[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obrażenia były bolesne i przenikliwy ból w piersi przykuł go do koi, przez co stracił długie dnipięknej, słonecznej pogody.Koję odstąpił mu sam Clonfert, który opuścił swą kajutę i rozwiesiłhamak w sąsiedniej.Stephen przegapił zatem szybką podróż na północ, spotkanie okrętów przy Port-Louis i powrót przezwzburzone morze na południe, w kierunku Ile de la Passe.Nie dane mu też było obejrzeć pierwszej,nieudanej próby ataku na baterię.Słyszał tylko, jak w absolutnych ciemnościach daremniepróbowanozebrać łodzie przy wietrze wymagającym ciasno zrefowanych marsli.Było tak ciemno, że nawet pilotClonferta nie mógł odnalezć właściwego kanału.Pogoda zmusiła ich do odwrotu do Port-Louis, aledla samego Stephena wyniknęły jednak z tego pewne korzyści  zaznajomił się bowiem bliżejzarówno z lordem Clonfertem, jak i z doktorem McAdamem.Kapitan spędzał przy rannym Stephenie mnóstwo czasu, prowadząc z nim chaotyczne i pozbawionewiększego sensu rozmowy.Okazał się jednak człowiekiem zdolnym do niemalże kobiecej troski.Potrafił zachować ciszę i zawsze wyczuwał, kiedy Stephen ma ochotę na coś zimnego do picia lubkiedy należy otworzyć świetlik.Ich pełne życzliwości rozmowy dotyczyły powieści i poezjiromantycznej, a czasem schodziły na temat Jacka Aubreya, czy raczej jego akcji.Na wizerunekClonferta składało się wiele postaci, ale pośród nich Stephen dostrzegał czasem istotę wrażliwą idelikatną, co wzmogło jego sympatię do lorda. Jego intuicja służy mu wspaniale w przyjacielskich pogawędkach z jedną osobą"  rozmyślałStephen. Zawodzi go jednak całkowicie, gdy w pokoju są więcej niż trzy osoby lub gdy trawi goniepokój.Jack nigdy nie widział takiego domowego Clonferta.Jego kobiety widziały go takim jednakwiele razy i to przypuszczalnie tłumaczy jego sukcesy w podbojach miłosnych". Te rozmyślania pobudziła wizyta jego dawnego towarzysza podróży Narborough.Clonfertcałkowiciezdominował rozmowę, wypełniając ją anegdotami o sir Sydneyu Smisie i roztaczając tak agresywnąaurę wyższości, iż zgorszony dowódca  Stauncha" czym prędzej powrócił na pokład swej jednostki.Tego samego wieczoru jednakże, gdy  Nereide" i  Staunch" ponownie podchodziły do Ile de laPasse od południa, a  Sirius" od północy, Clonfert był równie cichy, uprzejmy i miły jak przez całyrejs.Wydawał się też szczególnie ugodowy, jak gdyby był świadom popełnionego nietaktu.Na życzenielorda Stephen po raz kolejny opowiedział mu szczegółowo o akcji zdobycia  Cacafuego" przezJacka,co Clonfert podsumował z westchnieniem: Cóż, cenię go za to, Bóg mi świadkiem.Umarłbym szczęśliwy, mając za sobą taką wiktorię.Stosunki McAdama ze Stephenem nie były już tak przyjemne.Jak większość lekarzy, Stephen byłkiepskim pacjentem, McAdam zaś, jak większość lekarzy, miał autorytatywny stosunek doznajdujących się pod jego opieką.Z chwilą kiedy pacjent powrócił do pełni świadomości,rozpoczęłysię kłótnie na temat ucisku obręczy półkuli mózgu i użyteczności puszczania krwi, przeciwko czemuStephen protestował słabym, ochrypłym, lecz pełnym pasji głosem. To całkiem bezużyteczne!  oponował. Może dobre było za Paracelsusa albo u znachora najarmarku w Ballinasloe!Oliwy do ognia dolało jeszcze to, że McAdam był zdecydowanym zwolennikiem stosowania kaftanabezpieczeństwa.Niemniej nawet fakt, iż Stephen odrzucił wszelką fachową pomoc i leczył samsiebieza pomocą wywaru z kory wierzbowej, nie zaostrzyło konfliktu tak mocno, jak zazdrość McAdama ouwagę, jaką Clonfert poświęcał gościowi, wpływ Stephena na samego lorda oraz przyjemność, jakąobaj znajdowali w swym towarzystwie.McAdam wszedł do jego kajuty wieczorem, zanim  Nereide" i  Staunch"  spowolnione przez wiatry wiejące od dziobu  spotkały się z  Siriusem" przy Ile de la Passe.Nie był jeszcze całkiempijany. Ma pan jeszcze podwyższoną temperaturę  powiedział, zbadawszy puls Stephena.Wcześniejsze upuszczenie krwi z pewnością by temu zaradziło.Pozwolę panu jutro wyjść na pokład,by zaczerpnąć świeżego powietrza, jeśli rzecz jasna, po tej akcji zostanie jeszcze jakiś pokład.Wyciągnął piersiówkę z kieszeni, odkręcił i nalał sobie suto wódki do szklanki na leki Stephena.Naraz pochylił się i podniósł pojedynczą kartkę papieru, która ześlizgnęła się pod koję. Co to za język?  spytał, unosząc kartkę ku światłu. To irlandzki  spokojnie odpowiedział Stephen, w głębi duszy złoszcząc się, że komuś udało sięją ujrzeć.Jego działalność już dawno nie stanowiła dla nikogo tajemnicy, jednakże jego głębokozakorzeniony zmysł ostrożności znacznie ucierpiał.Postanowił jednak tego nie ujawniać. Nie widzę tu irlandzkiej czcionki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl