[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rangersi!  Skąd wiesz?  Podążyłem za nim, przesuwając się nieco w bok, tak żebyod strony drogi zasłaniała mnie wysoka zaspa. Motoru BTR-a bym nie poznał?  Prawie całkiem zaryty w śniegJermołow oblizał wargi. Nasi nie mają tutaj techniki, zostają tylko ci z Miasta. A czego tutaj szukają? A właśnie, czego wy wszyscy szukacie na Aysej Górze? Jakby jąposmarowali miodem. Szurik położył przed sobą karabin i znów wyjął lornetkę. Jeśli to obława, mamy przekichane. Jaka tam obława  prychnąłem. Nikt o nas nie wiedział. Zwieriew mógł sypnąć. Myślisz?  Taka możliwość nie przyszła mi wcześniej do głowy. Pewnie. Jermołow uniósł głowę i syknął nagle:  Niżej!Jadący po drodze obok lasu świerkowego BTR  zapewne siedemdziesiątka,dokładnie nie widziałem  nie zatrzymał się, tylko skręcił w stronę Aysej Góry, amy nieco się uspokoiliśmy.Znaczy nie po nas.Chociaż tego nie wiadomo do końca: gdybyśmy się niezatrzymali, moglibyśmy teraz oglądać szczątki chaty.Tam by nas złapali.I jak niedziękować losowi, że nas ktoś wyprzedził?Tym kopiącym nie było czego zazdrościć  nie mieli szans z bronią pancerną,jeśli nie przytachali ze sobą granatnika.A kto by z kolei brał tak deficytowy towar?Przecież nie zamierzali tu prowadzić małej wojny.A może pod maskowaniem nikogo już nie było? Może wykopali teczkę zzapiskami i zwiali? Nie, bo wtedy zabraliby ze sobą  Kameleona.Zbyt cenny, żebygo tak sobie porzucać.Cholera, kto się tam okopał? I jak się dowiedzieli o notatkachJeana?Zabrałem Jermołowowi lornetkę i nie zważając na jego ciche przekleństwa,skierowałem ją na stojący już pod Aysą Górą wóz pancerny.Albo rangersi bali sięzakopać w zaspach, albo spodziewali się zasadzki, ale nawet nie próbowali wjeżdżaćna górę.A może to sami miastowi siedzieli przy chacie? Mylność mojego rozumowania stała się oczywista dosłownie po kilkusekundach.Rangersi wyskoczyli z pojazdu i zalegli dookoła niego, a wieżyczkaBTR-a poruszyła się, umocowany w niej WKM oddał krótką serię.Celownik okazałsię nie całkiem prawidłowy i kule wzbiły fontanny śniegu nieco poniżej ledwiewidocznej plamy maskowania.Lufa drgnęła i podniosła się nieco, ale załoga wozu nie zdążyła drugi raz daćognia.Spod osłony maskującej wyskoczył człowiek, zamachał rękami, coś wołając.W marynarskiej lornetce doskonale widać było otwarte usta i twarz  gotów byłemsię założyć, że twarz znajomą.I w tej chwili z ręki niemłodego już mężczyznypoleciał w dół oślepiający blask.Wbił się ognistą kulą dokładnie pod wieżycętransportera i rąbnął tak, że z drzew posypał się śnieg.Wieżę odrzuciło na jakieś trzydzieści metrów, ze wszystkich otworów BTR-awyrwały się języki płomieni i dym, a samą maszynę niewidzialna ręka zdawała sięwciskać w ziemię.W ciszy dał się słyszeć trzask dartego pancerza, po chwiliwybuchło paliwo.Nad płonącym wozem uniósł się słup gęstego dymu i dopiero terazdochodzący do siebie rangersi otworzyli huraganowy ogień do stojącego na zboczuzaklinacza.A ten nie zamierzał się kryć.Z początku zdawało mi się, że z prawej jego rękisypią się wciąż iskry, i dopiero kiedy wyregulowałem lornetkę, zdołałem dostrzecbryzgi krwi chlustającej z rozdartej magiczną energią dłoni.Najstraszniejsze było to,że krople krwi wybuchały płomieniem i znikały, zanim zdążyły dotknąć ziemi.Koniec z nim.Widać narwał się na zbyt mocne czary.Teraz w najlepszymwypadku spłonie żywcem, a w najgorszym.Oszalały od bólu i szoku zaklinacz zakręcił się na miejscu, próbujączatamować krwotok, ale było trochę za pózno.Już nie tylko oderwane zaklęciempalce spadały na śnieg, ale płomień ogarnął nawet nadgarstek.Wtedy, albo litując się nad nieszczęśnikiem, ale prędzej uważając tracącegonad sobą kontrolę za zbyt duże zagrożenie, ludzie spod maskowania wypuścili mu wplecy serię.Kule karabinowe przeszyły ciało czarownika, a on potoczył się na dół,pozostawiając za sobą pasmo gorejącego purpurowo śniegu. Rangersi natychmiast zaczęli krótkimi skokami przemieszczać się ku górze, aleprawie od razu znów zalegli, otrzymawszy sztyletowy ogień z umiejscowionegogdzieś na zboczu erkaemu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl