[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczułam swoje ciało,rozpalające się pod jego dotykiem, moje napinające się sutki, a moja wrażliwa płeć naglezrobiła się mokra.O, Boże, nie mogliśmy tego teraz zrobić& nie teraz.To wymagało olbrzymiego wysiłku, ale w końcu udało mi się go odepchnąć.Znów spróbowałmnie pocałować, prawie gwałtownie, jakby został do tego doprowadzony i nie mógł nic na toporadzić.-Proszę, Richard. Sapnęłam, kładąc ręce na jego piersi i próbując złapać oddech po jegobezlitosnym pocałunku.Skrzywił się i puścił mnie. Więc nadal nie jesteś gotowa przyznać, co czujesz? Czegopotrzebujesz?-Potrząsnęłam głową. Nie mamy na to teraz czasu.Musimy się stąd wydostać.-Jakbym nie próbował już tysiące razy. Roześmiał się, śmiechem pozbawionym radości iusiadł ciężko, opierając się nagimi plecami o kraty. Ale masz rację.Jeśli nie wydostaniemysię stąd w następne pół godziny, twoja przyjaciółka znajdzie się w poważnych kłopotach.-Genevieve!  Moja ręka powędrowała do moich ust i pobiegłam do miejsca, gdzie leżała, wdalszym rogu klatki.Poczułam falę wstydu, że całkowicie zapomniałam o niej w palącejpotrzebie zobaczenia znów Richarda.Uklękłam przy niej i niepewnie dotknęłam jej twarzy.Leżała na boku, oddychając głęboko, ale, gdy klepnęłam ją w policzek i zawołałam poimieniu, nie obudziła się.Na jej czole była mała smuga krwi i mogłam wyczuć guza,rosnącego pod jej, kędzierzawymi, brązowymi włosami.Zgrzytliwy Głos musiał walnąć ją wgłowę kolbą pistoletu.Miałam tylko nadzieję, że nie jest w jakimś rodzaju śpiączki.-Nic nie możesz dla niej zrobić, Rachel.I jeśli nie możemy się stąd wydostać, lepiej, żezostanie nieprzytomna. Głos Richarda był przejmująco pragmatyczny.Niechętnieodwróciłam się od Genevieve do niego.-O czym ty mówisz? Tak naprawdę byś jej nie skrzywdził, prawda? Wyglądał na zmęczonego i smutnego. Nie będę mógł nic na to poradzić, gdy się zmienię.Nie tknę cię  jesteś moją Lana-zeel i znam cię, znam twój wspaniały zapach, w każdejpostaci.Ale ona& dla bestii we mnie, jest tylko ofiarą.-Nie rozumiem. Opadłam na ziemię na wprost niego, owijając ręce wokół kolan.Zwiatło wmagazynu robiło się coraz ciemniejsze i ciemniejsze, a wkrótce zacznie wschodzić księżyc.Dlaczego nie mogłeś uciec wcześniej? Wiem, jak silny jesteś.Richard potrząsnął głową. Byłem słaby.Pozostałem z dala od ciebie zbyt długo i to zebrałoswoje żniwo.-Ja też byłam słaba. Pomyślałam o moich potwornych snach, jak nie mogłam prawidłowomyśleć, jak ledwie miałam siłę zrobić cokolwiek przez te dwa, ostatnie, straszne tygodnie iodkryłam, że teraz czuję się lepiej, silniej, niż przez ostatnie czternaście dni, odkąd Richardodszedł.-Wiedziałem, że będziesz  Powiedział Richard. Ponieważ potrzebujemy się nawzajem,Rachel. Westchnął. Chciałem wrócić po zakończeniu pierwszego tygodnia  nie mogłamdłużej znieść przebywania z dala od ciebie.I miałem nadzieję, że ty możesz czuć to samo.%7łew końcu będziesz gotowa przyznać, czego oboje potrzebujemy.-Więc, co się stało?  Zapytałam nie dając się znów wciągnąć w dyskusję, co dla siebieznaczyliśmy.Richard wzruszył ramionami. Byłem słaby z pragnienia ciebie, gdy mnie dorwali  zbytsłaby by dokonać nawet częściowej przemiany.Pobili mnie.Gdy nie straciłem przytomności,podali mi narkotyk.Obudziłem się tutaj.-Gestem pokazał klatkę. Myślę, że trzymają mnietu, bo szefa nie ma w mieście.Sądzę, że wraca dziś w nocy.-A ty masz być główną rozrywką. Wymruczałam, myśląc wściekle. Słuchaj, Richardzie,myślisz, że teraz mógłbyś się stąd wydostać? Teraz, gdy znów jesteśmy razem?Wyglądał na zamyślonego. Warto spróbować.Czuje się lepiej, niż kiedykolwiek, od czasutej ostatniej nocy& nocy, gdy my -Cóż, może powinieneś spróbować. Powiedziałam natarczywie, przerywając mu.Dlaczegobyło tak, że wylądowaliśmy w sytuacji zagrażającej życiu, a wszystkim, o czym mogłammyśleć, były jego ręce na moim ciele, jego usta nakrywające moje i przesuwające się niżej wgorącym, mokrym ciągu pocałunków? Rzeczy, o których wiedziałam, że w ogóle niepowinniśmy o nich myśleć.Nie mówiąc nic więcej, Richard wstał i położył ręce na dwóch prętach.Były szorstkie i grube,o obwodzie zbliżonym do moich nadgarstków i nigdy nie oczekiwałabym, że normalnyczłowiek jest w stanie je rozgiąć.Ale znałam siłę mojego brata i miałam nadzieję, że towystarczy, żeby wyciągnąć nas z kłopotów.Zamknął oczy i zobaczyłam jego bicepsy i imponujące mięśnie na jego szerokich plecachnapinają się, gdy ciągnął z całej siły.Wszystkie żyły pod jego gładką, opaloną skórą alarmująco wyszły na wierzch, a żelazne pręty wydały cichy, jękliwy dzwięk.Jego twarzskrzywiła się z wysiłku i mogłam powiedzieć, że robił, co mógł, ale ustąpiły o mniej niżcentymetr.Przestał, dysząc. Niedobrze.Może, gdybyśmy nie spędzili tyle czasu oddzielnie.Albo,gdybyśmy przypieczętowali więz.Przypieczętowana więz dałaby mi siłę dziesięciokrotniewiększą, niż normalnie.Ale nie teraz.Minęło zbyt dużo czasu, a ja jestem zbyt słaby.Brzmiał na pełnego goryczy, wściekłego i rozczarowanego samym sobą.Przygryzłam wargę, nie chcąc rozmawiać o więzi pomiędzy nami albo, czego potrzeba by jąprzypieczętować. Spróbuj jeszcze raz. Nalegałam. Jeszcze jeden raz.Trochę ustąpiły.Gdyby były trochę szerzej, mogłabym się przecisnąć i sprowadzić pomoc.Richard skinął głową. W porządku. Znów chwycił pręty, z tym samym rezultatem.%7ładnym.Ale wysilał się, aż jego wielkie mięśnie zaczęły podskakiwać z napięcia.-Richard, przestań. Położyłam dłoń na jego szerokich plecach i poczułam, że drży.Ale, gdyobrócił się twarzą do mnie, mogłam zobaczyć, że nie drży ze zmęczenia.Jego oczy byłyszeroko otwarte i pełne, zrenice wielkości łebka od szpilki, gdy jasnozielony ogień pożerałczerń.Znów poczułam jego zapach, był mocniejszy niż kiedykolwiek, bardziej piżmowy,bardziej zwierzęcy.Patrzył na mnie z wyraznym głodem w oczach.-Księżyc& czuję go. Jego głos był niskim pomrukiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl