[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy nosili kevlarowe hełmy ze słuchawką w lewym uchu i mikrofo-nem włóknowym tuż pod dolną wargą.Teraz nie korzystali z bezprzewodowegosystemu łączności Motorola, bo większość ćwiczyła wymowę okrzyków  Rzućbroń!",  Na podłogę!" i  Zamknij się, kurwa!" po rosyjsku.Hawke, Stoke, Brock i Hynson stali z boku i powtarzali po raz ostatni in-strukcje z kapitanem okrętu podwodnego.Najważniejsza była teraz koordyna-cja.Nie mogli sobie pozwolić na najmniejszy błąd z czyjejkolwiek strony.Hawke spojrzał na zegarek.Dziesięć minut.Byli gotowi.Pozostało im czekać i modlić się o telefon od Fanchy.Cukiernik Happy.To był on.Facet z przyjęcia urodzinowego w CoconutGrove, którego FBI nazywało Bombiarzem, jak powiedział Stoke.Krążył poświecie i wysadzał w powietrze ludzi, którzy nie podobali się Rosjanom.Happy i dwaj inni faceci siedzieli przy stoliku do kart, na którym stały prze-pełnione popielniczki, puste butelki i brudne szklanki.Wyglądali na rosyjskąobsługę maszynowni.Nosili poplamione olejem podkoszulki z ramiączkami.Cuchnęli potem, jakby dawno się nie myli.Jeden z nich przyjrzał się Fanchy od góry do dołu, wziął popielniczkę i wy-sypał zawartość na dywan.- Aups - powiedział ze śmiechem, wzbudzając wesołość towarzyszy.Patrzyli na Fanchę spod opuszczonych powiek, ich ręce sunęły po zatłuszczonychspodniach roboczych w kierunku kroczy.Grubas Happy zmrużył świńskie oczka i musnął ją nosem w ucho z dłoniąna jej pośladku, na szczęście był zbyt pijany, żeby ją zapamiętać z Miami.- Posprzątaj to, suko - rozkazał bełkotliwym głosem pełnym pożądania.Stał tuż za nią, czuła na szyi jego cuchnący oddech, ugniatał szorstkimi rękami314 jej pośladki, sięgał w górę pod pachy i ściskał jej piersi tak mocno, że się krzy-wiła.Nie był jeszcze tak blisko, by wyczuć broń, ale przysuwał się.Musiała się go pozbyć.Ich wszystkich.Natychmiast.- Okej - odrzekła i odeszła szybko od Happy'ego.Opadła na jedno kolano i zgarnęła dłonią pety i popiół z powrotem do po-pielniczki.Potem wstała i zaniosła jądo stolika między dwoma niepościelonymiłóżkami.Postawiła popielniczkę na blacie i usiadła na łóżku tym bardziej odda-lonym od drzwi.Zobaczyła czarne maski gazowe wiszące na oparciach krzeseł.A w kącie za stolikiem do kart zbiorniki, które widziała na plecach Happy'ego,kiedy terroryści opanowali statek.Mogła zginąć, ale przynajmniej to jedno za-grożenie miała szansę wyeliminować od razu.- Po co siedzisz na tym swoim pięknym tyłeczku, skarbie? - zapytał Happy z brooklyńskim akcentem.- Chłopcy chcą, żebyś zatańczyła.Uśmiechnęła się słodko.- Zatańczyć? - Wstała, sięgnęła za plecy i rozwiązała fartuszek.- Nie po-winnam najpierw zdjąć tego wszystkiego?- Jasne, mała.Zwietny pomysł- odparł Happy.- O to chodzi.Zdejmujwszystko.Ale powoli.- Powoli - powtórzyła z lubieżnym uśmiechem i wyciągnęła zza siebiedziewięciomilimetrowy pistolet.- Kurwa - zaklął Paddy.- Ty to powiedziałeś - odrzekła Fancha.Uniosła broń i nacisnęła spust.Cukiernik Happy dostał w krocze.Dała musekundę, żeby spojrzał w dół na rosnącą plamę krwi i uświadomił sobie, co gowłaśnie spotkało, a potem wpakowała mu kulę w twarz.Na grzbiecie nosawykwitła wiśniowoczarna plamka i kawałek czaszki wielkości mniej więcejćwierćdolarówki uderzył w ścianę za nim w rozbryzgu czerwonej mgiełki.Dwaj przerażeni mechanicy dali nura na podłogę.Zrobiła krok naprzód, że-by oddać czysty strzał do każdego.Nie spieszyła się, trzymała pistolet oburączprzed sobą, tak jak uczył ją Stoke na strzelnicy, celowała dokładnie i ściągaładelikatnie spust.Trafiła każdego z mężczyzn w głowę.Raz, potem drugi.Opadła z powrotem na łóżko i wyjęła telefon satelitarny.Dzięki Bogu zafunkcję szybkiego wybierania numeru.Ręce tak jej się trzęsły, że nie zdołałabywcisnąć więcej klawiszy niż jeden.- Stoke?- Fancha, jesteś cała?- Kochanie, właśnie zabiłam trzech ludzi.Chcieli.mnie zgwałcić i poprostu.Nic mi się nie stało.Happy nie żyje.Zastrzeliłam go.Te butle z gazem,o których ci mówiłam, są tutaj, w pokoju.Chyba zmieszczą się w oknie, jeśliuda mi się któreś otworzyć.315 - Wyrzuć je natychmiast, zgoda? Wolałbym, żeby na pokładzie nie byłogazu, kiedy tam wejdziemy.- Zaczekaj.Wróciła na linię minutę pózniej.- Butle za burtą.Nie ma już gazu.- Doskonale.A co z zakładnikami? Nadal są w jednym miejscu?- Tak.W sali balowej.Wszyscy.Większość próbuje spać na podłodze.Nie-którzy siedzą przy stolikach.Otacza ich dziesięciu uzbrojonych facetów.- Więc dziesięciu czuwa, dziesięciu ma wolne.Może śpią.Bardzo nampomogłaś.- Dzięki.- Ile ci zajmie droga na dół do sterowni, kochanie?- Dziesięć minut.Jeśli będę miała szczęście.- Nie licz na szczęście, bądz ostrożna.Kocham cię.Do zobaczenia!60Okręt podwodny tkwił na głębokości stu osiemdziesięciu metrów iutrzymywał neutralną pływalność.Pośrodku sterowni były dwa peryskopy na podwyższonej platformie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl