[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pobiegł do łazienki, aleskurcze żołądka ustąpiły.Złapał kilka głębokich oddechów i rozluznił się, a potem wró-cił do pokoju.Była tam już Candy ze śniadaniem.192  Co się stało?  zapytała. Nic, nic  zbył ją nieuważnie. Miałem jakiś dziwny skurcz żołądka. Jesteś mało odporny, zawodniku  powiedziała z uśmiechem. Muszę popraco-wać nad twoją kondycją.A teraz jedzmy, bo jestem piekielnie głodna.Jadł bez apetytu, unikając badawczych spojrzeń Candy.Przez chwilę panowało mil-czenie, które przerwała Candy: Nie mów mi, że nic się nie stało.Przecież widzę.Czy to. zawahała się  czy toma jakiś związek z nami? Skąd ci to przyszło do głowy, malutka?  pogładził ją po włosach. Jeśli tak, to w porządku. Rozsiadła się wygodnie i wróciła do jedzenia.Potemspojrzała na niego spod rzęs i powiedziała surowo  Nie nazywaj mnie malutką.Ktocię przed chwilą pokonał? Ty  przyznał ze skruchą. A razem pokonamy wszystkie przeciwności, nie sądzisz? Może.Ktoś zapukał delikatnie do drzwi. Proszę!  krzyknęła Candy, a Daniel przykrył się kołdrą.Do pokoju weszła Almaz wideocomem w ręku. To do ciebie, Daniel. Do mnie?  zdumiał się. Kto mnie tu odnalazł? Nordmann  szepnęła. Czy wiesz, kim on jest teraz?Pokręcił przecząco głową. Prezes Rządu Tymczasowego, a w przyszłości prawdopodobnie głowa państwa.Daniel odebrał z jej rąk aparat i rzucił do mikrofonu: Słucham! Daniel?  usłyszał głos Nordmanna. Tak, to ja. Nareszcie cię odnalezliśmy, chłopcze! Jesteś mi bardzo potrzebny.Zupełnie niewiedziałbym, jak cię odnalezć, gdyby nie pomoc pułkownika Trenta. Pułkownika? Tak, awansowałem go dzisiaj rano, bo oddał sprawie znaczne przysługi, a przytym to prawdziwy fachowiec.A teraz do rzeczy! Chce, żebyś zajął się organizacją służbochrony naszego młodego państwa.Nigdy nie zapomnę, że dzięki tobie przetrwałemnajtrudniejszy czas, a nadchodzące lata wcale nic będą łatwiejsze.Chcę, żebyś pomógłmi opanować rozhukane żywioły.Niezapomniany Wargacz z pewnością byłby zadowo-lony z mojego wyboru.Zresztą, muszę lojalnie przyznać, że pomysł ten podsunęła miBerta, która służy mi nieocenioną pomocą w kontakcie z lovittami.Wiesz? Mimo żesympatyzuję z nimi, to nie zawsze rozumiem ich reakcje, a i oni nie zawsze są skłonni193 podporządkować się moim decyzjom.Na razie imię Wargacza działa jak magiczne za-klęcie, ale jak długo jeszcze? Potrzebuję ciebie i to szybko.Myślę, że mi nie odmówisz,chłopcze? Mam inne plany  powiedział twardo Daniel. Czy to twoja ostateczna odpowiedz? Tak. Szkoda.Liczyłem na ciebie. Nordmann rozłączył się. Czego chciał?  zapytała zaintrygowana Candy. Nic takiego. odparł lekceważąco. Chciał, żebym zajął się organizacją na-stępnych zawodów. To będą zawody?  w głosie Almy było zdumienie. Wcześniej niż się spodziewasz, tyle że na widowni siedzieć będą lovitci. Coś takiego!  powiedziała Alma. Pójdę powiedzieć reszcie.Gdy wyszła z pokoju, Candy spojrzała badawczo na Daniela i zapytała: Może jednak mi powiesz, jakie masz plany? Ja? %7ładnych  wzruszył ramionami. Mówiłeś mu przecież, że masz inne plany  nie ustępowała. Tak mi się tylko powiedziało. Będziesz startował? Nie  pokręcił wolno głową. Czuję, jakby w głowie otworzyła mi się jakaśklapka.Widzę więcej, rozumiem więcej.Nie, teraz już nie mógłbym startować. To dobrze  przytuliła się do niego. Nie chciałam ci tego mówić, ale nie zno-szę zawodów. Powiedziałaś mi to już przy pierwszym spotkaniu.Czyżbyś zapomniała?  Objąłją, ale spojrzenie miał nieobecne. Ach, prawda!  zgodziła się. Co zamierzasz robić? Nie wiem.Może opuścimy wyspę?  zapytał z nagłym ożywieniem. Chcesz wyjechać?  Odsunęła się od niego i spojrzała mu uważnie w oczy. Z tobą. Przycisnął ją do siebie. Dokąd? Nie wiem.Do jakiegoś egzotycznego, wolnego i zasobnego kraju. A są takie kraje? Są, na pewno. To szalony pomysł  stwierdziła. Nigdzie nie jadę.I ciebie też nie puszczę. Ale tutaj.Cóż nas czeka? Wiele się zmieniło.Przyszłość będzie lepsza, a to, co było  już nie wróci. Zmieniło się, to prawda, ale mniej niż myślisz, a ja już nie mógłbym żyć tak jakdawniej.194  Ani ja. To co będziemy robić? Chcę być z tobą, chcę mieć z tobą dzieci.Może.Może zostaniemy wśród nich? skinęła głową w kierunku drzwi, za którymi zniknęła Alma. Wśród temporystów? Mhm. I co? Będziemy tak po prostu trwać? Nie trwać, a żyć  poprawiła go. Tak po prostu? Tak po prostu  potwierdziła. To jest bezruch  odsunął ją gwałtownie. Wiesz, co to znaczy? Mięśnie wiot-czeją, instynkt tępieje, a refleks gaśnie.To nie dla mnie.Chyba nie chcesz, abym był takijak Jorgen? Zresztą, nawet gdybyś chciała, to nie mógłbym być taki.Nie.Candy, nie zno-szę bezruchu, nawet jeśli ty nazywasz to życiem.Dla mnie bezruch  to śmierć. Uspokój się, Daniel. Położyła mu rękę na piersi. Uspokój się.Wszystko ja-koś się ułoży. Jak myślisz?  zapytał z ożywieniem. Ilu killerów chodzi jeszcze po ulicach? Nie mam pojęcia  spojrzała na niego zaskoczona. Dlaczego pytasz? Czy Nordmann przyjmie ich na służbę? Skąd mogę wiedzieć? Teraz chyba będzie, inaczej.Po co Nordmann miałby ich za-trudniać? Jeżeli ich nie zatrudni, w co wątpię, to zaczną działalność na własny rachunek.Może nawet zdołają pociągnąć za sobą część lovittów? Może stworzą jakąś pseudoide-ologię, która usprawiedliwiać będzie przemoc  ożywiał się coraz bardziej. O czym tym mówisz, Daniel?  zapytała z niepokojem. Nie myślisz chyba. Dobrze!  przerwał jej. Zostaniemy wśród temporystów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl