[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gil znowu nie zamknął drzwi, a Katie, gdy sądziła, że jestemsam, nie pukała. Przyniosła mi coś ciepłego do jedzenia z pobliskiego baru.Sądziła, że przez cały czas pocę się nad swoją rozprawą. Co robisz?  spytała. Wciąż Frankenstein?W tym momencie zwróciła uwagę na rozłożone wokół książki.Tytuł każdej miał jakiś związek z renesansem.Nigdy nie sądziłem, że można kłamać, samemu o tym niewiedząc.Zwodziłem ją przez kilka tygodni, używając różnychpretekstów  Mary Shelley, bezsenność, rozliczne obowiązki, któreutrudniały nam bycie razem  aż wreszcie dałem się ponieść własnymsłowom i dryfowałem coraz dalej od prawdy, na tyle wolno, żekażdego dnia odległość wydawała się niemal taka sama, jak dniapoprzedniego.Uważałem, że Katie wie, iż zajmuję się rozprawąPaula, ale po prostu nie chce o tym słyszeć.Moim zdaniem zostało toustalone, choć nikt tego głośno nie powiedział.Rozmowę, która nastąpiła, przerywały długie chwile milczenia,gdy Katie patrzyła na mnie, ja zaś usiłowałem nie odwracać wzroku.Wreszcie Katie wstała i zapięła płaszcz.Rozejrzała się po pokoju,jakby chciała zapamiętać wszystkie szczegóły, po czym wyszła,zatrzaskując za sobą drzwi.Zamierzałem zadzwonić do niej wieczorem.Wiedziałem, żetego się spodziewała, gdy wróciła do siebie i siedziała, czekając natelefon, o czym pózniej opowiedziały mi jej koleżanki z pokoju.Cośmi jednak przeszkodziło.Ta książka to fantastyczna kochanka,pokazuje nogi we właściwej chwili.Zaraz po wyjściu Katie doznałemolśnienia i odgadłem rozwiązanie zagadki Colonny.Jak pod wpływem zapachu perfum lub widoku głębokiego dekoltu, zapomniałemo całym świecie.W zagadce chodziło o horyzont obrazu, o punkt zbieżnościperspektywy.Problem nie miał związku z matematyką, lecz ze sztuką.To pasowało do innych zagadek  Colonna wykorzystywałspecyficzną wiedzę renesansu, zdobycze humanistów, których bronił.W tym przypadku rzeczywiście chodziło o odległość mierzonąw braccia, między pierwszym planem, na którym stoją głównepostacie, a teoretycznym horyzontem, gdzie niebo łączy się z ziemią.Pamiętałem, że w sprawach architektury Colonna polegał na Albertim,którego De re aedificatoria umożliwiła Paulowi rozwikłanie pierwszejzagadki, dlatego teraz również zacząłem od Albertiego.W jegotraktacie  znalazłem go w książkach Paula  natknąłem się nanastępujący fragment:Biorąc pod uwagę powierzchnią, na której zamierzam malować,decyduję najpierw, jak duża ma być postać człowieka na pierwszymplanie.Dzielę jego wysokość na trzy części, proporcjonalne do miaryzwanej powszechnie braccio, gdyż, jak można się przekonać napodstawie analizy proporcji kończyn, wzrost typowego człowieka totrzy braccia.Punkt zbieżności winien znajdować się nad liniąpodstawy nie wyżej niż wzrost człowieka na obrazie.Następnie rysujęlinię biegnącą przez punkt zbieżności; jest to dla mnie granica, którejnic nie może przekroczyć.Dlatego ludzie na obrazie, stojący dalej,zawsze są znacznie mniejsi niż ci na pierwszym planie. Jak wynikało z rysunków, owa linia przechodząca przez punktzbieżności to nic innego jak horyzont.Zgodnie z systemem Albertiegohoryzont miał być umieszczony na tej samej wysokości, co wzrostpostaci na pierwszym planie, czyli na wysokości trzech braccia.Terazrozwiązanie zagadki  odległość od stóp do horyzontu  byłooczywiste: trzy braccia.Paul potrzebował tylko pół godziny, by wykorzystać torozwiązanie.Pierwsze litery co trzeciego słowa w kolejnychrozdziałach utworzyły następną część listu Colonny.Teraz, czytelniku, wyjaśnię ci naturę kompozycji tego dzieła.Z pomocą moich braci poznałem księgi Arabów, %7łydów i starożytnychdotyczące układania szyfrów.Poznałem uprawianą przez kabalistówgematrię, zgodnie z którą, gdy w Księdze Rodzaju jest napisane, żeAbraham sprowadził 318 ludzi na pomoc Lotowi, wiemy, że liczba318 oznacza jego sługę Eliezera, ponieważ tyle wynosi suma cyfrw zapisanym po hebrajsku jego imieniu.Poznałem praktyki Greków,których bogowie przemawiali zagadkami, a generałowie, jak toopisuje Herodot w swoich Dziejach, przebiegle skrywali przesyłanewiadomości  na przykład Histajeus zapisał list na czaszceniewolnika, a Arystogoras kazał go ogolić i odczytał wiadomość.Ujawnię ci teraz, czytelniku, nazwiska tych uczonych mężów,których mądrość ukształtowała me zagadki.Pomponio Leto, mistrzRzymskiej Akademii, uczeń Valla i stary przyjaciel mojej rodziny, udzielał mi instrukcji w sprawach języka i przekładu, gdy zawodziłymnie własne oczy i uszy.W sztuce i harmonii liczb krokami moimikierował Francuz Jacques Lefevere d Etaples, wielbiciel RogeraBacona i Boecjusza, który znał wszystkie rodzaje wyliczeń, jakich mójintelekt nie był w stanie przełknąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl