[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne w ostatnim stuleciu.- Dlaczego ktoś to zrobił? - zapytała Skye.Weebel uśmiechnął się tajemniczo i umieścił hełm pod szkłem powiększającymprzymocowanym do stołu warsztatowego.- Niech pani sama zobaczy, mademoiselle Labelle.Skye przyjrzała się włóczni przez lupę.- Grot i drzewce to właściwie jakiś napis.Litery i cyfry.Chodz, Charles, zobacz.Damay zajął jej miejsce.- To wygląda na równanie algebraiczne.- Tak, tak.Aha.Te\ tak myślę - zgodził się Weebel.- Ale nie potrafię tego rozszyfrować.Potrzebny jest specjalista.- Kurt uwa\a, \e ten hełm mo\e być kluczem do rozwiązania zagadki Fauchardów -powiedziała Skye.- Muszę go zabrać do Pary\a i pokazać kryptologowi albo matematykowina uniwersytecie.- Szkoda - zmartwił się Weebel.- Miałem nadzieję skopiować ów piękny hełm.Mo\epotem?- Właśnie, monsieur Weebel - powiedziała z uśmiechem Skue.- Mo\e potem.Weebel schował hełm z powrotem do skrzynki i wręczył jej.Skye i Darnay podziękowalimu i po\egnali się.Skye poprosiła Darnaya, \eby odwiózł ją na dworzec.Był rozczarowanyjej decyzją i próbował ją namówić, \eby została.Odrzekła, \e chce jak najszybciej wrócić doPary\a, ale obiecała, \e wkrótce przyjedzie na dłu\ej.- Skoro tak postanowiłaś, nie będę cię zatrzymywał - powiedział Darnay.- Zobaczysz sięz panem Austinem?- Mam nadzieję.Jesteśmy wstępnie umówieni na kolację.Dlaczego pytasz?- Boję się, \e mo\e ci grozić niebezpieczeństwo.Czułbym się lepiej, gdybym wiedział, \etwój przyjaciel czuwa nad tobą.- Sama potrafię o siebie zadbać, Charles.- Pocałowała go w policzki.- Ale jeśli to cięuspokoi, zadzwonię do Kurta z komórki.- Pewnie, \e będę spokojniejszy.Odezwij się po powrocie do domu.- Za bardzo się martwisz - odrzekła.- Ale dobrze, zatelefonuję do ciebie.Zgodnie z obietnicą zadzwoniła do Austina, kiedy w szybkim pociągu TGV pędziła napomoc.Recepcjonista w hotelu Kurta powiedział, \e pan Austin zostawił dla niej wiadomość.Prosił, by przekazać, \e musiał wyjechać w pilnej sprawie i będzie z nią w kontakcie.Zastanawiała się, co się mogło stać.Ale wiedziała, \e Austin jest człowiekiem czynu ijego nagły wyjazd nie zaskoczył jej.Była pewna, \e wkrótce się odezwie.Podró\ z Aixtrwała niecałe trzy godziny, pociąg dojechał do Pary\a póznym wieczorem.Złapała taksówkędo domu.Zapłaciła za kurs i szła w stronę drzwi, gdy ktoś zapytał głośno:- Ekskiuzez muwa.Parlej wu anglej?Odwróciła się.W świetle ulicznej latarni zobaczyła wysokiego mę\czyznę w średnimwieku.Obok stała uśmiechnięta kobieta z Michelin Green Guide w ręku.Turyści.Sądząc po kiepskiej wymowie, pewnie Amerykanie, pomyślała Skye.- Tak, mówię po angielsku - odpowiedziała.- Zgubili się państwo? Mę\czyznauśmiechnął się nieśmiało.- Jak zwykle.- Mój mą\ nie cierpi pytać o drogę nawet w domu - wyjaśniła kobieta.- Szukamy Luwru.Skye stłumiła śmiech.Zastanawiała się, po co ktoś chce znalezć Luwr w nocy.- To na prawym brzegu Sekwany.Kawałek drogi.Ale niedaleko jest stacja metra.Stamtąd dojadą państwo na miejsce.Powiem państwu, jak tam dojść. 146- Mamy w samochodzie plan miasta - odrzekła kobieta.- Mogłaby nam pani pokazać,gdzie jesteśmy?Jeszcze gorzej.Pary\ to nie miejsce dla kierowcy, który nie zna miasta.Poszła z nimi dosamochodu zaparkowanego przy krawę\niku.Kobieta otworzyła tylne drzwi, sięgnęła dośrodka, potem cofnęła głowę na zewnątrz.- Mogłaby pani wziąć plan z siedzenia, mojadroga? Bolą mnie plecy.- Oczywiście.- Trzymając torbę z hełmem w lewej ręce, Skye schyliła się, ale niezauwa\yła planu na siedzeniu.Nagle poczuła ukłucie w prawy pośladek, jakby u\ądliła jąpszczoła.Odruchowo dotknęła bolącego miejsca i zdała sobie sprawę, \e Amerykaniewpatrują się w nią uwa\nie.Nie wiadomo dlaczego ich twarze zaczęły się rozmazywać.- Dobrze się pani czuje, moja droga? - zapytała kobieta.Skye zesztywniał język.Niemogła wymówić słowa.- Mo\e pani na chwilę usiądzie? - powiedział mę\czyzna i wepchnął ją do samochodu.Jego głos zdawał się dochodzić z bardzo daleka.Była za słaba, \eby stawiać opór, kiedywyjął jej z rąk torbę z hełmem.Kobieta wśliznęła się do środka obok niej i zamknęła drzwi.Skye widziała niewyraznie, jak mę\czyzna okrą\a samochód i siada za kierownicą.Ruszyli.Wyjrzała przez szybę, ale zobaczyła tylko niewyraznie zamglone obrazy.Potem ogarnęła ją ciemność. 14729Trout sprawiał wra\enie bardzo zapracowanego naukowca.Patrzył na wykreswyświetlony na ekranie spektrometru i zapisywał swoje obserwacje w notesie.Po raz trzecianalizował tę samą próbkę minerału z Zaginionego Miasta, ale jego notatki nie miały nicwspólnego z obrazem na ekranie.Na podstawie informacji od MacLeana rysował z pamięcimapę wyspy.Obiekt nie wyglądał z zewnątrz na pracownię naukową.Laboratorium mieściło się wtrzech barakach, dawnych kwaterach personelu brytyjskiej bazy okrętów podwodnych, którakiedyś znajdowała się na wyspie.Dwa półcylindryczne budynki z blachy falistej zespawanorazem na końcach.Trzeci połączono z nimi prostopadle w połowie ich wspólnej długości i wten sposób całość uzyskała kształt litery T.Jeden barak słu\ył za magazyn zbiorników zpłynnym materiałem badawczym, resztę przestrzeni wykorzystywano do analiz naukowych.Matowe oliwkowe ściany zewnętrzne były pokryte rdzawymi plamami, obiekt sprawiałwra\enie zaniedbanego, ale wnętrze było ciepłe i jasno oświetlone.Przestronne laboratoriumwyposa\ono w najnowocześniejszą aparaturę badawczą.Pracownia przypominała Troutowiośrodek naukowy NUMA.Główna ró\nica polegała na obecności wartowników uzbrojonychw pistolety automatyczne, którzy pilnowali wszystkich drzwi.MacLean powiedział, \e przywieziono go tutaj samolotem, więc widział wyspę z lotuptaka.Gdy maszyna podchodziła do lądowania, zauwa\ył, \e wyspa ma kształt fili\anki.Wzdłu\ wybrze\a ciągnęły się wysokie klify, w jednym punkcie w ląd wrzynał się długitrójkątny basen portowy.Między portem a niskimi urwiskami, które przechodziły gwałtowniew wysoką skalną ścianę, biegła półkolista pla\a długa na niespełna kilometr.Nad wybrze\emkrą\yły stada białych ptaków morskich.Schron dla okrętów podwodnych mieścił się w głębi małej zatoki.Od kwater personeluznajdujących się ponad wejściem do schronu prowadziła wzdłu\ klifów droga wokół portu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]