[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdjąłem go i podniosłem do oczu, by lepiej widzieć: pas z mieczem wpochwie.Ostatnio też go tu nie było.Chwyciłem rękojeść i wyciągnąłem klingę.Zamknięta w szarym metalu część Wzorca zatańczyła w blasku świec.To był Grayswandir, miecz mojego ojca.Co tutaj robił w tej chwili, nie miałem pojęcia.I nagle uświadomiłem sobie z bólem, że nie mogę czekać, by sprawdzić, co się dzieje.Musiałem wracać dowłasnych kłopotów.Tak, czas zdecydowanie działał dzisiaj przeciwko mnie.Wsunąłem Grayswandira do pochwy.- Tato?! - zawołałem.- Jeśli mnie słyszysz.Chcę znowu się z tobą spotkać.Ale teraz muszę już iść.Powodzenia,cokolwiek teraz robisz.Wyszedłem z pokoju, po drodze musnąłem palcami srebrną różę i zamknąłem za sobą drzwi.Odchodzącuświadomiłem sobie, że drżęW drodze powrotnej nie spotkałem nikogo.Zbliżając się do własnych drzwi, nie byłem pewien, czy powinienemwejść, zastukać, czy czekać.Nagle coś dotknęło mego ramienia; obejrzałem się, ale nie zobaczyłem nikogo.Znów sięodwróciłem; przede mną stał Mandor i lekko marszczył brwi.- Co się stało? - zapytał.- Jesteś chyba bardziej niespokojny niż poprzednio.- Coś bardzo dziwnego - odpowiedziałem.- Tak mi się wydaje.Jakieś wieści ze środka?- Kiedy cię nie było, usłyszałem krzyk Jasry.Podbiegłem i otworzyłem drzwi, ale ona śmiała się i kazała mi jezamknąć.- Albo ty'igi znają dobre dowcipy, albo uzyskała jakieś pomyślne wiadomości.- Na to wygląda.W chwilę pózniej drzwi uchyliły się i Jasra skinęła na nas.- Zakończyłyśmy rozmowę - oznajmiła.Obserwowałem ją wchodząc.Była wyraznie weselsza niż poprzednio.Pojawiły się zmarszczki przy zewnętrznychkącikach oczu i miałem wrażenie, że z trudem zmusza usta do zachowania poważnej miny.- Mam nadzieję, że konwersacja była owocna - powiedziałem.- Tak.Ogólnie rzecz biorąc, można ją tak określić.Rzut oka na Naydę wyjaśnił mi, że nie nastąpiły żadne zmianyw jej pozycji i wyrazie twarzy.- Muszę teraz zapytać o twoją decyzję - zwróciłem się do Jasry.- Nie mogę dłużej czekać.- Co się stanie, jeśli odmówię? - zaciekawiła się.- Każę odprowadzić cię do twoich pokoi i zawiadomię pozostałych, że się przebudziłaś.60 / 65 Zelazny Roger - Znak Chaosu - tom 8- Jako gościa?- Jako bardzo dobrze strzeżonego gościa.- Rozumiem.Właściwie nie mam ochoty zwiedzać tych komnat, które dla mnie przeznaczyłeś.Postanowiłamtowarzyszyć wam i pomagać na ustalonych wcześniej warunkach.Skłoniłem się jej.- Merlinie! - odezwała się Nayda.- Nie - odpowiedziałem i spojrzałem na Mandora.Zbliżył się i stanął przed nią.- Lepiej będzie, jeśli teraz zaśniesz - powiedział.Zamknęła oczy, a ramiona jej opadły.- Czy znasz jakieś miejsce,gdzie mogłaby wypoczywać nie niepokojona?- Tędy.- Wskazałem drzwi do sąsiedniego pokoju.Wziął ją za rękę i wyprowadził.Po chwili usłyszałem jego cichy głos, pózniej zapanowało milczenie.Wyszedłzaraz potem, a ja zajrzałem przez drzwi do środka.Nayda leżała na moim łóżku.Nie zauważyłem przy niej ani jednej ztych jego metalowych kulek.- Jest wyłączona? - spytałem.- Na długo - odparł.Zerknąłem na Jasrę, która podziwiała się w lustrze.- Jesteś gotowa? - upewniłem się.Przyglądała mi się spod opuszczonych rzęs.- Jak zamierzasz nas tam przetransportować? - pytała.- A czy masz pod ręką jakieś szczególnie chytre sposoby przeniknięcia na miejsce?- Nie, w tej chwili nie.- W takim razie wezwę Ghostwheela, żeby nas przeniósł.- Czy to na pewno bezpieczne? Rozmawiałam z tym.urządzeniem.Nie jestem przekonana, czy można muzaufać.- Pracuje doskonale - zapewniłem ją.- Chcesz uzbroić jakieś zaklęcia?- To niepotrzebne.Mój.zapas powinien być w dobrym stanie.- Mandorze?Usłyszałem metaliczny stuk spośród fałd jego płaszcza.- Gotów - rzekł.Wyjąłem Atut Ghostwheela i wpatrzyłem się.Rozpocząłem medytację.Potem sięgnąłem.Nic się nie stało.Spróbowałem jeszcze raz, przyzywając, dostrajając, poszerzając.I znowu sięgnąłem, zawołałem, wczułem się.- Drzwi.- szepnęła Jasra.Rzuciłem okiem na drzwi wejściowe, ale nie zauważyłem nic niezwykłego.Potem spojrzałem na nią izrozumiałem, w którą stronę patrzy.Drzwi do sąsiedniego pokoju, gdzie spała Nayda, zajaśniały.Lśniły żółtym światłem, które w oczach stawało sięcoraz bardziej intensywne.Wreszcie pośrodku błysnął punkt o większej jasności i nagle zaczął wolno przesuwać się w góręi w dół.Potem zabrzmiała muzyka, nie wiem skąd, i głos Ghosta oznajmił:- Idzcie za skaczącą piłką.- Przestań - mruknąłem.- To rozprasza.Muzyka ucichła.Krążek światła znieruchomiał.- Przepraszam - powiedział Ghost.- Myślałem, że taki żart pomoże wam się odprężyć.- yle myślałeś - odparłem.- Chcę, żebyś nas przeniósł do cytadeli w Twierdzy Czterech Zwiatów.- %7łołnierzy także? Jakoś nie mogę zlokalizować Luke'a.- Tylko nas troje - wyjaśniłem.- A co z tą osobą, która śpi obok? Spotkałem ją już kiedyś.Nie skanuje się właściwie.- Wiem.Nie jest człowiekiem.Niech śpi.- Dobrze więc.Przejdzcie przez drzwi.- Idziemy - powiedziałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl