[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Manahen zakrył twarz. Czasami moją i równocześnie Jezusa bar Nash powiedział szeptem i to mi także nie daje spokoju.Nie wiem, kim jest ten Człowiek: Mesjaszem,Synem Bożym, Eliaszem, jak niektórzy twierdzą, czy nowym prorokiem.Wiemtylko, że poprzez Niego dotknął mnie palec Pana, jak dotknął Hioba, i nie znajdęspokoju, ani dla siebie miejsca, dopóki nie znajdę oczyszczenia. Jak myślisz spytał nagle, w jego oczach pokazała się trwoga czy tammogły być wilki wtedy, gdy zeszła mgła?Uderzył głową o brązowy stolik; bił weń nie odrywając palców od skroni, ażna czole pokazała się smuga krwi. Szedłem z Nim od Jordanu powiedział nagle ze szczególnym wyrazemradosnego skupienia na twarzy, którego Hegezynos nie znał i odłączyłem siędopiero w Betfage, żeby sprzedać mój pałac, uwolnić niewolników, rozdać pie-niądze i iść za Nim, jak ci brodaci amhaarecim.To nie było przypadkiem, żeusłyszałem tę haggadę.On chce, żebym powtarzał dalej Jego haggadę i będę jąpowtarzał.Pojadę do Grecji i do Italii, stanę na drodze do Pontecorvo.Jeszczetylko kilka dni służby Antypasowi, a potem wolność, Hegezynosie, wolność.Tonem zwierzenia: Wydaje mi się, że jest we mnie dwóch Manahenów.Ten drugi pozostanie,jak zużyta szata.Nagle odzyskując styl bycia dworaka i światowca, wkładając do ust winogro-no: Wybacz xejne, gościu jeśli cię nudzę osobistymi sprawami.64Wbiegła harfistka.Hegezynosowi wydało się, że cała ta rozmowa była snem.Zobaczył nagle coś nieprzeczuwalnego, ale to nie było realne, jak nierealna byłaJerozolima i pośrodku niej posąg Sylena.Wciąż nie potrafił przywyknąć do te-go, że kontrasty otwierały się przed nim, jak rozpadliny podczas trzęsienia ziemii równie szybko się zamykały, tworząc powierzchnię pozornego bezruchu.Gdzieja jestem? pomyślał.Co to za świat?* * *W tym samym czasie w pałacu Heroda Wielkiego, w atrium.Prokurator JudeiPoncjusz Piłat siedzi w fotelu naprzeciw popiersia cesarza.Wzdłuż ścian na słup-kach ustawiono inne popiersia: żony Piłata Aspazji, legata Syrii Witeliusza orazAnaksymandra, Klejtomachosa i Pyrrona filozofów sceptycznych, a także ge-niuszy domowych.Wchodzi posłaniec: Domine! list z fortu Antonia.Poncjusz odbiera zwitek i czyta: Jego dostojności, Poncjuszowi Piłatowi pozdrowienia od Trasyllosa, urzęd-nika drugiego stopnia.Urzędnik pierwszego stopnia, Hegezynos, udał się lektykądo pałacu Antypasa.* * *W tym samym czasie w ogrodzie Getsemani pod Jerozolimą, nie dochodzącdo potoku Cedron.Kilkudziesięciu ludzi, w kilku grupach, otacza Człowieka o ru-chach spokojnych i zamyślonej, rozumnej twarzy.W jednej z grup siedzi w sza-rym chałacie młody rybak z Galilei, którego nazywają Janem Synem Gromu.GAOS Z RZESZY: Jutro Mistrz wejdzie do Jerozolimy.Jestem pewien, że przyjmą Go tamdobrze.Ciekawe, czy twój brat Jakub znalazł Mu w mieście dobry nocleg?GAOS KOBIECY: Trzeba policzyć pieniądze, jakie wpłynęły z ofiar braci i rozdać je tym,którzy najbardziej potrzebują pomocy.Z grupy występuje mężczyzna, jego rysy twarzy giną w cieniu.Z wyglądusądząc, jest to kupiec lub może drobny właściciel ziemski. Janie mówi idę za Mistrzem od Jerycho.Zmarł mi syn i nie mam naświecie nikogo.Uwierzyłem w Jego Królestwo.Chcę ci coś powiedzieć, bo jesteśJego najbliższym uczniem.Chcę oddać dom i majątek na potrzeby braci. Cały? Połowę.GAOS Z RZESZY:65 Tylko w połowie będziesz zbawiony.Jan Boanerges podnosi spokojnym ruchem dłoń: A tyś ile dał?GAOS Z RZESZY: Cały.DRUGI GAOS Z RZESZY ze śmiechem: Dwa bochny chleba i trzy ryby.Ofiarodawca hojny z ciebie!JAN BOANERGES: Co więcej warte: dom, czy dwa bochny?GAOS Z RZESZY: Dom, ale dałem tylko to, co miałem.JAN BOANERGES: Wydaje mi się, że rzeczą Pana jest sądzić, czy dom jest wart więcej, czymniej niż dwa bochny.TEN, KTRY WYSTPIA I STOI TERAZ PODRA%7łNIONY: Daję cały majątek.JAN BOANERGES: Nie.Zbawiony być możesz, mniemam, nie ofiarowując nawet drachmy, alejeśli jutro, gdy dokładnie przemyślisz tę sprawę, przyjdziesz do Mistrza i powtó-rzysz to, co powiedziałeś teraz, myślę, że przyjmie twoją ofiarę.* * *W tym samym czasie na przedmieściu Jerozolimy niedaleko Bramy Owczej.Willa otoczona murem należąca do arcykapłana Józefa Kajfasza.Wokół muruwąska, ciemnawa uliczka i rudery.Człowiek zwany jedenastym i człowiek zwanysto pierwszym czekają od kilku godzin na kogoś, kto wszedł do pałacu i powinienwyjść tym samym bocznym wejściem.Człowiek zwany czterdziestym czwartymstoi obok w zasięgu głosu tamtych z woskowaną tabliczką i stylonem w ręku.XI: Trzeba dać szybko znać, co się tu szykuje, na wypadek gdybyśmy się gonie doczekali.CI: Czy jest sens? Kajfasz został już skompromitowany.Możemy o tym za-świadczyć wszyscy trzej.Co może robić w jego willi Faroras? Moim zdaniemwarto jeszcze poczekać, może jednak Faroras stąd wyjdzie, a wtedy XLIV zawie-zie Marcellusowi wiadomość dokąd poszedł.XI: Sprawa, jak mówił Marcellus, ma być wyjątkowo pilna.CI: Zaryzykuję.Niech XLIV zostanie tu do rana.Dopiero wtedy wyślę go doDamaszku.66XI: Na twoją odpowiedzialność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]