[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyniłam to potajemnie, ze wstydu przed Ryszardem, który udawał że nic nie wie, ale pewno wiedział najlepiej, kiedy wszystkie listy nieomylnie wracały do mnie.Poczta była daleko od Złotopola, a ludzie których używałam i przepłacałam,wszyscy widać przeciw mnie spiknięci, musieli te przesyłki najpierw doręczaćswojemu panu.Mijały tygodnie, od pana Tytusa ani znaku życia; Ryszard byłzawsze uprzejmy, ale coraz posępniejszy, i nie spuszczał mie z oka.Pewnegodnia wyjechał na cały dzień do miasta.Za powrotem, pózno już wieczorem wszedłdo mego pokoju; była to śmiałość której sobie jeszcze nigdy nie pozwolił.Uczułam po całem jego obejściu, że nadchodzi stanowcza chwila.Rzeczywiście,zaczął od słów, na które zarumieniłam sio, jak dziecko."Obiecałaś pani  mówił nic nie czynić bez mojej rady.Zbawienie twoje i córki zawisło od tegowarunku.Tymczasem dowiedziałem się, że pisujesz do pana Odonicza.Co piszesz,nie wiem, ale pewnie się usprawiedliwiasz.Sama pani rozważ: ja z całych siłpracuję aby tę sprawę w tajemnicy utrzymać, a ty jej szczegóły wypisujesz czarnona białem i poczcie powierzasz.Jest-to i nieostrożnie, i niewdzięcznie.Narzucasz się człowiekowi który ci okazuje pogardę, a pomiatasz człowiekiemktóryby życie za ciebie oddał.Zwiatowi przyjaciele odwrócili się od ciebie wzłej godzinie, ja jeden zostałem ci wiernym i zostanę do śmierci, jeżeli mię nieodepchniesz.Ale trzeba też i moję cierpliwość oszczędzać.Nie bądz pani takbardzo pewna wygranej.Byłem dziś w mieście.Sprawa nasza niedobrze stoi.Przybadaniu świadków, jeden z kelnerów przypomniał sobie szczegół straszny.Widziałowej nocy, widział na własne oczy, jak Odonicz, wyszedłszy od pani, wchodził dotej Włoszki.Szwajcar także zaświadcza, że Odonicz dobrze po północy wracałdrugi raz do hotelu, a co najgorsze że nikt go nie widział wychodzącym.Tezeznania rzucają nowe i nie-spodziane światło na sprawę.Czy wiesz pani co mówią, nietylko między gminem,ale w sądach? Mówią że był potajemnie ożeniony z Romana, a gdy, sprzykrzywszyją.sobie, panią upodobał, zmówiliście się we dwoje, aby sprzątnąć tęzawadzającą żonę.Co mówię, we dwoje? użyliście i dziecka do pomocy, i tonajwięcej oburza opinią.Pani powiesz mi, że cała ta historya nieprawdziwa, aleczegóż to dowodzi, jeżeli prawdopodobna i wszyscy w nią uwierzą?" Ja wtedykrzyknęłam: Ale przecież pan nie wierzysz? A on się uśmiechnął jadowicie ipowiedział:" To zależy.Sędziowie napatrzą się tylu rzeczy niesłychanych, żewszystko mogą przypuścić.Widywano takie czyny między osobami najlepiejurodzonemi i wychowanemi.a przyznam się.upór pani w tej dziwnej wiernościdaje wiele do myślenia.Tylko wspólnictwo zbrodni zawiązuje takienieodgadnione stosunki." Słuchałam spiorunowana.Nie wiem czy te wieści krążyłyrzeczywiście między publicznością. Gdzież tam! Nie krążyły nigdy, przecież byłyby i do mnie doszły  przerwał zoburzeniem pan Tytus. Tak, ale ja z mojego zamknięcia nic nie mogłam sprawdzić, a jak Ryszard zacząłmi przytaczać artykuły kodeksu, wystawiać złośliwość pozorów, Boże mój! włosy mina głowie stanęły.Już widziałam Cesię, pana Tytusa i siebie, włóczonych potrybunałach.Kiedy uznał mię dosta-7tecznie nastraszoną, Ryszard zmienił głos i powiedział: "Jest jednak środekratunku, jedyny i nieomylny.Zostań pani moją żoną, a dowiedziesz swojejniewinności, najprzód w moich oczach, bo przestanę cię podejrzywać o tajemnezobowiązania, potem w oczach świata, bo świat przecież nie przypuści, abym sięmógł żenić z osobą której nie szanuję.Zostawiam pani trzy dni do namysłu.Jeżeli po trzech dniach przystaniesz, obiecuję cała.sprawę zatrzeć zupełnie,nazawsze.Jeżeli odmówisz, będę wiedział co myśleć.umyję ręce od wszelkiejobrony, a wtedy radzcie sobie ze sprawiedliwością, jak możecie." Panie Tytusie, miałam tyle odwagi, że prosiłam aby mi pozwolił jeszcze raz, ostatni raz,napisać do pana.Pozwolił wspaniałomyślnie.List mu chciałam przeczytać,odmówił, czem ostatecznie mię wzruszył.Nie wiedziałam że za drzwiami będzie goczytał i śmiał się ze mnie.Nie pamiętam w życiu dni dłuższych, jak te któreprzemęczyłam, czekając na odpowiedz od pana.Trzeciego dnia, jakby umyślnie natermin, przyszedł list.ale to znowu był mój własny, w kopercie z pańskimpodpisem.Odebrałam go przy obiedzie, a wieczorem byłam zaręczona z Ryszardem.Ja i Cesia odprawiłyśmy cichuteńko pokutę kościelną, za mimowolne odjęcie życiablizniemu: potem odbył się równie cicho ślub, podobny do pogrzebu, przynajmniejtakim się mnie wydawał.Po milczeniu dość długiem, Wiesław zapytał: I pani była bardzo nieszczęśliwa? Nie wiem, doprawdy, jak panu odpowiedzieć.Idąc za maż w takich warunkach, niespodziewałam się szczęścia, nie doznałam więc zawodu.Przyjęłam los ten, jakociężkie dopuszczenie Boże.Zrazu odchodząc od ołtarza, mąż mój powiedział:"Spodziewam się że pani zapomnisz swoich gustów światowych.Ja nie jestempodobny do pana Zapolskiego; moja żona musi lubić dom, być wierną, i kochającą." Wierną, ma się rozumieć; postanowiłam nią być i byłam do końca, w tymwzględzie sumienie moje nie przedstawia mi ani cienia wyrzutu.Ale aby stać siękochającą, niedość chcieć; pomimo wszelkich moich usiłowań, zawsze mi wymawianooziębłość.Polubić dom także łatwem nie było.Złotopol pięknie położony, alesmutny.Ogród pełen świerków, zielonawych wód, a.przytem i tajemniczychwspomnień.Kiedyś, pamiętam, chodząc z mężem nad wodą, zapytałam czy to prawdaże pierwsza jego żona się utopiła? Uśmiechnął się zagadkowo i odpowiedział: "Ajakże, prawda.Nic dziwnego, to była waryatka." I zaczął mówić o czem innem, jateż nie pytałam więcej, przekonana że się zawsze albo zamało, albo zawieledowiem.Mieszkanie mieliśmy niewygodne; pałacysko z pretensyą, a nieskończone.Ojciec Ryszarda zaczął go budować i w połowie dzieła umarł.Mój mąż wiekszączęść życia przemieszkał w mieście, a kiedy osiadł w Złotopolu i chciał budowękończyć, oka-zało się że początek już groził ruiną.Pokoje były ogromne, ale bez obić, schodyo drewnianych, tymczasowych poręczach.Wszędzie jakiś chłód i pustka.Ludność nawsi krnąbrna, służba ponura i wystrachana.Byłam niby panią domu, wszyscy mięniby z pokłonem słuchali, a nie wypełniali żadnego rozkazu, póki nie poszliopowiedzieć się panu.I tak, razu jednego, nie w rok ani we dwa, ale w sześć latpo ślubie, Scholastyka, poczciwa służąca, jedyna co przy wiązała się do mnie.ido Cesi (ją też jednę przywiozłam tu z sobą), przyniosła mi list od jakiejśdawnej mojej znajomej; list był zupełnie obojętny, ale go oddała, nie pokazawszypierwej panu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl