[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz poczucie winy z tego powodu ciążyło mu jak kamień.Patrzył, jak zabójca uderza ojca nożem w pierś, i nic nie zrobił.Ten nikczemnik nazwał jegoojca despotą.Despotą! Z jakiego powodu? Aliver wiedział, że zli ludzie przekręcają słowa, bysłużyły ich celom i że nie są w stanie powiedzieć prawdy, lecz fakt, że zabójca powiedział cośtakiego w obecności tak wielu osób z taką pewnością siebie.Alivera to ubodło.Burzyła sięw nim od tego krew.Tak bardzo chciał wrócić do tamtej chwili i chwycić tego człowieka za gardło.Dlaczego tego nie zrobił? Udało mu się jedynie kilkakrotnie wrzasnąć, żeby ktoś gopowstrzymał.Gdyby chciał, mógł odepchnąć strażników.Mógł przeskoczyć przez stół.Mógłzrobić tyle rzeczy, z których teraz byłby dumny.Nie zrobił tego jednak.Przed wschodemsłońca następnego dnia sto razy odegrał tę scenę w wyobrazni, ze wszystkimi jej możliwymiwariantami.Nie poczuł się od tego ani trochę lepiej.Umocniło to tylko jego przekonanie, żeza ranę ojca to on ponosi największą winę. ***W porównaniu z wystawną wspaniałością większości akacjańskiej architektury salaRady był ciasna, klaustrofobiczna i ledwie mieściła w sobie stojący na środku owalny, niskistół z polerowanego granitu, wokół którego zasiadało dziesięciu doradców królestwa.Zwiatłowpadało przez jedyne okno, umieszczone wysoko w południowej ścianie.Zwietlista smugapadała na sam środek stołu i, odbijając się od niego, podświetlała twarze doradców.Przezkontrast ściany ginęły w mroku i Aliver miał wrażenie, że to pokój służący do przesłuchań.Po chwili wahania, spowodowanego koniecznością przystosowania wzroku dooświetlenia, królewicz usiadł na miejscu ojca.Zastanawiał się, czy powinien rozpocząćspotkanie.Rozejrzał się po ukrytych w cieniu, pobrużdżonych twarzach starszych, którzyspoglądali na niego i na pozostałych członków Rady.Patrzył na nich nie jak na żywe osoby,lecz jak na kolekcję kamiennych popiersi.Jak zacząć takie spotkanie?Nie musiał tego zrobić.Obrady rozpoczął Thaddeus Clegg, przywołując imionapierwszych pięciu akacjańskich królów i przypominając wszystkim obecnym, że biorą udziałw dyspucie najwyższej rangi.To u wymienionych królów powinni szukać mądrości.Z nichpowinni czerpać przykład w obliczu powstałego zamętu. Zanim przejdziemy do spraw, które musimy omówić, wszyscy na pewno pragnieciesię dowiedzieć, jak się czuje król. Dookoła rozległy się pomruki. Mogę wam tylkopowtórzyć to, co wiem od lekarzy.W tej chwili król żyje.Lecz prawie na pewno zostałotruty.Są przekonani, że nóż, którym go zraniono, był nożem Ilhachów, starego zakonuraeinińskich zabójców.Wiem, że Edifus go rozwiązał i wyjął spod prawa.Lecz mimo to życiez króla prawdopodobnie wysysa ich zabójcza trucizna. Kanclerz zatrzymał na chwilę wzrokna Aliverze, lecz kontynuował, już na niego nie patrząc. Lekarze robią wszystko, co w ichmocy.Możliwe, że król przeżyje, może też jednak umrzeć.Musimy być przygotowani nakażdą z ewentualności.Jak wszyscy widzicie, dzisiaj na miejscu króla siedzi królewiczAliver.Powitajcie go i módlcie się, by wkrótce oddał je ojcu.Aliver usiłował rozejrzeć się dookoła i odpowiedzieć na pozdrowienia, lecz wkrótceoczy odmówiły mu posłuszeństwa.Resztę uprzejmości przyjął ze wzrokiem utkwionym wblat stołu.Wciąż wpatrując się w żyłkowanie kamienia, wysłuchał sprawozdania Thaddeusa.Powiedział, że na wyspie nie ma nikogo, kto mógłby potwierdzić tożsamość zabójcy.Pewienurzędnik, który przez rok mieszkał w Cathgergen, prowadząc kontrolę ksiąg satrapii, mógłzaświadczyć, że mężczyzna ten to rzeczywiście Thasren Mein.Lecz sprawa nie jest zamknięta.Za pośrednictwem gołębi pocztowych meinińscy przedstawiciele z Alesji wydalioświadczenie, że zabójcą nie mógł być Thasren.Upierali się, że to spisek uknuty przez innychkonspiratorów, a nie przez Meinów.Ogłosili nawet zamiar natychmiastowego przypłynięciana Akację i złożenia deklaracji niewinności.To jednak mogło być wybiegiem, ponieważjedyny meiniński urzędnik mieszkający na wyspie zniknął.Gurnal uciekł wraz z rodziną,zostawiając w domu kilku martwych służących.Delikatnie mówiąc, trudno było coś z tegozrozumieć.Kiedy sekretarz skończył, głos zabrał Julian, jeden ze starszych doradców. To nie są wystarczające informacje, by na ich podstawie podjąć jakieś działanie stwierdził.Kilku doradców, najwyrazniej już przez niego rozdrażnionych, zauważyło, że niktjeszcze nie zaproponował żadnego działania.Julian ciągnął niezrażony:  Hanish Meinmiałby wysłać brata na śmierć.i po co? By zacząć wojnę, na zwycięstwo w której nie możemieć nadziei? Nie potrafię uwierzyć ani własnym oczom, ani uszom.Hanish to jeszcze niemalchłopiec.Widziałem go przed kilku laty podczas zimowych obrzędów.Miał na policzkachpuchaty zarost, niegolony jak u wszystkich chłopców, którzy czym prędzej chcą się staćmężczyznami. On już nie jest chłopcem  rzekł Relos, dowódca akacjańskich wojsk i człowiek, októrym Aliver wiedział, że ojciec mu ufa. Ma chyba dwadzieścia dziewięć lat.Julian musnął wzrokiem Alivera, a potem zadał wszystkim obecnym pytanie: Jeśli zrobił to Hanish Mein, to z jakiego powodu? Co zamierza? Nie wiemy, co zamierza  odparł Chales, inny starszy żołnierz. Twoje umiłowaniepokoju jest dobrze znane, Julianie, lecz nie wszyscy są tak wielkoduszni, jak ty. A chłopcy często są niemądrzy  powiedział Relos. Pełni dumy.Szaleni.Thaddeus uprzedził odpowiedz Juliana. Nikt tu nie patrzy na noc i nie nazywa jej dniem  rzekł. Powinniśmy rozważyćwszelkie możliwości i pytanie Juliana jest zasadne.Może to nie jest sprawka Hanish Meina.Może, ale przekonałem się, że najbardziej oczywisty winowajca zwykle jest prawdziwymwinowajcą.Meinowie to pradawny naród.Pradawne narody mają długą pamięć.Hanish byćmoże sądzi, że działa w imieniu swoich przodków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl