[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U dołu obciążał go lakierowanypręt.Widać było, że malowidło należało do kompletu czterech pór roku, ale pozostałejuż zniknęły, sprzedane przez Wen Fu.Zostały tylko puste miejsca na ścianie, jakobrazy-duchy.Wiesz, czemu to ocalało: na samym środku widniała wielka herbacianaplama, zupełnie jakby malowane jezioro wystąpiło z brzegów.- Czy to nie dziwne - powiedziałam - że ktoś chciał mieć tylko trzy pory roku?Jak życie, które nigdy się nie dopełni.Rzecz jasna, nie odpowiedział.Wydawało mi się, że nic nie rozumie, więcciągnęłam dalej, co mi ślina na język przyniosła.- Moje życie też przypominało obraz, którego nikt nie chce.Ta sama pora roku,codziennie ta sama nędza, bez nadziei na zmiany.- Rozpłakałam się.- Dlatego muszęodejść.Nie oczekuję, że mi przebaczysz.Wyprostował się nagle.Patrzył na mnie - w jednym oku widziałam smutek, a wdrugim złość.Przeraziłam się, że zrozumiał, co powiedziałam.Wstał, ruszając ustami;nie wyszło z nich ani jedno słowo, tylko  uh! uh!", jakby żuł powietrze.Na jego twarzypojawił się okropny wyraz.Zamachał mi przed oczyma, jakby słowa tkwiące w gardlezaczynały go dusić.Wyciągnął drżącą rękę i z niespodziewaną siłą złapał mnie zaramię.Popchnął mnie z krzesła w stronę zwoju.- Muszę - szepnęłam.- Nie masz pojęcia, ile wycierpiałam.Machnął tylko ręką, po czym mnie puścił.Dwie drżące dłonie walczyły teraz zczarno lakierowanym prętem.Pomyślałam, że pewnie chce go złapać, żeby uderzyćmnie po głowie, ale zamiast tego pociągnął nagłe gałkę i na jego wyciągniętą dłońupadły trzy sztabki złota. Wcisnął mi je do ręki, patrząc prosto w oczy.Ze wszystkich sił starałam sięzrozumieć, co ma na myśli.Wciąż jeszcze widzę dwie miny naraz.Nagle zrozumiałam:jedna strona pokazywała agonię, druga ulgę, zupełnie jakby mówił:  Ty głupiadziewczyno, nareszcie podjęłaś właściwą decyzję".- Nie mogę ich wziąć - szepnęłam.- Wen Fu by je znalazł.Wezmę pózniej, tużprzed odjazdem.Skinął głową i szybko schował sztabki na miejsce.Myślałam o tym wiele razy.Nie sądzę, by chciał przez to powiedzieć, że mniekocha.Może uważał, że jeśli opuszczę tego strasznego człowieka, to zostawi on wspokoju również jego dom i skończą się ich cierpienia? Moja ucieczka to jedynaszansa dla ojca i jego żon.A może też chciał dać do zrozumienia, że kocha mnietroszeczkę.Następny ranek wydawał mi się bardzo dziwny.Wszyscy zeszli na śniadanie:Wen Fu, Danru, teściowie, San Ma i Wu Ma.Służąca wniosła miskę parującej zupy.Gdybyś się tam znalazła, pomyślałabyś pewnie, że nic się nie zmieniło.Ojciecnadal mnie nie poznawał, jego umysł wydawał się równie nieprzejrzysty, jak zupa, naktórą się gapił.Matka Wen Fu ciągle narzekała: a to, że zupa nie dość ciepła, a to, żenie dosolona.Wen Fu jadł bez słowa.Zastanawiałam się, czy to, co zdarzyło sięwczoraj, nie było snem.Może tylko wyobraziłam sobie sztaby złota? Denerwowałamsię, ale z uporem trzymałam się planu, który ułożyłam zeszłej nocy.Dolałam zupy matce Wen Fu.- Matko, zjedz więcej, dbaj o zdrowie.- Piła, a ja ciągnęłam dalej: - BiednejStarej Ciotce zdrowie niestety nie dopisuje.Wczoraj dostałam od niej list.Wcale nie zmyślałam.Dostałam list i jak zwykle Stara Ciotka narzekała nasamopoczucie.Pod tym względem można było na nią liczyć.- A co jej jest? - zapytała Wu Ma, która też wiecznie trzęsła się o siebie.- Chłód w kościach i brak siły przy wydychaniu.Zdaje jej się, że lada dzieńumrze.- Ta kobieta nigdy się dobrze nie czuje - burknęła matka Wen Fu zgryzliwie.-Ma w domu maści ze wszystkich ziół, jakie rosną na ziemi.Wen Fu przytaknął jej ze śmiechem. - Tym razem chyba rzeczywiście choruje - odparłam i dodałam cicho: - Kiedywidziałam ją ostatnio, miała bardzo niezdrową cerę.Całe ciepło z niej ucieka.Terazmówi, że się pogorszyło.- Lepiej pojedz ją odwiedzić - podsunęła San Ma.- Hmm - mruknęłam, jakby przedtem nie przyszło mi to do głowy.- Może imasz rację.- Ależ ta dziewczyna dopiero co wróciła! - zawołała matka Wen Fu.- Może mogłabym pojechać z krótką wizytą.Jeśli naprawdę nic jej nie jest, toza parę dni wrócę do domu.Teściowa prychnęła tylko.- Oczywiście, jeśli naprawdę choruje, to pewnie będzie trzeba zostać dłużej.W tym momencie kucharka wniosła pierogi gotowane na parze.Badanie ikrytykowanie jedzenia pochłonęło teściową bez reszty - za bardzo, żeby mogłaprzysporzyć mi więcej kłopotów.Widzisz więc - nie powiedziała  tak", ale nie powiedziała też  nie".Wiedziałam,że jeśli następnego dnia wyjdę z domu, trzymając w jednej ręce walizkę, a w drugiejrączkę Danru, nikogo to nie zdziwi.Nikt też nie zacznie mnie szukać, jeżeli nie wrócęprzez trzy czy cztery dni.Powiedzą tylko:  Biedna Stara Ciotka, choruje bardziej, niżnam się zdawało".Po południu, kiedy wszyscy spali, weszłam po cichu do gabinetu ojca izamknęłam drzwi.Podeszłam do zwoju przedstawiającego wiosnę, potrząsnęłamprętem.Tak ja się spodziewałam: ciężar trzech sztabek przesunął się tam i zpowrotem, po czym jasne złoto wylądowało w mojej dłoni.Przekonałam się, żewczorajszy dzień nie był tylko wytworem mojej wyobrazni.Zdarzył się naprawdę. XXIIISzczerze oddana z poważaniemNie mam swoich zdjęć z młodości, z czasów, kiedy byłam żoną Wen Fu.Wyrzuciłam je.Ale twój ojciec przechowywał ten album.Widzisz, jaki ciężki? Robił mimnóstwo zdjęć.Ci ludzie na początku to amerykańscy piloci, jego znajomi.Te kobiety to niejego przyjaciółki, tylko też jakieś znajome z dawnych czasów.Nie wiem, czemuumieścił ich zdjęcia w albumie, nigdy nie pytałam.Może nadał im amerykańskieimiona, a one w zamian za to podarowały mu fotografie? Na przykład ta:  Szczerzeoddana z poważaniem, Peddy".Co to za imię - Peddy? Nie umiała pewnie napisaćpoprawnie nawet własnego imienia.Nie mówię najlepiej po angielsku, ale wiem, żewystarczy się podpisać albo  szczerze oddana", albo  z poważaniem", a nie obydwomazwrotami naraz.Zresztą sama widzisz, że żadna z niej piękność.Odwróć tę stronę.Tutaj się zaczyna.Czasem wydaje mi się, że właśnie wtedyzaczęło się całe moje życie.Spójrz na to zdjęcie.I na to.I na to.Widzisz, byłam kiedyś młoda.Niewiedziałaś tego o matce, co? Właśnie taką widział mnie zawsze ojciec. Młoda i jasna",mówił o mnie.Powtarzał, że nic się nie zmieniłam, nawet gdy zaczęłam siwieć.Wsnach też widziałam się taką, jak na tych zdjęciach.Jeszcze bardzo niedawno.Jednak w dniu ostatnich urodzin miałam sen: twój ojciec nie umarł naprawdę.Mieszkał tuż za rogiem, tylko zapomniał mi o tym powiedzieć.Najpierw bardzo sięrozzłościłam.Jak mógł pozwolić, bym opłakiwała go bez potrzeby? Potem zapom-niałam o gniewie i szykowałam się w podnieceniu na spotkanie z nim.Naglespojrzałam w lustro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl