękąz detonatorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl