[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmarszczył czoło i po raz kolejnypodkręcił wąsa.- Co się stało? - spytał Liebermann, dostrzegając wysiłek myślowy przyjaciela. - Nic - odparł Rheinhardt.Po czym, utkwiwszy w Liebermannie melancholijnespojrzenie podkrążonych oczu, rzekł: - Zrobi coś takiego znowu, prawda?- Tak - przyznał Liebermann bez ogródek.- I spodziewam się, że już wkrótce.9Sala była wypełniona, rozbrzmiewała szumem rozmów prowadzonychprzytłumionymi głosami.Zgromadzeni byli dobrze ubrani (ze skłonnością do prostoty) izasiedli w ławkach ustawionych w kształt podkowy.Atmosfera przypominała tę, jakąwyczuwa się w teatrze tuż przed podniesieniem kurtyny, lecz była zarazem kościelna:stanowiła dziwne połączenie ekscytacji i powagi.W pierwszej ławce w pobliżu drewnianegotronu stali profesor Foch, Andreas Olbricht i Hermann Aschenbrandt.Profesor wyjął zkieszonki zegarek, otworzył kopertę i skontrolował czas.- Spóznia się - rzekł Olbricht.- Tak - odparł oschłym tonem profesor.Drzwi w głębi sali otworzyły się ze skrzypnięciem i do środka wkroczył niski pulchnymężczyzna.Płonęły mu policzki i był najwyrazniej w dobrym nastroju.Uśmiechał się szerokoi promiennie.Zatrzymał się, by uścisnąć dłoń paru członkom zgromadzenia, i widziano, jakenergicznie kiwa głową w odpowiedzi na pytania.- Hainisch wygląda na niezmiernie zadowolonego - stwierdził Olbricht.- W takim razie, on musiał przybyć - skonstatował Aschenbrandt.Wkrótce monotonnyszmer, który przenikał salę, zastąpił szelest szepcących głosów.Zaczęły wyodrębniać sięniektóre słowa:- Już jest.- Geniusz.- Znakomitość.- Sława.Pulchny mężczyzna zajął miejsce zarezerwowane dla niego na drugim końcupodkowy i gestem powitał profesora, który odpowiedział krótkim, gwałtownym skinieniemgłowy przypominającym dziobnięcie ptaka.Nagle drzwi otworzyły się ponownie i jakiś glos zawołał:- Proszę powstać na cześć pierwszego intendenta Zakonu Pierwot nego Ognia!Zgromadzeni wstali.Do sali wkroczył Gustav von Triebenbach odzia ny wceremonialną czerwoną pelerynę z gronostajowym wykończeniem Niósł bogato zdobionąlaskę, którą odpychał się niczym gondolier wio słem wprawiający w ruch swoją łódz.Za vonTriebenbachem stąpał służący w liberii, prowadząc z prawej strony pod ramię niezwykłegotowarzysza - mężczyznę po pięćdziesiątce, z długą, niesforną, siwą brodąj i wielkimi, niewspółmiernie ciemnymi krzaczastymi wąsami.Miał on naj sobie dość bezkształtnąwelwetową czapkę z daszkiem, która wydawałaby? się całkowicie na miejscu wciśnięta nagłowę renesansowego dworzanina;; Jednak najbardziej uderzającym elementem jegopowierzchowności były bawełniane bandaże owinięte dookoła górnej połowy głowy.Twarzpowyżej koniuszka nosa była całkowicie niewidoczna.Gdy trzej mężczyzni przeszli na przód sali, zgromadzeni zaczęli klaskać i wkrótcezamknięta pod sklepieniem przestrzeń rozbrzmiewała gwarem entuzjastycznej owacji.Służący w liberii pomógł człowiekowi w bandażach wspiąć się drewniany tron, alemężczyzna poruszał się chwiejnie: nagły ruch rąk które rozpaczliwie wpadły w pustkę -świadczył o chwili niepewności.W końcu jednak udało mu się usadowić między ślimakowatoskręconymi poręczami fotela, a wtedy służący skłonił się i wycofał.Von Triebenbach stanął na przedzie sali i podniósł prawe ramię.- Heil und Sieg!Towarzystwo odpowiedziało tym samym gestem i powtórzyło okrzyk bitewny.Gdy umilkły oklaski, mężczyzni usiedli i wkrótce zaległa cisza.Vorii Triebenbachspuścił głowę i przemówił:- O pierwotne światło, ofiaruj nam pocieszenie, uświęć nasze ognisko i oczyść nasząkrew.Wybaw nas od przeszkód oraz sideł naszych; wrogów i odziej nas w pancerzzbawienia.Zgromadzenie odpowiedziało cichym:- Heil und Sieg.Von Triebenbach podniósł głowę.- Bracia.dzisiejszego wieczoru spotkało nas wielkie szczęście.- Płonące pochodniezwielokrotniały motyw gryfów na połyskującej, czerwonej pelerynie Triebenbacha.- Pośródstowarzyszeń, które poprzysięgły ocalić i chronić nasze chwalebne dziedzictwo - nasz język,naszą sztukę, nasze wartości - nazwisko Guida Karla Antona Lista stało się znane i wielceszanowane.Będzie on zaliczany do najznakomitszych myślicieli naszego wieku.Jednak zewzględu na dobro naszych najnowszych członków spoczywa na mnie obowiązek powiedzeniakilku słów gwoli wprowadzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl