[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wdepnij na szparę, a zarobisz karę.Zamknij się.A potem umysł podpowiedział mu obłąkańczą myśl.Nieważne, zrób to.Połóż ją i płyń.Ale nie, nie mógł tego zrobić.Z nagłym poczuciem winy odrzucił pokusę.Trzymał ją, czującmiękki stały nacisk na ręce i plecy.LaVerne była rosłą dziewczyną.Deke znikał.Randy trzymał LaVerne w obolałych ramionach i patrzył.W istocie nie chciał tego oglądać ina długie sekundy, może nawet minuty odwracał twarz, jednakże jego wzrok zawsze powracał kutemu miejscu.Po śmierci Deke'a proces stał się szybszy.Reszta jego prawej nogi zniknęła.Lewa prostowała się, sięgając coraz dalej i dalej, ażwreszcie Deke zaczął przypominać jednonogą tancerkę klasyczną, rozciągniętą w niewiarygodnymszpagacie.Miednica rozszczepiła się na dwoje, a kiedy brzuch chłopaka napuchł złowieszczo,poddany gwałtownemu naciskowi, Randy na długo odwrócił głowę, starając się nie słuchaćwilgotnych mlaśnięć, próbując całkowicie skupić się na bólu rąk.Może zdołałbym ją ocucić, po-myślał, na razie jednak lepiej było czuć pulsujący ból ramion i pleców.Dzięki temu miał o czymmyśleć.Z tyłu dobiegł go chrzęst, jakby silne zęby miażdżyły garść landrynek.Gdy się obejrzał, żebraDeke'a zapadały się w głąb szczeliny.Jego ręce unosiły się szeroko rozłożone.Wyglądał jakpotworna parodia Richarda Nixona, wyrzucającego ramiona w geście zwycięstwa, którydoprowadzał do euforii demonstracje w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.Jego oczy były otwarte.Język wysuwał się wprost ku Randy'emu.Randy znów odwrócił głowę, patrząc przez jezioro.Szukaj świateł, powiedział do siebie.Wiedział, że żadnych nie zobaczy, ale i tak powtarzał, że musi ich szukać.Wypatruj świateł, ktośmusi spędzać tydzień w domku nad jeziorem.Jesienne widoki, nie wolno ich przegapić.Zabierznikona, twoje slajdy wzbudzą zachwyt u znajomych i rodziny.Gdy się obejrzał, ręce Deke'a celowały w niebo.Nie był już Nixonem, lecz sędziąsygnalizującym, że zawodnik zarobił dodatkowy punkt.Jego broda opierała się na deskach. Oczy miał wciąż otwarte.Z ust nadal sterczał język.- Och, Cisco - mruknął Randy i odwrócił wzrok.Jego ręce i ramiona drżały, lecz nadałtrzymał mocno LaVerne.Spojrzał na dalszy brzeg, pogrążony w ciemności.Gwiazdy rozbłyskiwałyna czarnym niebie - struga zimnego mleka, zawieszona wysoko w powietrzu.Mijały minuty.Pewnie już zniknął, Możesz spojrzeć.No dobra, w porządku.Ale nie patrz.Nawszelki wypadek nie patrz jeszcze.Zgoda? Zgoda.Oczywiście.Przyklepane jednoglośnie.Ale i tak spojrzał.Akurat na czas, by ujrzeć znikające palce Deke'a.Palce te poruszały się -prawdopodobnie ruch wody pod tratwą kołysał owym obcym, nieznanym czymś, co chwyciłoDeke'a, a ono z kolei poruszało jego palcami.Najprawdopodobniej.Jednakże Randy odniósłwrażenie, jakby Deke machał do niego.Cisco Kid żegnał się.Adios.Po raz pierwszy poczuł, jak jegoumysł kołysze się gwałtownie - niczym tratwa, która zachwiała się, gdy we czwórkę stanęli po tejsamej stronie.Po chwili wrócił do normy, lecz Randy nagle pojął, iż obłęd - prawdziwe szaleństwo -jest bardzo blisko.Pierścień footballowy Deke'a - mistrzostwa 1981 roku - zsunął się powoli z trzeciego palcalewej dłoni.Złota obrączka rozbłysła w świetle gwiazd.Blask zatańczył na małych zagłębieniachpomiędzy wygrawerowanymi cyframi, 19 po jednej stronie czerwonego kamienia, 81 po drugiej.Pierścień całkiem się zsunął.Był nieco zbyt duży, by zmieścić się między deskami, i oczywiście niedał się wciągnąć.Leżał tam.Teraz już tylko on pozostał z Deke'a.Deke zniknął.Koniec z ciemnowłosymidziewczynami o sennych oczach, koniec ze strzelaniem z mokrego ręcznika w goły tyłek Randy'ego,gdy ten wychodził spod prysznica, koniec z szalonymi biegami z piłką ze środkowego pola, gdy fanizrywali się z miejsc, a majoretki wywijały zwycięskie fikołki po bokach boiska.Koniec zprzejażdżkami camaro po zmroku i z Thin Lizzy, ryczącym ogłuszająco  The Boys Are Back inTown z głośnika magnetofonu.Cisco Kid odszedł.I wówczas znów rozległ się ów cichy szorstki szelest - kłąb płótna przeciągany powoli przezwąskie okienko.Randy stał boso okrakiem na dwóch deskach.Kiedy spojrzał w dół, odkrył, że szpary po obustronach jego nóg wypełniła nagle lśniąca ciemność.Wytrzeszczył oczy, przypominając sobie strugękrwi wystrzeliwującą z ust Deke'a i gałki oczne wypchnięte jak na sprężynach, gdy krwotokizamieniały jego mózg w krwawą miazgę.To mnie czuje.Wie, że tu jestem.Czy może wejść na górę? Czy przedostanie się przez szpary?Potrafi to? Potrafi?Patrzył w dół, zapominając o wciąż trzymanym w rękach bezwładnym ciężarze,zafascynowany przerazliwą wagą pytania.Zastanawiał się, co by poczuł, gdyby to coś zalało jegostopy i wczepiło się w nie. Czarna lśniąca masa dzwignęła się niemal do krawędzi desek (Randy, nie zdając sobie nawetsprawy, uniósł się na palcach), a potem znów opadła.Ponownie rozległ się szmer mokrego płótna inagle Randy ujrzał ją na wodzie, wielką czarną plamę, ciemny pieprzyk o średnicy pięciu metrów.Plama unosiła się i opadała, wraz z łagodnymi falkami, wznosiła się i opadała, wznosiła i opadała, agdy Randy dostrzegł na jej powierzchni pulsujące kolory, natychmiast odwrócił wzrok.Ostrożnie położył LaVerne i gdy tylko jego mięśnie odprężyły się lekko, ręce zaczęłygwałtownie dygotać.Pozwolił im.Ukląkł obok niej; rozrzucone włosy dziewczyny tworzyły nabiałych deskach asymetryczny ciemny wachlarz.Klęczał i obserwował ciemny pieprzyk na wodzie,gotów znów ją dzwignąć, gdyby tamten choć drgnął.Zaczął lekko klepać ją po twarzy, najpierw jeden policzek, potem drugi, tam i z powrotem,niczym sekundant, próbujący ocucić boksera.LaVerne nie chciała się ocknąć.LaVerne nie chciałaprzejść linii startu i odebrać dwustu dolarów albo wybrać pytania za czterysta.LaVerne zobaczyłajuż dosyć.Lecz Randy nie mógł pilnować jej całą noc, podnosząc niczym żeglarski worek za każdymrazem, gdy ta rzecz się ruszyła (a nie zapominajmy, że nie mógł przyglądać się plamie zbyt długo).Znał jednak pewną sztuczkę.Nie nauczył się jej w college'u, lecz od przyjaciela starszego brata.Przyjaciel ów był sanitariuszem w Wietnamie i znał mnóstwo użytecznych sztuczek - jak wyłapywaćwszy z ludzkiej głowy i urządzać im wyścigi w pudełku zapałek, jak wzmacniać kokainę pigułkąprzeczyszczającą albo zaszywać głębokie skaleczenia zwykłą igłą i nitką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl