[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekko zachłysnęła się po żytniówce i przyklękła na podłodze.- Chciał pan.Powiedział pan, że chce.ze mną porozmawiać.- Chcę panią o coś zapytać - rzekł Malone.- Tak? - wydyszała.- Pytaj mnie.o wszystko.Malone zapytał:- Co, u diabła, robiła pani w barze hotelu St.Jacques w nocy, kiedypopełniono morderstwo?Wyszeptała  och i rzuciła się do drzwi.Chwycił ją za rękę iprzyciągnął z powrotem.Skuliła się w najdalszym kącie kanapy, przestraszona, zdzikimi oczami.- Wez się w garść, dziecinko - skarcił ją.Chwycił jedną z jej drżącychrąk i zaczął rozcierać.- Ponieważ jestem pani przyjacielem, nic o tym niepowiem policji, w ogóle nikomu o tym nie powiem, przyrzekam.- Zaczął rozcieraćdrugą rękę.- Proszę mi zaufać.Powiesz mi wszystko, dziecinko, prawda?Skinęła głową i zaczęła:- Berta.Malone chwilę odczekał i szepnął:- Tak, dalej.- Nie miałam pieniędzy - wyszeptała - a zawsze jest tyle spraw.Trzeba, co miesięc płacić czynsz, rachunki w sklepie spożywczym, bilety na kolejpodziemną, znaczki pocztowe i tak dalej.Pięć centów tu, pięć tam.Trochęprzepisuję na maszynie.Płacą mi za stronę.Ale ja nie piszę zbyt szybko.i jestem bardzo dokładna.Mam około stu dolarów rocznie z ubezpieczenia babci.Noszę po niej imię.A Berta miała tak dużo pieniędzy i lubiła mnie.Widzi pan.- przerwała na chwilę - Berta lubiła dziewczęta, a nie chłopców.Malone rzekł łagodnie:- Dalej, dziecinko.- Tylko, że ja nigdy.ona nigdy.no, my nigdy.- znowu przerwała.- No, wie pan, co mam na myśli.- Wiem - powiedział Malone - i wcale mnie to nie zaskoczyło.- Ona zachwycała się moimi wierszami - wyszeptała Wildavine.- Większośćz nich była o niej.Pożyczała mi pieniądze i mówiła, że me muszę jej zwracać.A.jeśli chodzi o te rzeczy.to zawsze jakoś udało mi się wykręcić.No, wiepan, o co mi chodzi.Zawsze miałam jakiś pretekst, żeby prosić ją o pożyczkę;odpisywała mi, udając, że we wszystko wierzy, a potem wysyłała mój list i kopięswojej odpowiedzi do swego prawnego opiekuna.Zaczęła się robić coraz bardziejdla mnie kłopotliwa.No, wie pan, nalegała.Jeśli nie, oznajmiła mi, to niebędzie więcej pożyczek, a poprzednie muszę jej zwrócić.Zapalił papierosa, wetknął go do jej ust i zapytał:- A zatem?.- Znalazła sobie tego młodego człowieka, którego namówiła do małżeństwa- odparła Wildavine - żeby ludzie za dużo nie mówili, ponieważ zaczęto już naten temat plotkować.Nie mam pojęcia, skąd go wzięła.To był jakiś zawodowypartner do tańca czy coś takiego.Wiem, że wynajęła go, aby się z nią ożenił. Mieli wyjechać w długą podróż poślubną.A ja byłam kompletnie bez centa przyduszy, mr Malone, musiałam pożyczyć sto dolarów.Napisałam do niej.Odpisała mi,że nie pożyczy.Potem zatelefonowała do mnie.Było to tego dnia, kiedy wzięłaślub.Przeczytała mi kopię listu, którego jeszcze nie otrzymałam.Potemoświadczyła, że pośle kopię swojego listu i mój list swojemu opiekunowi, chyba,że.- przerwała - no, wie pan, co mam na myśli.chyba że to zrobię.- Tak, wiem - odrzekł Malone.- Nie wiedziałam, co robić, byłam zrozpaczona.Wreszcie zgodziłam się.Była bardzo szczęśliwa.Oświadczyła, że unieważni rezerwację i spędzi miodowymiesiąc w Nowym Jorku, żeby w ten sposób móc widywać mnie codziennie, l tejwłaśnie nocy umówiła się ze mną na spotkanie.Zapewniła, że w jakiś sposóbpozbędzie się swojego nowego męża i że ma dla mnie te sto dolarów.Malone zapytał cicho:- l?.- No i poszłam tam - rzekła Wildavine.- Nie miałam pojęcia, co mogłaminnego zrobić.Czułam jednak, że jestem przerażona.Myślałam, by uciec i oinnych jeszcze rzeczach.Z recepcji telefonowałam do niej na górę, ale nie byłoodpowiedzi.Poszłam, więc do baru, zamówiłam drinka i czekałam.Telefonowałam itelefonowałam, ale nadal nie było żadnej odpowiedzi.Wreszcie zrezygnowałam iwróciłam do domu.Oczywiście nigdy nie dostałam tych stu dolarów.- Westchnęła idodała: - l to wszystko.- Wystarczy - rzekł Malone.Spojrzała na niego wyczekująco, z nadzieją.- l to wszystko, co pan chciał ode mnie?Malone chciał powiedzieć  tak i odejść, ale jego sumienie l gwałtowniesię temu sprzeciwiło.Zwabił ją tutaj pod fałszywym pretekstem.Chociaż te jejzwierzenia może nie były zbytnio pomocne, jednak były dość interesujące.Pozatym, przy tym świetle świec, była prawie ładna.Wyszeptał ochryple:- Nie, to nie było wszystko - i wyciągnął w jej kierunku ręce.Wydałaradosny, przytłumiony okrzyk.Wychodząc zatrzymał się przy drzwiach.- Zapomniałem zaznaczyć - powiedział - że jestem prywatnym detektywem,pracującym nad tą sprawą dla pewnego klienta.Tylko nikomu o tym nie mów.Otrzymałem pokazną sumę na wydatki i jestem upoważniony do płacenia za każdąinformację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl