[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młyn nawet dzisiaj nie turkotał, stanął na święta całe, a tylko zimneszkliwo wody przejrzystej, puszczonej na upust, dzwoniło bełkot-liwie, a gdzieś za nim, w błotach i w oparzeliskach, z oparów ku-rzących się mgłami wydzierały się krzyki dzikich kaczek i całe ichstada kołowały.A w każdej chałupie, u Szymonów, u Maćków, u wójtów, u Kłębów, i kto ichtam zliczy a wypowie wszystkich, przewietrzano izby, myto, szorowa-no, posypywano izby, sienie, a nawet i śnieg przed progami świeżymigliwiem, a gdzieniegdzie to i bielono poczerniałe kominy; a wszę-66Chłopi - część 2- Zimadzie na gwałt pieczono chleby i one strucle świąteczne, oprawianośledzie, wiercono w niepolewanych donicach mak do klusek.Boć to Gody szły, Pańskiego Dzieciątka święto, radosny dzień cudui zmiłowania Jezusowego nad światem, błogosławiona przerwaw długich, pracowitych dniach, to i w ludziskach budziła siędusza z zimowego odrętwienia, otrząsała się z szarzyzny, podnosiłasię i szła radosna, czująca mocno na spotkanie narodzin Pańskich!I u Borynów był taki sam rwetes, krętanina i przygotowania.Stary jeszcze był do dnia pojechał do miasta po zakupy z Pietrkiem,którego przyjął do koni na Kubowe miejsce.A w chałupie uwijano się żwawo, Józka przyśpiewywała cichuśkoi strzygła z papierów kolorowych one cudackie strzyżki, które czy nabelkę, czy też na ramy obrazów nalepić, to widzą się kieby pomalowa-ne w żywe kolory, od których aż gra w oczach! A Jagna, z zakasanymipo ramiona rękawami, miesiła w dzieży ciasto i przy matczynej pamo-cy piekła strucle tak długachne, że widziały się jako te lechy w sadzie, naktórych pietruszkę zasiewają, to chleby bielsze nieco z pytlowej mąki- a zwijała się żywo, bo ciasto już kipiało i trza było wyrabiać bochenki,to poglądała za Józiną robotą, to zaglądała do placka z serem i miodem,któren wygrzewał się już pod pierzyną i czekał na piec, to latała nadrugą stronę do szabaśnika, w którym buzował się tęgi ogień.Witek miał przykazane, aby pilnował ognia i dokładał polan, ale tylego ino widzieli co przy śniadaniu, bo zaraz się gdziesik zapodział.Próżno Józka, to Dominikowa szukały go po obejściu i nawoływa-ły, ani się odezwał jucha; siedział ano za brogiem w szczerym polupod krzami i zakładał sidła na kuropatki, a gęsto je przysypywałplewami dla niepoznaki i przynęty.Aapa z nim był i ten bociek,którego to był w jesieni chorego przygarnął, wykurował, ochraniał,żywił, sztuk różnych wyuczył i tak się z nim pokumał, że niech inozagwizdał nań po swojemu, to ptak chodził za nim niezgorzej odAapy, z którym był w wielkiej zgodzie, bo razem wyprawiali się naszczury w stajni.67Władysław Stanisław ReymontRocho zaś, którego na całe święta Boryna do chałupy przyjął, sie-dział już od rana w kościele i tam do spółki z Jambrożym przystra-jali ołtarze i ściany jedliną, jakiej nawiózł księży parobek.Południe już dochodziło, gdy Jagna skończyła z chlebem, ułożyłabochenki na desce i jeszcze oklepywała i smarowała je białkiem,by zbytnio w ogniu nie popękały, gdy Witek wraził głowę w drzwii krzyknął:- Kolędę niesą!Jakoż już od rana starszy organiściak, Jasio, ten, co był w szkołach,roznosił opłatki do spółki z młodszym bratem.Dojrzała ich Jagna już przed gankiem, że czasu nie było nawet cośuprzątnąć, gdy do izby weszli z Pochwalonym.Zafrasowała się wielce, że to w izbie rozgardiasz był taki, to inoschowała pod zapaskę gołe ręce i zapraszała, by siedli odpocząć,bo kosze mieli wiellkie, a młodszy dzwigał niezgorsze torbeczkii niepróżne.- Jeszcze mamy pół wsi obejść, a czasu niewiele!.- wzbraniał się.- Niech pan Jasio choć się ogrzeje, zamróz taki!- A może zdziebko gorącego mleka, to uwarzę - proponowała Do-minikowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]