[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mają chyba nawet widoki z Marsa, choć Bóg tylko wie, kto chciałby czuć się jakna innej planecie.Jakby tego tutaj było za mało - dodał, regulując jasność.Zrobił krok w Bprzyglądając się widokowi z satysfakcją.- Gdy tylko pan się napije, ocenię pański stan izobaczymy, kiedy będzie można pana przywrócić do normalnego życia.Stratton siedział na brzegu łóżka i zastanawiał się, co takiego zrobił ten człowiek, żezasłużył na taką pracę.- Połknął pan język?Stratton spojrzał na lekarza.Wciąż nie czuł się dobrze i był zadowolony, że wyglądagorzej niż w rzeczywistości.- Słyszy mnie pan? Może pan mówić? - spytał doktor Mani, obdarzając go zawodowymuśmiechem.- Słyszę pana.- Dobrze.W takim razie - rzeki lekarz, wyciągając mały plastikowy pojemnik - napoczątek poproszę o próbkę moczu.Może pan to zrobić? - spytał, wręczając mu pojemnik.Stratton wziął go i zmusił się do uśmiechu.- Zostawię pana na chwilę - rzekł lekarz, wychodząc z pokoju.Stratton spojrzał na pojemnik i westchnął.Postanowił, że skoro jest w Styksie, jego misjaoficjalnie się zaczyna.Pomyślał, że jeżeli tak to potraktuje, będzie mógł puścić w niepamięćwszystkie dotychczasowe niepowodzenia i zacząć od nowa.Bez zdziwienia przyjął fakt, żezałożenie to w żadnym stopniu nie poprawiło mu samopoczucia.Christine szła szerokim, metalowym chodnikiem centralnego korytarza osłoniętego przedwodą kapiącą ze skalnych ścian i sufitu.Paru więzniów w maskach ze zbiornikami na plecachspryskiwało pleśń i wodorosty pieniące się w skalnych pęknięciach.Obok nich stał strażnik.- Dzień dobry - rzeki, gdy przechodziła, gapiąc się na jej pupę.Więzniowie zrobili to samo, przerwawszy pracę.Christine udała, że tego nie widzi.Odgłos jej kroków łączył się z szumem wody płynącejkanałami pod jej stopami i sykiem powietrza w przewodach nad głową.Z głębi korytarzadobiegł ją niewyrazny glos z głośnika, po którym zabrzmiał gong.Było to coś w rodzajumówiącego zegara wydającego rozmaite dzwięki, choć według niej był bardzo niedokładny.Tak jak w przypadku wielu innych aspektów funkcjonowania więzienia, dobre zamiary nigdynie zostały porządnie wprowadzone w życie.Wspięła się spiralną klatką schodową w pionowym tunelu skalnym do dużej sali wykutejw skale, której ściany wzmocniono stulą i betonem.Na jednej z nich widniał rząd dużych okrągłych bulajów z szybami o grubości sześciu cali, żółtych od światła zewnętrznych lampoświetlających przepływające morskie stworzenia.Sala miała tylko jedne hermetyczne drzwi,bardziej ozdobne niż pozostałe, co sugerowało, że jest to bardziej  wyjątkowe wejście.Nacisnęła przycisk z boku drzwi i spojrzała w kamerę przed nią.- Chwileczkę - odezwał się metaliczny głos.Christine odwróciła się plecami do kamery.Wiedziała, że widać po niej wzburzenie, ipróbowała się uspokoić.Skrzyżowała ramiona, po czym szybko je rozprostowała i opuściławzdłuż boków, aż torba z laptopem o mało nie zsunęła się na ziemię.Wybiła ją i równowaginie tylko sprawa Nathana Charona.W tej chwili to nie tajemniczy agent zaprzątał jej uwagę.Największym problemem był uciekający czas i to stanowiło największą presję.Miała gocoraz mniej, a nie opracowała jeszcze planu doprowadzenia operacji do końca.Drzwi za nią zasyczały i kiedy się obróciła, cofnęły się i odsunęły.Weszła do biura Mandricka, a wejście za jej plecami zasyczało i zamknęło się.Mandrick siedział naprzeciw niej za biurkiem, ale wpatrywał się w ekran i uderzałpalcami w klawiaturę.Kiedy skończył, wyjął z minikomputera wtyczkę kabla łączącego go zgłównym komputerem i wstał.Patrzyła, jak zawiesza go u paska, i odwróciła wzrok, gdyspojrzał na nią.