[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko tym razem nie biegnij,lecz idz spokojnie.I uważaj, jak będziesz przechodził przez jezdnię.Zszedłem ostrożnie po schodach.Jeanne stała na werandzie i przyglądała mi siębacznie.Rozejrzałem się i przeszedłem na drugą stronę Heather Lane.Krocząc z godnością,skręciłem za róg i skierowałem się w stronę Sklepiku.Pani Hershaft nie powiedziała anisłowa, choć torba była jeszcze mokra.Wzięła ode mnie pieniądze i ostrożnie włożyła mleko dotorby.- Uważaj tym razem i nie śpiesz się, Albercie.Wyszedłem powoli przed sklep, wypatrując pęknięć w płytach chodnika, jakby to bylimoi śmiertelni wrogowie.Skręciłem w Heather Lane.Przeszedłem na drugą stronę ulicy,rozglądając się znów na wszystkie strony.Trzymałem torbę wysoko, żeby nie rozbić butelki okrawężnik.Dotarłem do chodnika prowadzącego w stronę werandy; Jeanne wciąż tam stała.Widziałem matkę, która czekała za siatkowymi drzwiami.Wszedłem na schody i na ostatnimdrewnianym stopniu zawadziłem torbą o stopień; butelka znowu się stłukła.Jeanne się nieśmiała, matka wyszła i objęła mnie, płaczącego.Pewnie pomyślała sobie, że jej syn toprawdziwy gamoń.Jeanne poszła pózniej i przyniosła mleko bez żadnych przygód.Wprowadzam akurat poprawki w rysunku, koryguję perspektywę Radbourne Alley wmiejscu, gdzie przechodząc w Radbourne Road, skręca w stronę Long Lane, kiedy pojawia siędzieciarnia biegnąca na lunch.Otaczają mnie gromadą.- Hej, a gdzie ten obraz, na którym gramy w hokeja? Skończył go pan?- Tak, myślę, że skończyłem.- No to gdzie go pan ma?Mógłbym po prostu skłamać i powiedzieć, że zawiozłem go do domu, ale nie mapowodu, żeby ich oszukiwać.Kłamać, kiedy nie jest to konieczne, to paskudny zwyczaj.- Jest gotowy i stoi w domu Bobby'ego.Prawda, Bobby? Bobby stoi za mną.Kiwagłową.- Tak.Jest w sypialni mamy i taty.Wygląda naprawdę ślicznie.Wszystko jest jak żywe.- A możemy tam pójść?- Chyba tak.Idz, Bobby, i zobacz, co się da zrobić.Bobby patrzy na mnie, próbującodgadnąć, co naprawdę myślę i czego chcę.To bardzo miły chłopiec.- Musisz zapytać mamę, Bobby.Nie wydaje mi się, żeby chciała wpuścić ten cały tłumdo domu.- A mogę znieść obraz na werandę, żeby go mogli obejrzeć?O tym nie pomyślałem.Ale co tam, do diabła! Bądz tylko ostrożny, Bobby,przynajmniej tak ostrożny, jak ja, kiedy niosłem mleko.Nawet jeśli coś się trochę rozmaże,zawsze mogę to poprawić.Zgadzam się, żeby pokazał obraz na werandzie.- Dobrze.Nieś go tylko za drewnianą poprzeczkę z tyłu i nie pozwól nikomu dotknąć,bo jest jeszcze mokry.Ale koniecznie zapytaj najpierw mamę, dobrze?Znikają w mgnieniu oka.Biedna Peg, nie wie, co ją czeka.Próbuję wrócić do pracy.Jestem gotów do zrobienia podmalówki.Tym razem ma być bardziej nasycona i ciemniejsza.Chcę uzyskać od razu taki efekt jak w impaście, uchwycić jaskrawość światła padającego naganek Sklepiku , na którym Chicky siedzi niczym oświetlony punktowcem.Podmalówka, doktórej używam głównie sjeny, ultramarynowego błękitu i fioletu, odrobiny ochry i zdziebkaczerni słoniowej, żeby wszystko stonować, jest już daleko zaawansowana, kiedy nadbiegajądzieci zmierzające do szkoły.Znów tłoczą się wokół mnie.- Dlaczego to takie ciemne? Wygląda jak w nocy.- To tylko podmalówka.Jak nałożę farbę, wszystko będzie jaśniejsze.- Ten obraz z Heather Lane jest super.Ale byłoby fantastycznie, jakby tu naprawdę takwyglądało!- Tak wygląda.Te ulice są piękne.- E tam, pan nie wie.Pan tu nie mieszka.Nie ma tu nic pięknego.Pan to wszystkoupiększył.Oglądam się za siebie, żeby zobaczyć, co to za krytyk.Stoi za mną mała, chudziutkadziewczynka.Jest blada, włosy ma proste, obcięte równo na wysokości podbródka.Przypomina mi Jeanne, kiedy była w jej wieku.Mówi coś, co mogłaby powiedzieć także mojasiostra.- Ale kiedyś tu mieszkałem i naprawdę mi się tu podobało.Trzeba po prostu starać sięzobaczyć to, co dobre, a pomijać to, co ci się nie podoba.Nie oczekuj, że wszystko będzie takiejak w telewizji.Miejsca, które tam pokazują, nie są prawdziwe, są sztuczne, bo mająpodsuwać ludziom szalone myśli i sprawiać, żeby kupowali różne rzeczy.Patrzę głęboko w piwne oczy dziewczynki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]