[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunął sobie krzesło i usiadł tuż obokEllen.Jego zielone oczy zaborczo wpatrywały sięw jej zarumienioną ze szczęścia buzię.Uśmiechnął siędo niej czule.Colby zamówił kawę dla Johna, po czym przyjrzałmu się uważnie. Powiedziała ruchem głowy wskazał Ellen żenauczysz ją strzelać i znakować bydło. Owszem, jeśli tylko zechce odparł John. Rozumiem, że ma pan zastrzeżenia, ale.Colby głośno się roześmiał. Moja babcia świetnie strzelała.Raz nawet ściga-ła niedoszłego złodzieja po ulicach swojego miastecz-ka w Północnej Karolinie.Babcia była legendą tegomiasteczka. Nigdy mi o tym nie opowiadałeś! wykrzyk-nęła Ellen. Twoja mama była bardzo purytańska, dziecko. Colby lekko się skrzywił. Taka sama jak babciaGreene.Obie nie życzyły sobie, żeby wspominaćniekonwencjonalne zachowanie mojej szalonej bab-ki.Obawiały się, że mogłoby to zachęcić cię dorównie niestosownych czynów. Znowu się roze-śmiał. Ale widać krew ma swoje prawa. Chyba poraz pierwszy w życiu popatrzył na córkę z czułością.60 Diana Palmer Od małego byłaś rozpieszczana.Miałaś wszystko,co tylko można było kupić za pieniądze.Z tymczłowiekiem wskazał palcem Johna twoje życiebędzie wyglądało zupełnie inaczej.W każdym razieprzez kilka najbliższych lat dodał ze śmiechem. Pan mi przypomina mnie samego, panie Jacobs.Janie odziedziczyłem swojego majątku.W młodościpracowałem jako robotnik na farmie opowiadał,wprawiając tym w zdumienie swoją córkę. Wywo-ziłem gnój ze stajni i chlewów należących do pew-nego bogacza z naszego małego miasteczka w Północ-nej Karolinie.Było nas ośmioro rodzeństwa, a rodzicenie mieli żadnych pieniędzy do przekazania swoimpotomkom.Kiedy miałem dwanaście lat, wskoczy-łem do pociągu towarowego i pojechałem przed siebiena los szczęścia.Aresztowali mnie dopiero w NowymJorku.Straż kolejowa znalazła mnie śpiącego w wa-gonie bydlęcym.Zabrali mnie do biura ich szefa, gdzieakurat tego dnia zaszedł właściciel linii kolejowejw jakiejś sprawie związanej z prowadzeniem firmy.Zachowywałem się niegrzecznie i arogancko, alewidocznie zobaczył we mnie coś, co zrobiło na nimwrażenie.Był żonaty, ale nie miał dzieci.Tegosamego dnia zabrał mnie ze sobą do domu.Kazałżonie wyszorować mnie porządnie i elegancko ubrać.Po roku mieszkania u nich zostałem ich adoptowa-nym synem.Kiedy mój przybrany ojciec umarł,zostawił mi w spadku całe przedsiębiorstwo.Alewtedy już dobrze sobie radziłem w interesach. Tato! zawołała Ellen. Nigdy nie wspomina-łeś o swoich przybranych rodzicach.Nie miałamZałożyciel rodu 61pojęcia.A co się stało z twoimi prawdziwymirodzicami? Moi prawdziwi rodzice umarli na tyfus wkrótcepo tym, jak uciekłem z farmy.Moim rodzeństwemzaopiekowali się kuzyni.Kiedy zarobiłem swoje pierw-sze duże pieniądze, zatroszczyłem się o to, żebywszyscy mieli z czego żyć. Na pewno chciałeś mieć syna powiedziałasmutno Ellen żeby mu przekazać swój majątek.A tymczasem masz tylko mnie. Twoja matka umarła przy porodzie.Urodziłamartwego chłopca.Zaskakującym zwierzeniom ojca nie było końca.Ellen i John słuchali jak zahipnotyzowani, a TerranceColby opowiadał dalej. Tobie powiedziano, że twoja mama umarła nagorączkę, co jest tylko częściowo prawdą.Uważałem,że jesteś za mała, żeby zaraz po jej śmierci poznać całąprawdę.A kiedy już podrosłaś i chciałem ci powie-dzieć, babcia Greene mi nie pozwoliła.Wiesz, jakaona jest, zawsze taka strasznie konwencjonalna.Towypada, a tamto nie wypada. Urwał i głębokowestchnął. Przypuszczam, że kiedy tylko się dowie,co chcesz zrobić, przyjedzie pierwszym pociągiem,żeby cię ratować.I wezmie ze sobą tylu wnuków, ilutylko uda jej się namówić na tę eskapadę.I wszyscybędą starali się przekonać cię, że nie wypada, aby takabogata panna robiła takie głupstwo.Ellen skinęła głową, choć po raz pierwszy podczastej rozmowy naprawdę trochę się zdenerwowała. Tak, tak przytaknęła. Masz rację, ojcze.62 Diana PalmerBabcia jest niemożliwa.znaczy.chciałam powie-dzieć: fantastyczna.Przez moment wszyscy milczeli.Pierwszy ode-zwał się John, jakby celowo zmieniając temat. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby miećsyna John uśmiechnął się ciepło do Ellen ale bardzolubię małe dziewczynki.Dla mnie mogą być tylkosame córeczki.Skonfundowana Ellen zaczerwieniła się po uszy. Może najpierw porozmawialibyśmy o małżeń-stwie.Oczywiście, jeśli nie macie nic przeciwko temu odezwał się Colby drwiąco. Co byś pan chciałw prezencie ślubnym, panie Jacobs?John całkiem stracił rezon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]