[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Telefon nie ma tam zasięgu.- Na Gwiazdkę kupimy mu taką specjalną antenkęwzmacniającą - natychmiast postanowiła Cloe.- Widziałamreklamę w telewizji.Można rozmawiać przez telefon wwindzie i w piwnicy.Tata już zawsze będzie mógł się z namipołączyć.Fajnie, nie?- Fajnie - powiedziałam i się do niej uśmiechnęłam.Co za spryciula z tej mojej córki! Ciekawe, po kim ona toma?- A jak zabierzemy moje łóżko do samolotu? - Nieustępowała Cloe.- Nie zabierzemy.Tata kupi ci nowe łóżko - obiecałam.- W takim razie muszę do niego wieczorem zadzwonić -stwierdziła Cloe.- Bo on chyba nie wie, że ja najbardziej lubiękolor zielony.Jak myślisz?- Chyba nie wie - przytaknęłam.Skąd miałby wiedzieć?Nie widzieli się przecież od pół roku, a Cloe lubi ten kolordopiero od pięciu tygodni.Czyli od dnia, kiedy postanowiła,że jak dorośnie, to założy hodowlę żab.- Zadzwonię do taty imu powiem, że łóżko koniecznie ma być zielone - zapewniłamją.- A teraz wkładaj buty, podrzucę cię do babci.- Wykluczone, nie mogę dziś zająć się Cloe - powiedziałamama przez domofon.- Mam inne plany.Właśnie zadzwoniłaKrysia, że zdobyła bilety do filharmonii.Sama rozumiesz. Cloe wyglądała, jakby zamierzała się rozpłakać.- Nikt mnie nie chce - szepnęła z buzią w podkówkę.- Tynie masz dla mnie czasu, babci przeszkadzam, ciocia Izawyjechała do Anglii i już o mnie nie pamięta, a tata nie chcemnie widzieć.- Kto ci naopowiadał takich głupot? - wściekłam się.-Tata bardzo cię kocha, babcia i ciocia też.A ja nie marzę oniczym innym niż lepienie garnków razem z tobą.Chcesz iśćze mną do tej pani, która ma pięciu rudych synów? Pamiętasz,opowiadałam ci o nich.- Mówiłaś, że to nie są zajęcia dla dzieci i że nie ma tamdla mnie miejsca.- To dziecko najwyrazniej ma doskonałąpamięć, po mamusi.- I że ci chłopcy są bardzo smutni i napewno nie chcieliby się ze mną bawić.- Dziś nie będzie Lenki, wyjechała do Stanów, więcmiejsce się znajdzie.- Przytuliłam ją do siebie.- A Nora iMarta na pewno chętnie cię poznają.- Synowie Nory też? - Głosik Cloe stał się nagle zalotny.-Już nie są tacy smutni?Synowie Nory otoczyli Cloe wianuszkiem.Jeden przezdrugiego tłumaczyli jej, jak się toczy na kole, dlaczego glinęwyrabia się na gipsowym stole, co to jest szlam i mnóstwoinnych rzeczy.Nawet Nora była zaskoczona.- Podrapać, posmarować szlamem.I dopiero potem zlepićdwie powierzchnie.Dzięki temu nie rozejdzie się w czasieschnięcia ani w piecu - powtórzyła zdumiona za Jonkiem.Cloe z pomocą pięciu rudzielców zrobiła piękne pudełkona ołówki.Równiutkie ze wszystkich stron.Ze wzorkiem wszarotki.- To dla taty.On kocha Tatry, a symbolem Tatr jestszarotka - wyjaśniła Cloe głośno i wyraznie.- Mój tatamieszka we Francji, a tam w ogóle nie ma Tatr, wiecie?- A co jest? - zapytał Jeremi zdezorientowany. - Nic.Tam nie mają gór.Jest całkiem płasko i z każdegodomu widać morze - wyjaśnił mu Janek.- Mają góry, ale inne - wtrącił się Jonek.- Takie spiczaste,z zaokrąglonym końcem i na nich mieszkają pingwiny.Hmm.Chyba należało zrobić porządek z wiedzągeograficzną tych dzieci.A Nora nic, nie reagowała.Zupełniejakby tego nie słyszała! Byłam już pewna, że ma depresję.Osoba bez depresji nie mogła przecież słuchać tego spokojnie.W końcu to są jej dzieci, ich przyszłość powinna być dla niejnajważniejsza!- Nasz tata też kocha góry - powiedział Jędrek i wybiegł zpracowni.Julek popędził za nim.NORAZliczna ta córeczka Gośki.I jaka rezolutna! Ech.Zakażdym razem byliśmy z Jackiem przekonani, że urodzi namsię córka.Miała mieć na imię Julia.Zamiast niej urodził sięJulek.Julek i Julka - tak, to byłoby fajne.A więc czekaliśmyna młodszą siostrę dla naszego Juliana.Urodził się Jędrzej.Apotem blizniaki.I w końcu Jeremi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl