[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie ma potrzeby, sama potrafię to załatwić syknęła. Powiedziałem, że pojadę, to pojadę.Szkoda się było z nim kłócić.Wiedziała, że i tak zrobi to, co wbił sobie do głowy.Bert zatrzymał taksówkę, a gdy zbliżali się już do miasta, zażądał nagle: Opowiedz mi coś o swoich rodzicach.Przypuszczała, że będzie chciał prowadzićuprzejmą konwersację.Dlatego opisała mu życie rodziców w Indianapolis.Lepsze to niżwściekłe gapienie się na siebie.Opowiedziała mu wszystko, o czym sądziła, że może gozainteresować, a Bert słuchał jej cierpliwie.Kiedy taksówka zatrzymała się przed budynkiem,Lucy nie była już taka spięta.Pomimo to czuła się trochę rozdygotana, kiedy nacisnęła guzik dzwonka przy drzwiach.Nie chciała po prostu otworzyć i wejść do środka, choć było to jej mieszkanie. Lucy, dziecko tak nam cię brakowało zawołała Grace Andrews porywając córkę wramiona.Za nią stał John Andrews.Mimo że również on cieszył się ze spotkania z córką, lustrowałnieufnie stojącego za nią mężczyznę. Mamo, tato pozwólcie, że wam przedstawię Berta Edwardsa powiedziała Lucynerwowo i usunęła się na bok, żeby wpuścić Berta.Bert wyciągnął rękę, którą John Andrews uścisnął bez wahania. Lucy wiele mi już o państwu opowiadała rzekł Bert tak że mam uczucie, jakbyśmyznali się od dawna.Ojciec Lucy poddał wysokiego, przystojnego mężczyznę drugim krytycznymoględzinom. Miło mi pana poznać, mr.Edwards powiedział w końcu. Proszę mi mówić Bert. Bert uśmiechnął się rozbrajająco.Lucy czuła, jak wzbiera w niej gniew.Bert potrafił być uosobieniem wdzięku, kiedyuważał to za wskazane.Rzut oka na twarz ojca zdradził jej, że Bert znowu ujął sobie kogoś.Grace Andrews uśmiechnęła się w zamyśleniu.Pochwyciła wymianę spojrzeń międzymężczyzną i swoją córką i wiedziała, że coś ich łączy. Lucy, usiądzmy może w salonie.Twój ojciec i ja chcielibyśmy wiedzieć wszystko otwojej pracy powiedziała.Idąc przodem Lucy usłyszała, że Bert i ojciec wdali się już w rozmowę.Jakby się w korcumaku szukali, pomyślała i uświadomiła sobie, że ją to denerwuje. Co z tobą, dziecko? Wyglądasz na trochę wyczerpaną zauważyła Grace Andrews. Nie, wszystko jest w najlepszym porządku skłamała Lucy. Może jestem troszkęzmęczona, bo Bert i ja mamy za sobą dosyć długą podróż. Ach tak. Grace Andrews ponownie przyjrzała się córce dokładnie.Kiedy zezdumieniem pochwyciła spojrzenie, jakie Lucy posłała mężczyznie, wiedziała, co się międzynimi rozgrywa: Lucy jest zakochana w człowieku, z którym rozmawia właśnie jej ojciec.Ostatecznie możesz mi opowiedzieć wszystko pózniej rzekła.Lucy wiedziała, że padną nieprzyjemne pytania.Ale sama nie była jeszcze gotowa o tymmówić.Kłopotliwe pytanie zadał jednak John Andrews. No to powiedz mi, Lucy, gdzie byłaś w ostatnich dniach.Co to za wyspa, o którejmówiła nam Mama Lola? Ilu tam mieszka ludzi? Byliśmy tam sami włączył się Bert.Nie uszedł jego uwagi wyraz przerażenia natwarzy Lucy. Sami! zawołała Grace Andrews.Lucy splotła kurczowo dłonie.Krew szumiała jej wskroniach. Może mi pan to bliżej wyjaśnić? spytał John Andrews nieco podniesionym głosem. Lucy i ja musieliśmy podjąć trudną decyzję.Pomyśleliśmy więc, że lepiej będziespędzić te kilka dni na osobności. Bert zrobił przerwę.John Andrews odetchnął głęboko, amatka Lucy zbladła. Przybycie państwa ciągnął Bert nie mogło wypaść wkorzystniejszym momencie: otóż Lucy i ja zamierzamy się pobrać. Co? zawołała Grace Andrews i kilka razy przełknęła ślinę. Lucy, dlaczego nam otym nic nie napisałaś?Z twarzy Lucy uciekła cała krew.I choć zastanawiała się usilnie, nie przyszła jej dogłowy żadna sensowna odpowiedz.Wszak była tak samo zaskoczona jak rodzice.Jak onśmiał? Chyba go zamorduję! Robi to tylko po to, żeby wprawić mnie w zakłopotanie,pomyślała. No cóż, ja. wydusiła z trudem. Lucy chciała poczekać, aż upewni się o swoich uczuciach do mnie przerwał jejjąkanie Bert. I teraz jesteś już pewna? spytała Grace Andrews. O tak, mamo.Jestem całkowicie pewna swoich uczuć do Berta. To przynajmniej byłoprawdą.Lucy posłała Bertowi najbardziej lodowate i zabójcze spojrzenie, na jakie mogła sięzdobyć. No cóż, muszę przyznać, że jestem lekko zaszokowany rzekł po chwili John Andrews. Jako ojciec Lucy muszę jednak również przyznać, że akceptuję jej wybór.Zawsze sobiemówiłem, że potrafię ocenić człowieka na pierwszy rzut oka, i nie inaczej było także w panaprzypadku, mój drogi Bercie.Od razu, ledwo pana ujrzałem, wiedziałem, że jest panwłaściwym mężczyzną dla Lucy. Podszedł do Berta i poklepał go po ramieniu. Lucy jużod dłuższego czasu potrzebuje silnej ręki.Moja żona i ja mimo wszystko dosyć jąrozpieściliśmy.Ale pan jest człowiekiem, który da sobie z nią radę. John, nie możesz chyba powiedzieć, że Lucy jest rozpieszczona zaprotestowała GraceAndrews. Ach, wiesz przecież, co mam na myśli, i Lucy też wie.Ponieważ jest jedynaczką, a wdodatku stworzeniem tak słodkim i miłym, zawsze było nam trudno odmówić jejczegokolwiek. Mrugnął porozumiewawczo do córki.Lucy pojęła dopiero teraz, w jakiej niezręcznej sytuacji postawił ją Bert.Zanim zdążyłasię odezwać, znów usłyszała jego głos: Po drodze rozmawialiśmy o tym, jak bardzo się cieszymy, że będziecie państwo tutaj nanaszych zaręczynach.I pózniej, kiedy ustalimy termin ślubu, też naturalnie przylecicie naHawaje, prawda? Musicie być koniecznie na naszym weselu.Oczywiście koszty przelotu japokrywam. Ale czy to nie będzie dla pana za drogo? spytała z zatroskaniem Grace Andrews.Lucy posłała jej błagalne spojrzenie, żeby nie pyta ła dalej. Zapewniam panią, mrs.Andrews, że nie zrujnuje mnie to rzekł Bert, uśmiechając sięprzy tym ujmująco.Lucy wiedziała, że nie upłynie dużo czasu, gdy również matka ulegnie czarowi tegomężczyzny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]