- Christine - rzekł, uśmiechając się szeroko.Wyszedł zza biurka i wyciągnął do niej rękę.- Zawsze, kiedy cię widzę, raduje się moje serce - Chwycił jej dłoń i pocałował ją w policzek,rozkoszując się chwilą.Uśmiechnęła się, usilnie starając się, żeby wyglądało to naturalnie.Patrzył na nią, dopókinie opuściła wzroku, jakby zawstydzona.- Muszę być trochę bezpośredni - powiedział.- Zostało mi już mało czasu, żeby zrobić natobie wrażenie.- Nie martw się, Pieter.Jestem pod wrażeniem.- Czyżby? Dlaczego?- Kierujesz najbardziej niebezpiecznym więzieniem na świecie, należącym donajpotężniejszego kraju na świecie.To robi wrażenie.- I tylko to robi na tobie wrażenie.moje stanowisko?- Nie, ale tylko o tym chcę teraz rozmawiać.Czym kobieta może sobie zasłużyć nafiliżankę kawy?Mandrick z ociąganiem oderwał się od niej i podszedł do zdobionego drewnianegostolika, na którym stało na tacy kilka kubków i termosów.- Kiedy wyjeżdżasz? - spytał, nalewając czarny płyn do kubków.- Chcę jeszcze porozmawiać z kilkoma więzniami, może z jednym czy dwomastrażnikami.To wszystko.- Z którymi więzniami chcesz porozmawiać? - spytał, podając jej kubek.- Zależy od ciebie - odpowiedziała i wzruszyła ramionami, pociągając łyk kawy.- Jest miwszystko jedno.- Nie chciałaś rozmawiać z żadnym z politycznych.- Spojrzał na nią z ukosa.- Powiedziałam ci pierwszego dnia, że to apolityczna inspekcja.Mam zbadać warunkiżycia i sytuację zdrowotną pracowników i pensjonariuszy.Prawdę mówiąc, boję się tychtalibów jak cholera.Mandrick wpatrywał się w nią przez chwilę.Uśmiech na jego twarzy zgasi.- Nie wierzę ci - powiedział poważnym tonem.- Dlaczego? - spytała, wciąż się uśmiechając.- Nie wierzę, że można cię tak łatwo wystraszyć.Wiem, co mówię, szczególnie gdychodzi o kobiety.- Nie wątpię w twoje doświadczenie życiowe, ale tym razem się mylisz - powiedziała.-jestem tchórzem. Bezwiednie rzucił wzrokiem na jej ciało.- A jak się ma nasz pan Charon? - spytał.- Spędziłaś z nim dużo czasu od chwili, gdy siępojawił.Christine wzruszyła ramionami.- Czekałam, aż odzyska przytomność.Będą mnie pytać o wypadek na promie.- Będzie oficjalne dochodzenie.- Tak, ale byłam tutaj, kiedy to się stało.Będę musiała o nim wspomnieć w raporcie.- To dobrze.Będziemy się częściej widywali.- Mam nadzieję, że nie tu na dole.- Mam dokładnie taką samą nadzieję.Mandrick budził w niej obrzydzenie, ale miała nadzieję, że potrafi to ukryć.- Co powiedział Charon?- Nie będziesz z nim rozmawiał?- Oczywiście.Ale zarezerwowałaś dla siebie przywilej obserwacji jego pierwszychreakcji.Christine nawet nie próbowała ukryć niechęci w swym wzroku, kiedy spojrzała na niego,słysząc słowo  zarezerwowałaś.Dotarła do niej subtelna aluzja, że zależało jej, żeby byćprzy Charonie, kiedy odzyska przytomność.Mandrick często rzucał drobne uwagi sugerujące,że robi coś więcej niż tylko prowadzi inspekcję więzienia.Czasem wydawało jej się, że wie,po co tu naprawdę jest, i gra z nią tylko w celu zaciągnięcia jej do łóżka.- Nie pamięta wiele - powiedziała.- Pamięta tylko, że prom zalała woda, że uwolnił ichstrażnik i że wydostał się przez właz.Chyba po prostu jest szczęśliwy, że żyje.Mandrick rozmyślał nad jej odpowiedzią, popijając kawę.Znowu opuścił wzrok,podziwiając jej ciało.Gdy podniósł wzrok i spojrzał na jej twarz, zmusiła się do uśmiechu.- Porozmawiajmy o ważniejszych sprawach - powiedział.- Kiedy skończysz, odwiozęcię do Houston i pójdziemy na kolację.Dopóki mi nic obiecasz, że przyjmiesz zaproszenie,nie będę w stanic zagwarantować, że promy będą działały [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl