[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale była dobra dla Reeve a i to się dla mnie najbardziej liczy - oświadczyłam.Lord Bradford spoglądał na mnie w milczeniu.- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że to właśnie ciebie Reeve chce poślubić.Od lat nie widziałemtego chłopca tak szczęśliwego i odprężonego.- Uśmiechnął się do mnie niezwykle przyjaznie.- To dlategochcę, żeby wasz ślub odbył się tak szybko.Bałem się, żebyś go nie opuściła.Jesteś dla niego idealnąpartnerką.Szczerze wierzę, że przy tobie się ustatkuje.Nie wiedziałam, co powiedzieć.Czułam, jak moje policzki stają się gorące i wymamrotałam coś o tym, żeznamy się z Reevem od zawsze.Lord Bradford wyglądał na rozbawionego.- On cię kocha, Deborah.Nie wiedziałaś o tym? Cały czas cię obserwuje, a wyraz jego twarzy wskazujetylko na jedno.Moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej gorące.Lord Bradford poklepał mnie po ramieniu.- Wiążę wielkie nadzieje z tym małżeństwem, moja droga, naprawdę wielkie nadzieje.Potem zlitował się nade mną i pozostawił mnie samą z moim zawstydzeniem.Podczas rozmowy staliśmy na tarasie.Kiedy lord Bradford poszedł, zeszłam po kamiennych stopniach dosłodko pachnącego ogrodu, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą usłyszałam.Czy to prawda? Czy Reeve naprawdę mnie kocha?Czy mogłam zaufać intuicji Bradforda? On przecież nie rozumie Reeve a.Gdyby go rozumiał, pozwoliłbymu wcześniej przejąć spadek.Jakże byłoby cudownie, gdyby się nie mylił, pomyślałam.Jakże byłoby cudownie, gdyby Reeve mniekochał.Walczyłam z sobą, by nie poddać się radości, która zaczęła we mnie narastać.Muszę bardzo uważać, by nienaciskać na Reeve a, nie wymagać od niego więcej, niż jest mi skłonny dać, przestrzegłam się w duszy.Jegorównowagę emocjonalną bardzo łatwo można zaburzyć.Nigdy nie pogodził się przecież ze śmiercią matki inieraz zastanawiałam się nad tym, czy kiedykolwiek jeszcze będzie w stanie zaufać sobie na tyle, by kogośpokochać.Wydawało mi się, że w jego przekonaniu miłość jest czymś niebezpiecznym, a ściślej mówiąc,jego miłość.Przypomniał mi się wers z wiersza Byrona:Czuł się występnym.A niech to, pomyślałam.Reeve jest znacznie rozsądniejszy od tego idiotycznego Korsarza.Modliłam się, by to była prawda.* * *Dużo czasu przed ślubem spędziłam pracując przy przygotowaniach do festynu.Prawie każdego dniaspotykałyśmy się wraz z mamą z komitetem organizacyjnym pań.W rzeczywistości festyn, jako że odbywał się już od tak wielu lat, organizował się prawie sam.Ci samiludzie byli zawsze przydzielani do tych samych prac i żadna z pań nie potrzebowała wskazówek ani odemnie, ani od mamy, jeśli chodzi o zakres ich obowiązków.- Nie mam pojęcia, dlaczego nasza obecność na zebraniach jest taka ważna - zwierzyłam się mamiektóregoś ranka, kiedy wracałyśmy od pani Clark, żony aptekarza.- Te kobiety świetnie wiedzą, co mająrobić, nie potrzebują nas.- Nie potrzebują naszych wskazówek - zgodziła się mama.- Jesteśmy tam po to, żeby czuły, że to, co robiąjest ważne.A to jest ważne, Deborah.Takie wydarzenie jednoczy całe miasteczko, a nawet okolicznąludność.Dzień był słoneczny.Powoziłam dwukółką lorda Bradforda, a mama siedziała koło mnie.Poprzedniej nocypadało i musiałam mocno skoncentrować się na ominięciu głębokiej, błotnistej kałuży na środku drogi.Potem spojrzałam na mamę.- Myślisz, że lord Bradford mógłby zmienić zdanie co do wstąpienia Harry ego do Royal College ofPhysicians? - zmieniłam gładko temat.- Zawołał go przecież do pomocy przy Robercie.- Nie wiem, jakie jest zdanie lorda Bradforda na ten temat, Deborah - odparła mama.Pozwoliłam gniademu wałachowi na kłus po wąskiej, wiejskiej drodze.- Uważam, że byłoby wielką stratą, gdyby Harry nie mógł spełnić swojego marzenia tylko dlatego, że jegoojciec jest zbyt przepełniony poczuciem wyższości, żeby pozwolić mu zostać lekarzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]