[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na swoje sprawy nie było czasu.Teraz mówię otwarcie: po-łączmy się wreszcie na zawsze.Możemy odpocząć.W Aobezie jagiellońskachorągiew, lada dzień przyłączymy Pomorze do Polski.%7łmudz jest znowu wrękach księcia Witolda.A w Raciążu król wysunął twarde warunki.Zakonmusi ulec przed siłą!Wicher, szarpiący dotąd wierzchołki, wdarł się niespodziewanie pomiędzydrzewa, zderzył się z ziemią, trzasnął w gałęzie, chlusnął na twarze.Krystadrgnęła nieznacznie, jakby się zrobiło jej zimno. Kiedy otrzymałeś te wieści?. Przed kilkoma dniami, wprost z Wałcza.Jak widzisz, otwieram przedtobą serce  słowa z chwili na chwilę przybierały na żarliwości. Gdy ciępoznałem na tym właśnie pagórku, nie przyszło mi wówczas do głowy, żekiedyś będę prowadził z tobą taką rozmowę.Wyznaję szczerze.Potem zaczę-łaś stawać się coraz bliższa, coraz częściej uciekały do ciebie myśli.Byłem naLitwie, a ty stałaś mi wciąż przed oczyma.Wędrowałem po Polsce, a ze mną308 twój obraz.Drżałem nieraz o ciebie, wydobywałem z konia ostatni dech, abyjak najszybciej znalezć się na Wolinie.Teraz, na szczęście, to wszystko zamną.Ty się umęczyłaś, ja również gonię resztkami sił.Odetchnijmy więcwreszcie razem, bierzmy natychmiast ślub.I niech zniknie raz na zawsze ztwojego życia ta nieustanna groza, która sen zdejmuje mi z powiek.Przy mniebędziesz bezpieczna!Pochylił się, spojrzał jej z bliska w oczy, pochwycił rękę.Nie przeszkadza-ła.Aagodny to był uścisk i tak żywo przypomniał jej chwile ich pierwszegospotkania, że targnęło nią głębokie wzruszenie. Nie spodziewałam się takich słów  przemówiła powoli. Znam cięzbyt dobrze, aby wątpić, że pragniesz mojego szczęścia i chcesz mi jak najle-piej ułożyć życie.Poniosły cię jednak nadmiernie uczucia, nie przemyślałeśsprawy do końca.Między nami przecież istnieje przepaść.Tyś syn rycerski, jajestem tylko wyklętą dziewczyną.Gdybym się nawet zgodziła, kto by nam dałślub? Opat z Bukowa załatwi wszystko!  poniosła go radość. Omówiłem znim dawno.A jeśli nie on, zrobi to arcybiskup gnieznieński, jako prawyzwierzchnik kamieńskiego biskupa.I z nim rozmawiałem! Dużo trudu włożyłeś.A co by powiedziała na to twoja rodzina? Przyjmie cię całym sercem.Zwłaszcza ojciec i matka. Znają mnie?. Jak własną córkę!Wtuliła się głębiej w gąszcz, bo wiatr znowu uderzył w twarze. Nigdy o nich nie wspominałeś  odezwała się w zamyśleniu. Nie sta-rałam się dociec, kim są i gdzie żyją, dotychczas bowiem była to twoja jedyniesprawa.Chyba teraz jednak możesz mi coś o nich powiedzieć?Zwiesił głowę i wydało się, że popadł w zakłopotanie. Nie chcesz mówić, nie mów  dodała miękko. Ciebie znam dobrze.Wystarczy.Roześmiał się cicho. Nie o to idzie  odrzekł jakoś bardzo swawolnie. Moja rodzina, jak nastosunki pomorskie, nie ma zbyt czystej karty, toteż wolę o niej w tej chwili309 nie mówić.A nuż byś mnie nie chciała! Nie, nie myśl nic złego  zastrzegł sięszybko. Jutro czy pojutrze opowiem ci wszystko, a teraz tylko oświadczękrótko: mój ojciec jest na wskroś prawym człowiekiem.Jeszcze mnie nie byłona świecie, on bił już Krzyżaków, razem z nieboszczykiem księciem Warci-sławem rozwalał biskupie państewko, brał do niewoli gości zakonnych i do-magał się wielkim głosem złączenia na zawsze Pomorza z Polską.Jak Nie-krak, Borek czy inni.Dziś, niestety, zmogła go starość, toteż ja walczę o tosamo w jego zastępstwie.Przecież to święta sprawa!Mocno i uroczyście zadzwięczał młodzieńczy głos, a chociaż więcej słówjuż nie padło, wciąż dzwonił w uszach.Krysta jakby się czegoś zlękła, jakośbardzo bezradnie poruszyła rękami.Nasłuchiwała za to w napięciu: wolińskibór huczał coraz gwałtowniej, z potrącanych przez wicher gałęzi nieustanniesypały się na nią liście.Znieruchomiała zupełnie twarz i wciąż smagana zacie-kle, nabierała coraz większego hartu. Pamiętasz te chwile, gdy spotkaliśmy się tu po raz pierwszy?  rycerzprzerwał przydługą ciszę. Wtedy, co prawda, było zaciszniej.I noc chybabyła jaśniejsza? Jaśniejsza. A pamiętasz  rozweselił się znowu  że obiecałem wówczas zrobić zciebie królową?Spojrzała przed siebie: z majaczących w oddali kodrąbskich chat niespo-dziewanie powiało smutkiem.Zmarszczyła czoło, powoli przymknęła oczy.Wraz z bałtyckim wichrem zaczęły się tłoczyć wokół obrazy powszechnejnędzy, tłumy wyciągające do niej nabożnie ręce, krnąbrni rycerze i głosywzywające rozpaczliwie pomocy, Nowa Marchia stojąca w ogniu i chorągiewSwantewita, idąca zawsze za nią nieustraszenie w największy bój.Pojawiły siętakże dzieci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl