[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieodezwała się więc, tylko patrzyła, jak piana spływa po butelce.75- Potraktujcie to jak lekcję, z której wyciągniecie nauczkęna przyszłość - podjął Jack, patrząc na nie znacząco.- A terazpogratulujcie sobie, że nie popadłyście w przeciętność, wróćciedo domu i nie myślcie o tym do jutra.- Wiesz co? Chyba bardzo, bardzo lubię Jacka - obwieściłaLesley, gdy już poszedł, a ona opróżniła dwa kieliszki.Oczymiała zamglone, na ustach rozmarzony uśmiech.- Uważaj.- Ellie westchnęła.- Jeśli dalej tak będziesz sięzachowywać, zadzwonię do Stowarzyszenia Lesbijek i każęcię wykreślić.Wez się w garść.- Nie muszę się brać w garść.- Lesley cyzelowała słowa, coświadczyło, że jest wstawiona.- Moje serce i wszystkie innenarządy należą do Megan.Ale Jack to owca w wilczej skórze.Słodziak, żaden wilkołak.- Gówno, gówno, gówno prawda - usłyszała swój głos Ellie.Cyzelowała słowa jeszcze staranniej niż Lesley.- Mylisz siętotalnie i absolutnie.Nie znasz się nic a nic.To wilk wprzebraniu wilka, z wilczymi slipami i pozostałymi dodatkami.Aczkolwiek jestem skłonna przyznać, że zachował sięprzyzwoicie, przynosząc nam szampana.A teraz przestańbredzić od rzeczy i wyciągaj Elvisa.Lesley wstała i z niejakim trudem zrobiła to, o co poprosiłaEllie, po czym obie rozegrały nim kilka setów siatkówki.Wypiły jeszcze po kieliszku szampana i poczuły się pod-niesione na duchu.Zaczęły wkładać na głowy różne majtki ifotografować się w tych oryginalnych ozdobach.Osuszyłybutelkę.Jeszcze Lesley stoczyła krótką walkę z rękawamikurtki, ale kiedy wreszcie udało jej się trafić ramionami wewłaściwe otwory, poszła spotkać się z Megan.76Ellie też się zebrała i ruszyła do domu.W windzie wpadłana Jacka.Może wypadałoby podziękować, że nie rozszarpałich na strzępy.- Dobrze, że wpadłeś - powiedziała, przeciągając sylaby.-Właśnie zamierzałyśmy się powiesić na linie ukręconej zmajtek.- Nieco drastyczny krok - odparł sucho.- Zresztą, choć nieżałuję kopów, jeśli zespół na nie zasłuży, wiem, że w takichsytuacjach potrzebujecie współczucia i zrozumienia.Inaczejnastępnym razem pójdziecie po linii najmniejszego oporu.Cóż, znowu ją zaskoczył.Miał rację: czasem człowiekpotrzebował wsparcia, by pózniej nie stracić odwagi.Ellieszeroko się uśmiechnęła i skoncentrowała na tym, by utrzymaćsię w pionie.Winda zatrzymała się na parterze.Ellie była już na środkurecepcji, kiedy Jack zawołał:- Panno Somerset, jeszcze coś!Jak widać weszło mu to w krew.Odwróciła się niecochwiejnie i spojrzała na niego.- Nie chcę się wtrącać - powiedział - ale może przedwyjściem na ulicę zdejmiesz z głowy te majtki?77Rozdział 6apadał zmierzch.Ellie stała przy Jacku w jego gabinecie.- To bardzo dobry tekst, Ellie - mówił z uśmiechem.-Szczerze? Najlepszy, jaki w życiu czytałem.Potrafiszznakomicie pisać.Ale chyba o tym wiesz, prawda?- Tak, Jack.-1 wiesz, że nagradzam dobrych pracowników, prawda,Ellie?Mówił tak cicho, że jego głos przypominał pomruk.Przysunął się krok bliżej.Ellie zadarła głowę.Oczy mu płonęły.Stał tak blisko, żewidziała pojedyncze nitki jego koszuli, szczecinę na brodzie.Nie ruszał się, tylko wpatrywał w nią.Och, żeby już przestał.Albo zaczął.Wszystko, byle nie tonieznośne zawieszenie.- A oto, jak nagradzam dobrych tekściarzy - szepnął jej doucha.Pochylił głowę i pocałował j ą w usta, brutalnie wpychaj ącjęzyk między wargi.Tyle wystarczyło.Jeden pocałunek, azalała ją namiętność.Odwzajemniła pocałunek z tą samązapalczywością.Poczuła, jak Jack zaciska dłonie na jejpośladkach i napiera na nią, by poczuła jego podniecenie.78Jeszcze kilka chwiejnych kroków i opierała się o jegobiurko.Jeden wprawny ruch mężczyzny i już była na blacie.Apotem, o rozkoszna torturo! - chwycił jej majtki, zdarł z niejjednym szarpnięciem i rzucił na drugi koniec gabinetu.Terazwiódł dłońmi po jej ciele, żeby chwilę potem zanurzyć w niejpalce.Płonęła z żądzy.Straciła panowanie nad sobą.Wyprężyła się i napierała na niego, wciągając go głębiej,jeszcze głębiej.Poderwała się i usiadła, ciężko dysząc.Obejrzała się wlewo.Tak, Sam leżał przy niej, chrapał w poduszkę.Nigdzieżadnego biurka.Ułożyła się z powrotem w łóżku.Wszystkoprzez Hetheringtona.To przez niego głowę miała pełną majtek.Po kilku minutach przekręciła się na wznak i czekała, ażserce znów zacznie bić normalnie.Wtedy znów wtuliła się wplecy Sama.Wdychając jego znajomą woń, słuchałamiarowego oddechu.A jednak upłynęło wiele czasu, nim znów zapadła w sen.79Rozdział 7Jack siedział, patrząc na panoramę Londynu.Czekał, ażEllie i Lesley zapukają do drzwi.Zwykle widok kopuł, wieżkościelnych, szklanych i stalowych konstrukcji sprawiał muprzyjemność.To chyba najbardziej podobało mu się wLondynie: miało się przed sobą budynki sprzed trzystu lat, alewystarczyło lekko przekręcić głowę, by zobaczyć konstrukcjęukończoną zaledwie rok temu.Wszystko tutaj domagało sięuwagi, walczyło o własną przestrzeń.Imponowała mu energiamiasta.Wiedział, że gdyby otworzył okno, usłyszałby szumsamochodów i odgłosy z pobliskiego placu budowy.Zazwyczaj w takich sytuacjach nabierał chęci do życia, czuł siępanem świata.Wielkie miasto, które nieustannie zmienia się iewoluuje, ale nigdy nie ginie.Niezmienny, podnoszący naduchu rytm życia.Dzisiaj ten rozgardiasz i hałas przyprawiały go tylko o bólgłowy.Uświadomił sobie, że ściąga brwi.Zmusił się, by wygładzićczoło, ale chwilę pózniej znowu pojawiła się na nim głębokazmarszczka.Wciąż nie wiedział, jak przeprowadzić rozmowę z Elliei Lesley.Spotkanie z Hugonem poszło gładko.Jack szybko80go wypunktował: kazał na przyszłość skrupulatniej spraw-dzać informacje, wypracować sobie lepszy refleks i wreszciesurowo zabroni! dławienia kreatywności pracowników, żebypodlizać się klientowi.Logika podpowiadała, że z Ellie i Lesley powinien byćrzeczowy.Dziewczyny nie mogą polegać wyłącznie na swojejkreatywności, muszą lepiej rozumieć mechanizmy biznesowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]