[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A wiesz dlaczego, Renisenb? Ponieważ mamy oczy w naszym ciele, a nie w umyśle.Nie potrafimy wyobrazić sobie innego życia niż to, życia po śmierci.Możemy wyobrazić sobie tylko przedłużenie tego, co znamy.Nie mamy prawdziwej wiary w boga.Renisenb wpatrywała się w niego ze zdziwieniem.- Jak możesz tak mówić, Hori? Przecież mamy wielu, wielu bogów - tak wielu, że nie umiałabym ich wszystkich nazwać.- Właśnie wczoraj wieczorem mówiliśmy wszyscy, których wolimy.Sobek był za Sachmet, a Kait modli się zawsze do Mekshant.Kameni przysięga na Tota, co jest naturalne dla pisarza.Satipy jest za Horusem z głową sokoła, a także za naszym własnym Mereseerem.Jahmose mówi, że powinno się czcić Ptaha, ponieważ wszystko stworzył.Ja sama kocham Izydę.A Henet jest za naszym lokalnym bogiem - Amonem.Powiada, że istnieją przepowiednie, że Amon będzie największym bogiem w całym Egipcie.Zanosi mu więc ofiary już teraz, kiedy jeszcze jest małym bogiem.Jest też Ra, bóg Słońca i Ozyrys, przed którym ważone są serca zmarłych.- Renisenb przerwała zadyszana.Hori uśmiechał się do niej.- A jaka jest różnica między bogiem a człowiekiem?Spojrzała na niego uważnie.- Bogowie są.są magiczni!- To wszystko?- Nie wiem, co masz na myśli, Hori.- To, że dla ciebie bóg to tylko mężczyzna lub kobieta potrafiący robić rzeczy, których nie potrafią robić zwykli mężczyźni i zwykłe kobiety.- Mówisz takie dziwne rzeczy! Nie rozumiem cię.Spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale gdy tylko rzuciła okiem na dolinę w dole, coś innego przyciągnęło jej uwagę.- Popatrz - zawołała - Nofret rozmawia z Sobkiem.Śmieje się.Och - wstrzymała nagle oddech - nie, nic takiego.Myślałam, że Sobek ma zamiar ją uderzyć.Ona wraca do domu, a on idzie tutaj.Sobek zjawił się po chwili.Wyglądał jak chmura gradowa - Żeby krokodyl pożarł tę kobietę! - zawołał.- Mój ojciec był większym głupcem niż zwykle, gdy brał ją za konkubinę!- Co ci powiedziała? - spytał Hori ciekawie.- Obraziła mnie jak zwykle! Spytała, czy ojciec powierzył mi sprzedaż następnej partii drewna.Jej język kąsa jak wąż.Chętnie bym ją zabił.Zrobił kilka kroków, podniósł kamień i rzucił go w dolinę.Dźwięk kamienia odbijającego się od skał zdawał się sprawiać mu przyjemność.Podniósł większy kamień, odskoczył jednak do tyłu, gdy ukryty pod nim wąż sycząc podniósł głowę.Była to kobra.Chwytając ciężki kij Sobek zaatakował ją z wściekłością.Dobrze wymierzony cios roztrzaskał kark węża, ale Sobek walił dalej.Głowę odrzucił do tyłu, jego oczy iskrzyły się i mruczał po nosem jakieś słowa, które Renisenb ledwie dosłyszała i których nie mogła zrozumieć.- Przestań, Sobek, przestań - krzyknęła.- On nie żyje!Sobek przerwał, odrzucił kij i roześmiał się.- O jednego jadowitego węża mniej na świecie.- Roześmiał się znowu, odzyskał dobry humor i zaczął schodzić.- Sądzę, że Sobek.lubi zabijać! - powiedziała Renisenb zniżając głos.- Masz rację.Nie było w tych słowach zdziwienia.Hori potwierdzał tylko to, co najwidoczniej dobrze wiedział.Renisenb odwróciła się, aby na niego spojrzeć, i wolno powiedziała:- Węże są niebezpieczne.ale jak pięknie wyglądała ta kobra.Spojrzała na jej roztrzaskane, skręcone ciało.Z jakiejś nieznanej przyczyny poczuła ból w sercu.- Pamiętam, kiedy byliśmy wszyscy małymi dziećmi - marzycielsko odezwał się Hori - Sobek zaatakował Jahmosego.Jahmose był starszy o rok, ale Sobek był większy i silniejszy.Trzymał kamień i tłukł nim Jahmosego w głowę.Twoja matka wybiegła i rozdzieliła ich.Pamiętam, jak stała patrząc na Jahmosego i jak krzyczała: „Nie wolno ci robić takich rzeczy, Sobek, to niebezpieczne! Mówię ci, to niebezpieczne!”.- Po chwili dodał: - Była bardzo piękna.nawet jako dziecko tak sądziłem.Jesteś taka jak ona, Renisenb.- Naprawdę? - Renisenb odczuła zadowolenie.- Czy Jahmose był poważnie ranny?- Nie, nie było to tak poważne, jak wyglądało.Następnego dnia Sobek był bardzo chory.Być może coś zjadł, ale twoja matka powiedziała, że to przez jego gniew i upał - był środek lata.- Sobek jest bardzo gwałtowny - stwierdziła Renisenb w zadumie.Spojrzała raz jeszcze na martwego węża i odwrócił się z drżeniem.IIGdy Renisenb wróciła do domu, Kameni siedział przed gankiem ze zwojem papirusu.Śpiewał, przystanęła więc na chwilę i słuchała słów pieśni.- Pójdę do Memfis - śpiewał Kameni - pójdę do Ptaha, Pana Prawdy.Powiem Ptahowi, „Daj mi dziś w nocy mą siostrę”.Strumień jest winem, Ptah - sitowiem, Sechmet - lotosem, Earit - pączkiem, Nefretete - kwiatem.Powiem Ptakowi, „daj mi mą siostrę dziś w nocy.” Świt przedziera się przez jej piękność.Memfis jest naczyniem pełnym jabłek miłości przed jej jasnym obliczem.Podniósł oczy i uśmiechnął się do Renisenb.- Podoba ci się moja pieśń, Renisenb?- Co to za pieśń?- To pieśń miłosna z Memfis.Utkwił w niej wzrok śpiewając cicho:- Jej ramiona pełne są konarów persei, jej włosy ciężkie są od pomady.Jest jak Księżniczka Pana Dwóch Lądów.Rumieniec wypłynął na policzki Renisenb.Poszła szybko do domu i prawie zderzyła się z Nofret [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl