[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tuż nad swoją głową usłyszała tamten łomot kuleklodu. Grzmiało.Okropnie grzmiało.Było ciemno jak w nocy.Zaczęłam myśleć o szczurach i nietoperzach.O wampirach.Bałamsię, że piorun strzeli w dach i wszystko wraz ze mną wyleci wpowietrze. Nie próbowałaś uciec? Pewnie, że próbowałam.Pchałam drzwi z całej siły, ale niemogłam ich otworzyć.Wrzeszczałam i tupałam w podłogę, leczchłopcy chyba byli w innej części domu.Nikt mnie nie słyszał.Byłamzamknięta, sama. Zadygotała. Zciany zbliżały się do mnie.Jeff ścisnął jej rękę. Biedna. Po chwili wprost nie mogłam oddychać.Wyobraziłam sobie, że jakiś potwór wyssał całe powietrze.Chyba nawet zemdlałam, bo kiedyotworzyłam oczy, było już po burzy.Ktoś mnie wołał.Nie Chad i nie Daniel, ale ojciec.Przeżyłamwówczas prawdziwy koszmar.Wszystko słyszałam, lecz nie mogłamwykrztusić ani jednego słowa.Jak oszalała zaczęłam kopać wpodłogę.Tata przyszedł na górę i otworzył drzwi.Kiedy zniósł mniena dół, zobaczyłam światło i blade, wystraszone twarze braci.Odtamtej pory okropnie boję się burzy  zakończyła. Zmieszne,prawda? Zrozumiałe  sprostował Jeff. A co ojciec sądzi o twoimzachowaniu? Nigdy mu o tym nie mówiłam.Skinął głową.Ariel obrzuciła go nadąsanym spojrzeniem. Dlaczego wciąż pytasz o mojego ojca? Ponieważ uważam, że przez całe życie wszystko robisz pod jegodyktando. Nie wygłupiaj się. Nie? Wciąż porównujesz się z braćmi.Twój faks działa dniem inocą.Ariel nie odpowiedziała.Odwróciła głowę i wbiła wzrok w okno.Co by powiedział Jeff, gdyby znał prawdę?Dojeżdżali do domu Jeffa, kiedy w dach auta zabębniły pierwszekrople deszczu.W windzie Jeff wrócił do tematu: Każdą fobię można wyleczyć.Zastanawiałaś się kiedyś nadpodjęciem odpowiedniej terapii?Potrząsnęła głową.Dobrze chociaż, że przestaliśmy mówić o ojcu,pomyślała. Po burzy zaraz o tym zapominam  wyjaśniła. Do następnejmam spokój.Huragan przycupnął pod stolikiem. Też nie przepada za burzą  powiedział Jeff.Wyciągnął rękę dokota.Huragan zadrżał i cofnął się głębiej. Zdaje się, że jeszcze munie przeszło. Wreszcie poznałam twój sekret.Obserwujesz koty zamiastpająków.Za oknem zadudniło.Ariel drgnęła i przysunęła się bliżej Jeffa. Zdobądz się na odrobinę spokoju  mruknął. Chceszspróbować? Zabrzmiało to jak wyzwanie.Nie mogła odmówić.O to już sięzatroszczył Martin Foster. Oczywiście. Chodz do sypialni.Podszedł do okna i szeroko rozsunął zasłony.Ariel stała bez ruchu,choć deszcz bił głośno o szyby. Chodz do mnie.Zmusiła się do paru kroków.Jeff wziął ją w ramiona i pocałował.Miękko, łagodnie. Odpręż się  mruknął, gładząc jej włosy. Zamknij oczy.Pomyślo łące skąpanej w popołudniowym słońcu. Mmmm. Widziała lekko rozkołysane trawy, zieleń drzew ikonia pasącego się pod starym drewnianym płotem.Jeff rozebrał ją z wolna.Kiedy była już całkiem naga, szepnął: Teraz powoli otwórz powieki.Deszcz nadal bębnił w okno, lecz między nią i burzą ciemniałamuskularna sylwetka Jeffa.Delikatnie położył ją na łóżku. Zaraz wrócę.Przekręciła się na brzuch, znowu zamknęła oczy i pomyślała opolanie pełnej różnobarwnych kwiatów.Po chwili usłyszała, że Jeffwrócił.Zerknęła w jego stronę.Stał rozebrany do szortów, z butelką wdłoni. Zrobię ci masaż  powiedział. Odpręż się i patrz w okno.Posłuchała go.Spoglądała na spływające po szybie strugi deszczu.Nagle zagrzmiało.Napięła wszystkie mięśnie i zacisnęła pięści. Ciii. szepnął Jeff. Nic się nie dzieje.Uspokoiła się.Jegoręce koiły.Oddychała głęboko, zanurzona w dziwnym deszczowymświecie. Odwróć się.Masował jej piersi, brzuch i biodra.Odgłosy burzy ścichły, jakbydochodziły gdzieś z daleka. Jeff. wyszeptała, patrząc mu prosto w oczy. Kochaj mnie.Zrzucił szorty i klęknął przy niej.Kochali się powoli, z czułością.Kiedy skończyli, Ariel długą chwilę leżała bez ruchu.Wiedziała,że od tej pory huk gromu będzie jej przypominał o tym popołudniu.Chciała, by Jeff był zawsze przy niej.%7łeby nie stał się tylko pięknym,ale odległym wspomnieniem.Pocałowała go w policzek.  Burza nabrała dla mnie całkiem innego znaczenia. Dla mnie także.W następnym tygodniu nadeszły wieści o kolejnym huraganie.Nadano mu imię Daphne.Jeff z uwagą śledził jego trasę.Ariel drżałana samą myśl o nadciągającym kataklizmie.Grzmotów już się niebała, ale huragan to coś innego.Fascynujący w teorii, leczprzerażający swą siłą.Na szczęście Daphne nie zmierzała w stronę Teksasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl