[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć.Miło się z tobą gada, Penny.Kiedy jednak Penelopa przeglądała moje papiery, nie potrafiłemodezwać się do niej.Jestem pewny, że to zauważyłaś. Nie bądz śmieszny. Dajmy temu spokój poprosił. Zaprosiłem cię na kolację. Racja odrzekła bez entuzjazmu.Trudno było mówić o dobrym nastroju.Jedli w milczeniu i napięciu.Nie odzywali siętakże podczas powrotu do domu.Popatrzyli sobie w oczy dopiero, gdy znalezli się wmieszkaniu Cabe a; jednak obeszło się bez czułości. Chyba.pójdę do łóżka oświadczyła cicho Penny. Obiecałam ojcu, że jutro przyjdędo biura.Dziękuję za kolację.Dobrej nocy, Cabe. Dobranoc odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni.Pomyślał, że nie przypadł jej dogustu jako człowiek interesu.Dawnemu Cabe owi też nigdy nie wyznała miłości.WielkiBoże, czy to znaczy, że utraci swoją Penny? Cóż, dobranoc.Uświadomiła sobie, że myślał o niej jako o zimnej, nieczułej Penelopie.O kimś straszniewyrachowanym.Musiała być dla niego kobietą sprawdzającą się tylko w pracy.Jednak byłotak tylko w połowie.Czy Cabe tego nie pojmował? Och, co będzie z ich związkiem?Następnego popołudnia Penny wróciła do mieszkania Cabe a dopiero około ósmej.Kiedyją zobaczył, usiadł na sofie i zamyślił się. Aadnie z twojej strony, że wpadłaś odezwał się podejrzanie spokojnym głosem. Przepraszam, że tak pózno, Cabe, ale. Niech zgadnę przerwał jej, unosząc dłoń. Penelopa była tak pochłonięta pracą, żezatraciła poczucie czasu.Ludzie niewiele cię obchodzą, inaczej zadzwoniłabyś do mnie ipowiedziała, że przyjdziesz pózniej.Oszczędziłabyś mi nerwów. Dzwoniłam, ale numer był zajęty. Ach tak.słusznie.Przez chwilę rozmawiałem z J.T.Smithem. Tak? Umawialiście się na mecz, abyś ponownie mógł zaspokoić jego próżność? Pozwól, że sam zdecyduję, jak mam prowadzić własne interesy. A ty nie mieszaj się do moich spraw odparła. Jeśli chcesz wiedzieć, to wyszłam zbiura równo o piątej.Wpadłam do sklepu, bo chciałam kupić parę sukienek.Potem poczułamsię piekielnie zmęczona.Zadzwoniłam do ciebie, ale telefon był zajęty.Chciałam, żeby ktośpo mnie przyjechał.Teraz chciałabym się dowiedzieć od ciebie, dlaczego, skoro przyszłampózniej, traktujesz mnie jak Penelopę? Od dawna jesteś tylko Penelopą! wrzasnął. Co stanie się, kiedy dojdziesz downiosku, że odpowiada ci życie zapracowanej kobiety? Co będzie wtedy z nami? Do licha, Cabe, przecież nie możemy prowadzić ze sobą wiecznej wojny.Musimy sięnawzajem zaakceptować.Nie mamy innego wyjścia, jeśli chcemy, żeby wszystko było wporządku. Tobie jednak nie podoba się, że biznesmen Cabe stara się zadowolić swojego klienta.Westchnęła. Rozumiem powody, dla których to robisz.Nie widzę w tym niczego złego.Po prostuzapomniałam na chwilę o takich sposobach.To wszystko. Boże! powiedział, patrząc w sufit. Nie mogę w to uwierzyć. Ponownie spojrzał naPenny. Posłuchaj.Zaczęliśmy się obserwować.Chciałem się przekonać, kim jesteś teraz.Tysprawdzałaś mnie.Mieliśmy zadecydować o przyszłości dopiero po tym sprawdzianie.Ale jatego nie wytrzymuję. Co masz na myśli? zapytała, czując, jak przechodzi ją zimny dreszcz. Tak, to był mój pomysł, wiem rzekł zdenerwowany. Ale to był błąd.Nie sprawdziłsię.Nie rozstrzygniemy dręczących nas wątpliwości.Lepiej, gdybyśmy mogli zastanowić sięnad sobą. Chcesz, żebym się wyprowadziła? przerwała mu. Tak stwierdził, choć coś w nim rozpaczliwie krzyczało nie ! Musiał pozwolić, abyodeszła i przemyślała wszystko, by zdecydowała, czy go kocha naprawdę. Nie możeszjednak ponownie gdzieś zniknąć.Nie zniósłbym tego.Nie zrobisz mi tego, prawda? Zdołałatylko skinąć głową. Czy rozumiesz, dlaczego musimy to zrobić? spytał. Owszem pomyślała ponuro zrozumiałam.Cabe potrzebował czasu.Musiał przekonać się, co do niej czuje.Wzruszyłaramionami. Dokąd.dokąd chcesz się udać? zapytał spokojnie.Starała sienie wybuchnąćpłaczem. Do Meadow View.Pojadę do ciotki Beth, do Meadow View. Dobrze.Zawiozę cię tam rano. Chcę wyjechać sama, Cabe.I tak będę tam potrzebować swojego samochodu. W takim razie odwiozę cię.Zobaczę, jak się urządziłaś, czy niczego ci nie brakuje. Nie. Do diabła ja. Przerwał. No dobrze.Słuchaj, jeżdżę do Meadow View w każdąsobotę, by zobaczyć się z Holly.Czy będę mógł wówczas do ciebie zaglądać? Tak, oczywiście.Teraz pozwól mi się spakować.Wyjadę rano.Ale nie stąd.Wyjadę zmojego mieszkania. Chcesz wyjść ode mnie już teraz? Sądzę, że tak będzie lepiej.Patrzyli na siebie.Nie powiedzieli jednak już ani słowa.Płonęła między nimi miłość,miłość, której nie zdołali sobie wyznać.Rozstali się bez słów.ROZDZIAA 9Było wczesne sobotnie popołudnie.Penny błąkała się bez celu po domu swej ciotki.Przyjechała tu w czwartek i od tamtej pory zdążyła wysprzątać wszystkie pokoje.Bezskutecznie starała się nie myśleć o Cabie.Wciąż chciało jej się płakać.Pogrążona była w czarnej rozpaczy.Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz.Nie zauważyła cienkiej warstwy śniegu anijasnego, błękitnego nieba.Przed oczyma miała ciągle wizerunek Cabe a Malone.Bez przerwy przypominała sobie scenę w jego mieszkaniu.Czuła, że łzy napływają jej dooczu na wspomnienie tamtej przygnębiającej ciszy, która oddzieliła ją od Cabe a niczymprzezroczysta ściana.Cisza ta była gorsza, niż najbardziej przykre słowa.Przycisnęła czoło do zimnej szyby i westchnęła. Och, Cabe! szepnęła do siebie. Jak myślisz? Czy nadal znajdujemy się w połowiedrogi?Doszła do wniosku, że musi się przejść, inaczej zaraz zwariuje.Tego ranka obudziła się inie przestawała spoglądać na zegar.Zastanawiała się, czy Cabe przyjechał już do MeadowView i próbowała odgadnąć, kiedy zjawi się przed jej domem.Wszedłby do pokoju i.Co miałby jej do powiedzenia? Co by zrobił? Pytania, które samasobie zadawała były tak uciążliwe, że zdecydowanie musiała wybrać się na przechadzkę, byukoić napięte do granic wytrzymałości nerwy.Powietrze na dworze było czyste, rześkie i chłodne.Wsunęła dłonie w kieszenie płaszcza.Oddychała głęboko, utwierdzając się w przekonaniu, że spacer był wybornym pomysłem.Przechadzała się powoli i zdała sobie sprawę, że bardzo lubi Meadow View, niewielkąmiejscowość, w której znajdowało się parę szkół, sklepików i szpital.Co za odmiana powielkomiejskim chaosie Detroit Mogła ta mieszkać jako Penny, wiedziała, że tutejsi ludzielubią ją, nie stawiając żadnych wymagań.Tu mogła śmiać się i płakać do woli.Mogła zmiejsca nawiązać współpracę z firmami w Detroit Bez żadnych przeszkód wychowywałabyswoje dzieci.Właśnie w tym miasteczku, które dawno temu udzieliło gościny ciotce Beth. Swoje dzieci ? pomyślała.Nie, to nie będą wyłącznie jej dzieci.Cabe jest ich ojcem.Cabe był jej kochankiem.Jest jej miłością, dla niego żyje.Odnalazła samą siebie, poczuła siękobietą, tylko brakowało jej wzajemności i opieki Cabe a.To on sprawiał, że nauczyła sięcieszyć prawdziwym szczęściem, beztrosko śmiać.Jakże go kochała.Penny przystanęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]