[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko przebiegało zgodnie z planem, słońce miałozajść dosłownie za sekundę.Gondolier wywiązał się zeswojego zadania.Teraz moja kolej.- Moja Serenissima - powtórzyłem, sięgając do kieszeni.-Kocham cię, chcę być z tobą do końca życia.Mogłem się pochylić i cię pocałować.To był ten moment.Zachód słońca.Mogłem to zrobić - i być z tobą do końca życia,zgodnie z weneckim wierzeniem.Ale ja chciałem więcej.Chciałem, żebyś powiedziała  tak".Właśnie wtedy.Chciałemwykorzystać to weneckie wierzenie do końca.Możeprzedobrzyłem?- Wyjdz za mnie! - wydusiłem z siebie, wyjmującpierścionek z pudełeczka i próbując włożyć ci go na palec.Zrobiłaś się purpurowa na twarzy.Cała purpurowa.Przezułamek sekundy miałem nadzieję, że to z radości.Ale nie.Twoje oczy, wąskie jak szparki i zimne jak lód, nie byłyradosne.Była w nich tylko złość, a nawet.czy to możliwe?Czy to była nienawiść???66 - Co to jest? - syknęłaś wściekłe.- Zwariowałeś?Pierścionek zaręczynowy?- Chcę być z tobą do końca życia.Kocham cię.Jesteśsłońcem i gwiazdą mojego życia.Serenissima.Pochyliłem się, żeby cię pocałować.Odepchnęłaś mnie.Słońce zaszło za budynki.Wiedziałem, że przegrałem.%7łe jestza pózno.Gondolier jęknął z zawodem.- Pierścionek! Jesteś żałosny! - wyjęłaś mi z dłoni złotekółeczko z brylantem.I znów ten ułamek sekundy nadziei, że założysz go sobiesama.%7łe z jakiegoś powodu nie chcesz, żebym ci go wsunął napalec, że chcesz mnie wyręczyć.Ale to był bardzo mały ułamek sekundy.Okamgnienie.Apotem.potem zobaczyłem, co planujesz.Za pózno.Pierścionek wylądował w kanale.- Stop! Stop! - krzyczałaś.Kolejna nadzieja.%7łe w momencie, kiedy to zrobiłaś,zrozumiałaś swój błąd.%7łe chcesz wysiąść i wyłowićpierścionek z wody.Niestety, nie.Ty po prostu chciałaś wysiąść.Jak naj-szybciej.I pobiec, gdziekolwiek, byle dalej ode mnie.67 ROZDZIAA 8PetrarkaGondolier był tak przerażony tym, co się stało, że nie wziąłode mnie pieniędzy.Wiedział, że chcę po prostu jaknajszybciej ruszyć za tobą w pogoń.Zatrzymać cię,porozmawiać, przeprosić.- Jezu, za co ty ją chciałeś przeprosić? - me mógł zrozumiećJacek, kiedy mu o tym opowiadałem po powrocie.- Za to, że jąkochasz? Za to, że chciałeś się z nią ożenić?- Ciągle chcę - kiwałem z przekonaniem głową.-Ale niepowinienem tego robić w taki sposób, stawiać jej w takiejsytuacji.To był błąd.- Jaki błąd? - stuknął się w głowę Marcin.- Kurwa, jakibłąd?!"Kobieta powinna płakać ze szczęścia, że ktoś ją takkocha i wkłada tyle wysiłku w to, żeby się oświadczyć w takisposób.Ona jest nienormalna.Nie rozumiem, co cię przy niejtrzyma.- Ona nie zawsze jest taka - powiedziałem cicho.I to była prawda.Przecież większość chwil, którespędzaliśmy razem, była piękna.Wspominam je całymidniami.Te długie spacery nad Wisłą.Wychodziliśmy zwydawnictwa i do póznego wieczora przechadzaliśmy sięwzdłuż rzeki.Latem, kiedy w kilkudziesięciu ogródkach tłumypiły piwo, a my umykaliśmy spod kół rowerzystów, i zimą,kiedy całymi godzinami nie spotykaliśmy68 nikogo.Całowaliśmy się pod mostem, jak jakieś napalonenastolatki.Raz nawet nie udało nam się powstrzymać przedzrobieniem czegoś więcej.W lutym, przy trzaskającymmrozie.Było z tobą pięknie.Namiętnie.Zabawnie.Tak częstoprzecież śmialiśmy się do łez.Byłaś cudowna.Przezdziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu, który razemspędzaliśmy, byłaś cudowna.Marcin i Jacek mieli spaczonyobraz sprawy, bo nie opowiadałem im za wiele o tychwspaniałych chwilach.One były tylko nasze.Opowiadałem zato o tych złych, trudnych.i dlatego mieli cię za potwora.Alety nie byłaś potworem.Dawałaś mi szczęście, jak nikt inny.- Co ty, kurwa, pierdolisz! Ta kobieta cię niszczyła! -denerwował się Marcin.- Ona potrzebuje psychoterapii, napewno ktoś ją kiedyś strasznie skrzywdził.Na pewno.Sama mi to kiedyś powiedziałaś.Oczywiście niewprost.Nie lubiłaś mówić o swojej przeszłości.Alepowiedziałaś, dokładnie pamiętam, tuż przed naszymrozstaniem:- Gdybyś wiedział, co ja przeżyłam, na wiele sprawpatrzyłbyś inaczej.Nie ośmieliłem się zapytać, co przeżyłaś.Ale wiem, żemusiało to być coś strasznego.I że miało coś wspólnego ztwoimi rodzicami, o których nie chciałaś mówić.Nigdy niewidziałem nawet ich zdjęcia.1 nigdy nie dowiedziałem się, coci zrobili.Co mogło skrzywdzić cię tak bardzo, że teraz bałaśsię miłości? Nie ośmieliłem się o to zapytać.Nie ośmieliłem się też zapytać o złotą obrączkę.Bardzodługo nie pytałem.Chwilami wydawało mi się nawet, że wogóle jej nie było.%7łe mi się coś przywidziało.Miałaś jąprzecież na palcu tylko raz, pierwszego dnia.Wtedy, kiedyprzyjmowałaś mnie do pracy i kiedy ze-69 mdlałem na progu twojego gabinetu.A potem.potem,kiedy się ocknąłem, już nie było jej na twojej dłoni.To byłopierwsze, co zauważyłem, otworzywszy oczy.Przez prawie rok nie zapytałem o tę obrączkę.A potem,kiedy już zamieszkaliśmy razem, zapytałem.I oczywiściewywołałem wybuch wściekłości.- Ta obrączka to przeszłość! A przeszłość to nie twojasprawa, nigdy o nią nie pytaj! Nigdy, rozumiesz?Rozumiałem.Rozumiałem słowo  nigdy" i starałem się jezapamiętać.%7łeby już ani razu tak cię nie zdenerwować.To jednak było niemożliwe.Było tyle rzeczy, o które niepowinienem nigdy pytać, o których nie powinienem w ogólewspominać.Zbyt wiele, by raz na jakiś czas nie dotknąć wrozmowie którejś z nich.Wśród tych rzeczy na samymszczycie było oczywiście małżeństwo i posiadanie dzieci.Równie wysoko była twoja przeszłość.Twoja, bo mojąwałkowaliśmy w nieskończoność.Byłaś zazdrosna nawet opocałunek na obozie sportowym w pierwszej licealnej! Nieprzeszkadzało mi to.Gdyby ci na mnie nie zależało, to byś niebyła zazdrosna, prawda? A więc pochlebiało mi twojezainteresowanie moją przeszłością.I to bardzo.Co jeszczebyło na tej liście? Twoi rodzice, których nigdy nie poznałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl