[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Freeman skonstatował:- To, co napisałem, nie wygląda mo\e zbyt imponująco, ale prze\yłem dobre \ycie i znikim bym się nie zamienił.Major Richard Winters tak\e spisał dla mnie swoją powojenną historię.Po zwolnieniu ze słu\by wojskowej 29 listopada 1945 roku Lewis Nixon zaprosił mniedo Nowego Jorku i przedstawił swoim rodzicom.Jego ojciec zaproponował mi pracę i takzostałem dyrektorem personalnym Zakładów Azotowych Nixona w Nixon, w stanie NewJersey.Wykonując tę pracę, skorzystałem ze stypendium kombatanckiego, skończyłem studiaw zakresie zarządzania na Uniwersytecie Rutgersa.Po uzyskaniu dyplomu w 1950 rokuzostałem mianowany dyrektorem generalnym zakładów w Nixon.W 1948 roku o\eniłem się z Esthel Estoppey.Mamy dwoje dzieci.Tim skończyłanglistykę ma Uniwersytecie Stanu Pensylwania, a Jill skończyła Albright College.W czasiewojny koreańskiej powołano mnie z rezerwy do słu\by czynnej.W Fort Dix, w New Jersey,zostałem oficerem planowania i szkolenia (S-3) sztabu pułku.Po demobilizacji wróciłem doPensylwanii, sprzedawałem produkty farmaceutyczne dla zwierząt i mieszanki witaminowefirmom produkującym pasze.W 1951 roku kupiłem farmę u podnó\a Blue Mountain, jakieśdziesięć kilometrów na wschód od Indiantown Gap.Tam znalazłem ciszę i spokój, które sobieobiecałem w D-Day.Ten opis w typowy dla Wintersa sposób przemilcza jego osiągnięcia.śyje skromniena swojej farmie lub w małym domku w Hershey, ale jest człowiekiem bogatym.Karierę idostatek zawdzięcza stworzeniu i udanemu wprowadzeniu na rynek nowych pasz dla bydła zdodatkami witaminowymi oraz innych produktów hodowlanych, które zrewolucjonizowałyprzemysł spo\ywczy.To chyba najłagodniejszy człowiek, jakiego znam.W lipcu 1990 roku, kiedy skończyłmi opowiadać o tym, jak znieśli siłami jednego plutonu niemiecką kompanię na waleprzeciwpowodziowym 5 pazdziernika 1944 roku, ruszyliśmy na spacer wokół stawu na jegofarmie.Stado około trzydziestu kanadyjskich gęsi wystartowało z niego, pozostawiając zasobą jedną, która płaczliwie gęgała za resztą.Winters wyjaśnił mi, \e miała złamane skrzydło.Powiedziałem wtedy:- Mo\e lepiej byłoby ją zastrzelić, zanim jakiś lis zadusi.Wrzucić do zamra\arki ibędzie jak znalazł na Zwięto Dziękczynienia.Popatrzył na mnie osłupiały.- Jak mógłbym zrobić coś takiego? - zapytał, przera\ony samą myślą o podobnymbarbarzyństwie.Major Winters nie jest dziś zdolny nawet do myśli o zadaniu gwałtu jakiejkolwiek\ywej istocie.Nigdy nie podnosi głosu, gardzi wyolbrzymianiem swego udziału w wojnie, takpowszechnym u niektórych kombatantów, pozerstwem i chełpliwością.Osiągnął w \yciudokładnie to, czego chciał, spokój i ciszę, którą sobie obiecywał, kładąc się spać w nocy z 6na 7 czerwca 1944 roku.Oraz dozgonny szacunek i miłość wszystkich tych, którymidowodził w kompanii E w latach II wojny światowej.W jednym z wydań swego Spazmatycznego Biuletynu Mike Ranney napisał:Wracając myślami do dni kompanii E, przypominam sobie odpowiedz, jakiejudzieliłem wiele lat temu wnuczkowi, który przyszedł do mnie i zapytał:- Dziadku, czy ty byłeś w czasie wojny bohaterem?Odparłem mu wtedy:- Nie, ale słu\yłem w kompanii bohaterów.Podziękowania i zródłaJesienią 1988 roku weterani kompanii E 506 pułku piechoty spadochronowej 101Dywizji Powietrznodesantowej odbywali swój zjazd w Nowym Orleanie.Jako dyrektorCentrum Eisenhowera Uniwersytetu Nowego Orleanu, wraz z moim zastępcą RonemDrezem, pojechałem do ich hotelu, by nagrywać relacje o D-Day do naszego archiwum.Tobyła doskonała okazja, tym bardziej \e kompania E odegrała tamtego dnia bardzo wa\ną rolę,śmiałym atakiem unieszkodliwiając niemiecką baterię, która blokowała dostęp z odcinkaUtah w głąb lądu.Kiedy major Richard Winters, jeden z jej pierwszych oficerów, potem dowódca, awreszcie dowódca 2 batalionu, przeczytał stenogram z tych relacji, był niemile zaskoczonypewnymi nieścisłymi i przesadnymi stwierdzeniami.Nalegał, bym sprostował nieścisłości.Wlutym 1990 roku Winters, Forrest Guth i Carwood Lipton zebrali się w Pass Christian wstanie Missisipi u Waltera Gordona.Jako \e mieszkam w Bay St.Louis, naprzeciw PassChristian po drugiej stronie zatoki, Gordon jest moim sąsiadem.Zadzwonił do mnie i zapytał,czy nie chciałbym wpaść, \eby jeszcze porozmawiać z weteranami kompanii E.Jasne, \echciałem! Tyle \e w tym celu zaprosiłem ich do siebie.Spędziliśmy wspaniałe, bardzoowocne popołudnie w moim gabinecie nad rozło\onymi mapami, przy włączonymmagnetofonie.Potem, przy pieczeni mojej \ony Moiry, panowie wspominali o swoichpózniejszych doświadczeniach w Normandii, w Holandii, Belgii, Niemczech i Austrii.Wszyscy czytali moją poprzednią ksią\kę, Pegasus Bridge; Centrum Eisenhoweradawało ją ka\demu weteranowi, który zgodził się zło\yć swoją relację do jego zbiorów.ToWinters podsunął mi pomysł, \e historia kompanii E mogłaby się stać kanwą kolejnej ksią\ki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]