[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No dobra - mamrocze, uważając, żeby go nie zgubić.- Wyskakuj z wozu, zanim rozwalę ci gębę i połamię kości.I jeszcze jedno.Nie rzucaj palenia.Masz szczęście.Nieznajoma otwiera gwałtownie drzwi i wyskakuje na zewnątrz, jakby ktoś strzelił jej solą w tyłek.Miriam zapala papierosa, przesuwa się na miejsce kierowcy i rusza.Jej płuca wypełnia nikotynowa magia.Wciska pedał gazu.Ruch.Kocha ruch.38TRZECIA, OSTATNIA GODZINABrak ruchu.Gówniany brak ruchu, jak śnięta ryba unosząca się brzuchem do góry w kałuży.Miriam pędziła, aż dotarta do grobli przecinającej zatokę Barnegat Bay.Ruch zrobił się ogromny.Tłok jak kilka tamponów wciśniętych w dupę zakonnicy.Zderzak w zderzak.Na przyczepkach kajaki i łódki, opaleni młodzi, bogaci i wykształceni z przodu, na tylnych kanapach dzieciaki oglądające Spongeboba na ekranach w zagłówkach rodziców.Mimo że jest już późno, ludzie są spragnieni widoku plaży, ciepła piasku i fal.Fale śmierdzą rozkładającymi się rybami, piasek jest pełen igieł starych strzykawek i brudnych, pełnych jakiejś mazi kondomów.Słońce dawno już osłabło.Widać jedynie jaśniejszą plamę przebijającą się przez ciemne chmury nad wyspą.Kolejka turystów czekających na swoją kolej, by wpaść w zachwyt.Miriam trąbi.Kończy ostatni papieros z paczki.Zaciska zęby i wyrzuca niedopałek przez okno.Odbija się od maski minivana obok i spada na asfalt.Matka zajmująca siedzenie pasażera - wielki hipopotam zdążył się opalić do tego stopnia, że wygląda, jakby wędrowała przez pustynię przez czterdzieści dni i nocy - rzuca jej kwaśne spojrzenie.Miriam walczy z pokusą posłania jej kulki.Znów naciska klakson.Czuje się osaczona.Nie może już wytrzymać.Zbyt długo tkwi w tym korku.Zbyt długo.Potrzebuje znaku.- Potrzebuję znaku - mówi w panice.- Proszę bardzo, oto on - odpowiada Louis z tylnego siedzenia.Odrywa taśmę izolacyjną z oka.Pod nią nie ma, jak zazwyczaj, krwawej jamy, ale uszkodzone oko, które wygląda jak ściśnięta kulka winogrona.Żeby zwiększyć efekt, mruga do niej.Potem znika.Miriam rozpaczliwie rozgląda się wokół, żeby zobaczyć, co chciał jej pokazać.Kwaśna, spalona słońcem kobieta? Nie.Samochód pełen psów i dzieciaków, tuż przed nią? Raczej też nie.Nad jej głową przelatuje mały samolot.Ale że nie ma, jak Batman, linki z kotwicą, raczej nie ucieknie nim z korka.Wtedy nagle widzi.Motocyklista.Nie! Rowerzysta.Jest szczupły, umięśniony, cały ubrany w kolorową lycrę, jakby był supermanem albo należał do jakiegoś peletonu.Kiedy mija kolejne samochody poboczem grobli, Miriam gwałtownie otwiera drzwi pasażera.Jego przednie koło trafia na przeszkodę, która nie chce ustąpić.Rowerzysta przelatuje nad drzwiami.Miriam słyszy, ale nie widzi, że uderza głową o ziemię.Na szczęście ma kask.Dziewczyna jest już na zewnątrz samochodu i siedzi na rowerze.Przednie koło jest trochę skrzywione, ale mimo uszkodzenia, można na nim jechać.Sprawdza godzinę na telefonie.Zostało jej kilkadziesiąt minut.- Mój rower! - krzyczy mężczyzna.Miriam mija go chwiejnie.39FRANKIEPrzed sobą widzi latarnię morską Barnegat Lighthouse, zwaną Starym Barneyem.Wietrzna, piaszczysta droga prowadzi do samego wejścia wzdłuż zniszczonego, krzywego płotu, który stoi jedynie dzięki trzymającym go czarnym krzakom i żółtym kwiatom.Nad głową słyszy krzyki mew.Czarne chmury z daleka wyglądają jak ławice drozdów.Słychać, jak fale uderzają o brzeg i cofają się.Ustawiczny szum.Miriam mija żółtą taśmę policyjną, która ma powstrzymywać ludzi przed chodzeniem po czyjejś własności, potem tablicę głoszącą, że to plac budowy.Następna tablica obwieszcza, że latarnia zostanie wyposażona w najnowocześniejsze źródło światła i nowoczesne okna z poliwęglanu.Dziewczyna czuje się trochę jak na przejażdżce kolejką górską.Wspina się na górę, choć nie ma przed nią wzgórza.Kotłuje jej się w żołądku, jakby miała w nim głodnego węgorza: zwija się i rozwija.Tonie i pływa.Jej stopy zapadają się w piasku.Nabiera głęboko powietrza i zdejmuje buty.Wyprzedza ją poczucie nieuchronności; pędzi przed nią jak rozszalały pies.Mała dziewczynka, która musi podejść do matki trzymającej w dłoni skórzany pas do bicia.Rusza.Ma wrażenie, że to nie ona zbliża się do latarni, ale latarnia do niej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]