[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobiety nadalwpatrywały się w niego rozmarzonymi oczami, to pewne.W istocie łatwiej przychodziło muje wabić teraz niż w czasach, gdy był przesadnie niecierpliwym młodym chłopcem.Kto wie? Może drobny, błahy romans z Therese, kobietą spotkaną niedawno wfilharmonii, rozwinie się w coś znaczącego.Therese była za młoda, wiedział o tym i wściekałsię na siebie z tego powodu; ale potem ona dzwoniła i mówiła: Michael, już dawnospodziewałam się twojego telefonu! Ty naprawdę bawisz się ze mną w kotka i myszkę! Iznów szli razem na kolację, a potem do jej mieszkania.Ale czy tylko prawdziwej miłości mu brakło? Może było coś jeszcze? Pewnego rankaobudził się i w jednej chwili zrozumiał, że lato, na które czekał od tak dawna, nie nadejdzie.Ohydna wilgoć tego miasta już wżarła mu się w kości.Nigdy już nie będzie ciepłych nocyprzesyconych zapachem jaśminu, ani łagodniej bryzy znad rzeki czy zatoki.Z tym jednaktrzeba się pogodzić, mówił sobie.Ostatecznie było to już jego miasto.Jakżeż mógłbykiedykolwiek wrócić do rodzinnego domu?Czasami jednak zdawało mu się, że San Francisco nie zdobią już soczyste barwy ochry irzymskiej purpury; że kolory te przeszły w monotonną sepię, a przyćmiony blask niezmiennieszarego nieba na zawsze złamał jego ducha.Czasami miał wrażenie, że nawet piękne domy, które odnawiał, nie są niczym więcej jaktylko teatralnymi dekoracjami pozbawionymi prawdziwych tradycji; eleganckimi pułapkamido chwytania nie istniejącej przeszłości, dającymi poczucie trwałości ludziom, którzy żyli zdnia na dzień, w nieomal histerycznym strachu przed śmiercią.Ach, był jednak szczęściarzem i wiedział o tym.Z pewnością nadejdą dobre czasy, aprzyszłość kryje w sobie wiele dobrych rzeczy* * *Tak więc wyglądało jego życie, które w sensie praktycznym już się zakończyło, ponieważutonął on pierwszego maja i powrócił znękany, opętany, bredząc bez ustanku o żywych iumarłych.Nie mógł zdjąć z dłoni czarnych rękawic, gdyż obawiał się tego, co mógłbyzobaczyć, czyli zalewu nic nie znaczących obrazów.Nadal odbierał emocjonalne sygnałynawet od osób, których nie dotykał.Od tego strasznego dnia minęło aż trzy i pół miesiąca.Therese odeszła.Przyjaciele także.Michael stał się więzniem domu przy ulicy Wolności.Zmienił swój numer telefonu.Nie odpowiadał na góry listów, jakie otrzymywał.CiotkaViv wychodziła tylnymi drzwiami, aby kupić potrzebne artykuły, których nie można byłozamówić z dostawą do domu.Słodkim, uprzejmym głosem załatwiała nieliczne telefony. Nie, Michaela już tu nie ma.Słysząc to, za każdym razem parskał śmiechem.Bo przecież to była prawda.W gazetachpisano, że Michael Curry zniknął.To również go bawiło.Mniej więcej co dziesięć dnidzwonił do Stacy ego i Jima, jedynie po to, aby ich powiadomić, że żyje, potem odkładałsłuchawkę.Nie mógłby ich winić, jeśli okazałoby się, że już przestali się interesować jegolosem.Leżał teraz w ciemności na łóżku, wlepiając oczy w ekran bezgłośnego telewizora,oglądając znane sceny z Wielkich Nadziei.Upiorna panna Havisham w postrzępionymślubnym stroju rozmawia z małym Pipem, który właśnie wyrusza do Londynu.Dlaczego Michael traci na to czas? Powinien już wyruszyć do Nowego Orleanu.W tejchwili jednak był na to zbyt pijany.Poza tym miał jeszcze nadzieję, że zadzwoni doktorMorris, któremu Michael zwierzył się ze swego jedynego planu. Gdybym tylko mógł się skontaktować z tą kobietą powiedział doktorowi. Wie pan,właścicielką jachtu, tą, która mnie uratowała.Gdybym tylko mógł ściągnąć rękawice itrzymać jej dłoń, kiedy będę z nią rozmawiał, no cóż, może dzięki niej zdołałbym sobie cośprzypomnieć.Rozumie pan, o czym mówię? Jesteś pijany, Michael.Słyszę to. Fakt, jestem i nadal będę pijany, ale w tej chwili to nieważne.Pan posłucha, co mówię.Gdybym mógł jeszcze raz dostać się na tę łódz. Tak? No, chciałbym dostać się na jej pokład i dotknąć tego miejsca gołymi rękami.wie pan,desek, na których leżałem. Michael, to szaleństwo. Doktorze Morris, niech pan się z nią skontaktuje.Jeśli nie chce pan dzwonić, to proszęmi chociaż podać jej nazwisko. Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam jej powiedzieć, że chcesz pełzać po pokładzie jejjachtu w poszukiwaniu mentalnych wibracji? Michael, ona ma prawo do ochrony przedczymś takim: być może ta kobieta nie wierzy w takie dyrdymały o mocach parapsychicznych. Ale pan tak! Wie pan, że to działa! Chcę, żebyś wrócił do szpitala.Michael, wściekły, odłożył słuchawkę.%7ładnych więcej strzykawek, żadnych testów,dziękuję bardzo.Doktor Morris wielokrotnie dzwonił potem do niego, ale wiadomość, którązostawiał, była zawsze taka sama: Michael, przyjedz do szpitala.Martwimy się o ciebie.Chcemy cię zobaczyć.Potem, nareszcie, obietnica: Michael, jeśli wytrzezwiejesz, spróbuję.Wiem, gdziemożna znalezć tę damę.Wytrzezwieć.Rozmyślał nad tym teraz, leżąc na łóżku w ciemności.Wymacał w pobliżupuszkę piwa, otworzył ją.Gość ubzdryngolony piwem to najlepszy gatunek pijaka.W pewiensposób jest to trzezwość, nie dodał przecież do puszki wódki ani szkockiej whisky, prawda?To dopiero byłoby picie, trucizna pierwsza klasa, już on coś o tym wiedział.Zadzwoń do doktora Morrisa.Powiedz mu, że jesteś trzezwy, tak trzezwy, jak tylkogotów jesteś być.Zdawało mu się, że nawet to zrobił.Może jednak tylko mu się przyśniło, może po prostuznów odpływał.Tak uroczo było leżeć tutaj, dzięki alkoholowemu zamroczeniu nieodczuwając rozdrażnienia, nie mając świadomości, że czas ucieka, nie czując rozpaczy, żewszystko umknęło mu z pamięci.Ciotka Viv nalegała: Zjedz coś na kolację.Ale przecież on znów jest w Nowym Orleanie, spaceruje po ulicach Dzielnicy Ogrodów,powietrze jest ciepłe i.ach, ten zapach nocnego jaśminu.Pomyśleć tylko, że przez całe latanie wdychał owej słodkiej, ciężkiej woni, nie patrzył, jak za dębami rozpłomienia się niebo, ana jego tle każdy najmniejszy liść staje się wyrazisty.Płyty chodnika łamały się nadkorzeniami dębów.Zimny wiatr kąsał jego nagie palce.Zimny wiatr.Tak.Przecież to nie lato, tylko zima, ostra, mrozna nowoorleańska zima, aoni biegną w ciemności, aby zobaczyć ostatnią paradę tłustego wtorku, Mistyczną KrużęKomusa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]