[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chandlera uderzył przepych sali.Tak jak wtedy.Wydawało się,dawno temu.Widział te same, nałożone na siebie grubymi warstwami,puszyste dywany.Mieszaninę wzorów i odcieni.To samo złudzenieciągłego ruchu i falowania podłogi.Wreszcie zdarł ostatnią jedwabną chustę.Zmrużył oczy odruchowooczekując oślepiającego światła, którego zródło znajdowało się zaprzeszkloną ścianą.Nic takiego jednak nie nastąpiło.Deja vu minęło.Zobaczył coś zupełnie innego.Zobaczył ją.Siedziała oparta o jedną zwielkich poduszek, zdobionych perłami i cekinami.Parującą filiżankępodniosła wolno do ust, przełykając gorący płyn.Jabłkowy zapachmikstury dotarł do nozdrzy Chandlera.Zaschło mu w ustach.On takżeodczuwał pragnienie.Christina odstawiła filiżankę i spojrzała w jego stronę.Nieuśmiechała się.Dziwny wyraz jej oczu zmroził Michaelowi krew wżyłach.Dziewczyna wstała.Wolno uniosła się z poduszek i kuszącokołysząc biodrami ruszyła w jego stronę.Dopiero teraz dostrzegł, żeubrana była w przezroczystą suknię.Delikatna, jedwabna siateczka,przylegała do jej ciała, znacząc krągłości ramion, piersi i bioder.Czułciepło i zapach jej ciała.Teraz w jego żyłach nie płynęła krew, leczroztopiony ołów.Zatrzymała się na wyciągnięcie ręki.Dłonie oparła na płaskimbrzuchu, przeciągając się jak kocica.Chandler nie mógł oderwać oczu odjej pełnych piersi i sterczących sutków.Wydawały się prosić, żeby jedotknął.Chciał coś powiedzieć.Wydobyć z siebie głos, by przekazać jej, coczuje i jak bardzo jej pragnie.Nie mógł jednak wydobyć z siebie nawetkilku słów.Popatrzył jeszcze raz w oczy Christiny.Znów to dziwne uczucie chłodu.Próbował zrozumieć, co mu przypomina.Pustka, totalnagłębia bez dna, przerażająca otchłań, w której ginęły dusze, jedna zadrugą. Chodz do mnie  wyszeptała.W jej głosie wyczuł fałszywą nutę.Nie przypominała Christiny,którą znał. Chodz do mnie! Chcesz tego.Przecież wiem, że tego właśniechcesz!  powtórzyła.Chandler poczuł chłód.Mrozny wiatr bijący od jej ciała.Chciałobrócić się i rzucić do ucieczki, ale nie mógł. Jesteś w mojej władzy, Michaelu Chandlerze. To nie był głosChristiny, należał do innego człowieka, którego Michael znał, kiedyś,bardzo dawno temu. Przybądz do mnie.Bądz posłuszny moimrozkazom!Twarz kobiety zaczęła się zmieniać.Znikła gdzieś łagodnośćrysów.Chuda broda wysunęła się do przodu.Nad nią wyrósł spiczastynos.Spod jasnych włosów wyłoniło się wysokie czoło.Chandler poznałtę postać.Stał przed nim kanclerz.Gordon Federlicht we własnej osobie. Chodz do mnie!  powtórzył mężczyzna.Znikł pokój, dywany, poduszki.Znalezli się w ciemnej i wilgotnejjaskini.Zciany zdawały się poruszać, przybliżać do siebie.Wydawałosię, że łada moment bezlitośnie zgniotą Chandlera.Kanclerz nachylił się nad nim.Michael niemal czuł siarczanyoddech na swojej twarzy.Był pewien, że lada moment mężczyznawyssie jego duszę. Wstań!  krzyknął Gordon Federlicht  I przyjdz do mnie!Ciało Michaela gwałtownie się poruszyło.Uderzyło o coś twardegoi zapewne to wyrwało go ze świata snu. Pan leży.Pan się nie rusza!  Nad Michaelem nachylał się Rob.Jego głowa nerwowo obracała się na metalowym korpusie.Widać było,że ze wszystkich sił próbuje opanować sytuację.Jednak ciało Chandlera nie słuchało.%7łyło własnym życiem.Próbowało wstać, wbrew woli jego właściciela.Poruszało się wewszystkie strony.Kończyny zginały się i rozkurczały.Głowa uderzała na boki, raniąc skórę o ostre krawędzie skały. Rob dobrze przywiązał.Nigdzie ciało pana Chandlera niepójdzie!  Robot pogroził metalową pięścią niewidzialnemu wrogowi.Wzywają pana Michaela, ale Rob nie pozwoli pójść!Jednak związany korpus nie dawał za wygraną.Na usta Chandlerawystąpiła piana.Jego naskórek, zdarty w wielu miejscach, krwawił corazobficiej.Rob wpadł już niemal w panikę i nie wiadomo, jakby się towszystko skończyło, gdyby Michael nagle nie znieruchomiał. Uwolnij mnie  powiedział.Rob zrobił ruch w jego stronę, jakby chciał posłuchać.Szybko sięjednak zreflektował i odskoczył od niego jak oparzony. Powiedziałem, uwolnij mnie!  z ust Chandlera wychodziłysłowa, nad którymi nie miał władzy.W uszach wciąż brzmiał rozkazkanclerza.Teraz głos w jego głowie kazał mu za wszelką cenę podnieśćsię i jak najszybciej przybyć do Gordona Federlichta. Pan Michael nie panuje nad ciałem i mową.Rob nic na to nieporadzi.Musimy czekać, dopóki opętanie nie minie.Chandler słyszał, jak z jego własnych ust wychodzą niecenzuralnesłowa.Kanclerz nie był telepatą, więc nie mógł wiedzieć, gdzie sięznajduje Michael i dlaczego nie przychodzi na wezwanie.Mógł sięjedynie domyślać, że coś powstrzymuje jego nową marionetkę.Głos wgłowie Chandlera stawał się coraz bardziej natarczywy.Formował się wwyrazny nakaz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl