[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mam inne sprawy. Do strażnika powiedział:  Może spędzić z nimdziesięć minut na osobności, a potem przyślij ją do mnie.Będę czekał w holu. Po tych słowach odszedł.Lisette uśmiechnęła się do siebie zadowolona, że nie musiała musugerować, aby nie wchodził.Podążyła za strażnikiem wzdłuż korytarza, apotem jeszcze po schodach.Hałas i smród nieustannie narastały.Teraz byłacałkiem pewna, że nikogo nie dałoby się stąd uratować.Znalazła się w długimpomieszczeniu z klatkami po obu stronach, pełnymi mężczyzn, kobiet, anawet małych dzieci.Ci, którzy byli tu najdłużej, mieli na sobie brudne szmaty.Ci, którzyprzybyli niedawno, wciąż nosili eleganckie ubrania, w których ich pojmano.Gdy strażnik i Lisette ich mijali, wyciągali do niej ręce  część, by ją o cośprosić, inni żeby chwycić jej pelerynę.Rozlegały się jęki i przekleństwa.Nieprzyglądała się im, próbowała jedynie wypatrzyć brata. Giradet!  wrzasnął strażnik. Giradet, wystąp!W najdalszej celi ludzie zrobili przejście dla kogoś, kto wyglądał jak202RLT szkielet w podartym ubraniu.Strażnik otworzył klatkę i wepchnął do niejLisette, która odwróciła się do niego z konsternacją. Miałam porozmawiać z więzniem na osobności, a nie w jego celi zaprotestowała. Na osobności w celi  burknął. Po rozmowie obywatelka da znać, toją wypuszczę.Lisette popatrzyła na brata.Ledwo go rozpoznała, był chudy, miałpopielatą twarz, oczy bez życia i brudne włosy.Jej serce się ścisnęło.Wiedziała, że to nie będzie łatwe.Patrzył na nią z niedowierzaniem. Ty też, Lissie?  wymamrotał. Nie, nie jestem uwięziona, a ty wkrótce odzyskasz wolność, tylkomnie wysłuchaj. Chwyciła go za ramię i zaciągnęła do kąta. Można ufaćtym ludziom? Zależy, co masz na myśli.Odwróciła się do kobiety w spłowiałej, różowej sukni oraz dodziewczynki, mniej więcej trzynastoletniej, zapewne córki więzniarki.Chybaniedawno je zatrzymano, gdyż nie były tak chude i zaniedbane jak resztauwięzionych.Lisette podała nieznajomej garść assignats, wiedząc, że możnaza nie kupić dodatkową żywność, wygody, a może nawet dobrego prawnika. Będziecie stały na straży?Kobieta chwyciła pieniądze i wepchnęła je do gorsetu, po czym stanęłamiędzy Lisette a resztą więzniów.Lisette zdjęła pelerynę i wręczyła jąkobiecie, a ta skinęła głową dziewczynce i obie rozpostarły płachtę, tworząccoś w rodzaju zasłony.Wszyscy zaczęli się śmiać, zastanawiając się, co sięwyprawia za materiałem, ale Lisette było wszystko jedno, co sobie myślą.Michel stał tyłem do ściany.Wydawał się oszołomiony.Lisette zuśmiechem pocałowała go w policzek.203RLT  Teraz się zamienimy rolami, ty i ja  wyszeptała i zaczęłarozwiązywać stan sukni. Pamiętasz, jak się bawiliśmy w dzieciństwie, żebyoszukać przyjaciół? Wyjdziesz stąd jako ja. Miałbym cię tutaj zostawić? Nigdy!  powiedział chrapliwymszeptem. Nie ma żadnego ryzyka.Będę tu godzinę lub dwie po twoim wyjściu,a potem ktoś przyjdzie i mnie uwolni.Niczego się nie obawiaj. Kto? Kto ma taką władzę poza tymi potworami, które mnie tuwsadziły? Mój mąż jest emisariuszem brytyjskiego rządu i ma ogromne wpływyw Paryżu.Wypuszczą mnie. Jesteś pewna? Tak  skłamała. Jestem tego pewna.Francuski rząd nie może robićsobie wroga z Anglii.Ma zbyt wiele do stracenia.Gdy rozwiązała suknię, mogła ją zdjąć, a po ściągnięciu halki pozostaław męskiej koszuli i w bryczesach.Michel posłusznie zdjął niegdyś pięknyfrak z jedwabiu w kolorze burgunda, obecnie brudny i podarty, a Lisettepomogła mu wejść w halkę oraz suknię i zasznurowała stan, Teraz owiń się peleryną i włóż kaptur  mruknęła. Jesteś paniąDrymore i oczekujesz szacunku, ale nie odzywaj się, jeśli nie będziesz dotego zmuszony.Jeżeli zobaczysz Anglika w pełnym przepychu stroju, unikajgo za wszelką cenę.To nasz wuj, ale nie można mu wierzyć.Idz do brytyj-skiej ambasady i czekaj na mojego męża.Daj mu to. Wcisnęła list w dekoltsukni. To dowód, że ja cię przysyłam.A to pozwolenie dla madameDrymore na wizytę u więznia Giradeta.Może ci być potrzebne. Oddała muswoje rękawiczki. Lepiej je włóż, bo dłonie cię zdradzą. Następnienarzuciła na siebie podarty frak.Przemiana się dokonała.204RLT  Podejdę z tobą do kraty. Lepiej nie  odezwała się więzniarka. Jest pani zbyt czysta i dobrzeodżywiona.Proszę przykucnąć pod ścianą i ukryć twarz w dłoniach.Jawezwę strażnika.Pozostali więzniowie patrzyli, jak kobieta i Michel podchodzą dobramki.Lisette nie sądziła, żeby chociaż przez chwilę dali się zwieść, ale niktnie zdradził.Każdy skorzystałby z szansy ucieczki, gdyby mógł.Strażnik przeszedł wolno korytarzem i otworzył kratę. Dobrze było?  spytał lubieżnie, ponieważ Michel zasłaniał twarzkapturem.Lisette patrzyła, jak zachowanie brata się zmienia.Michel nagle stał sięnią.Nie zapomniał dziecięcej gry, która zawsze kończyła się śmiechem.Teraz nikt się nie śmiał, nawet więzniowie przestali pokrzykiwać.Michelminął inne cele, wszedł po schodach i zniknął jej z oczu.Nie musiała udawaćprzygnębienia, bo rozpacz zalała ją niczym wielka, morska fala.Lisettewybuchnęła płaczem.Optymizm Jaya wyparował w ambasadzie, gdy madame Gilbertpowiedziała, że pani Drymore wróciła i znowu wyszła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl