[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie ma też nad niego godniejszego odrzekł pan Michał i całewojsko będzie do śmierci waszej królewskiej mości za ten uczynekwdzięczne.Uśmiechnął się król na ową prostoduszną konfidencję żołnierską iczytał dalej.Po chwili westchnął. Mógłby Radziwiłł być najpiękniejszą perłą w tej sławnej koronie,gdyby duma i błędy, które wyznawał, nie wysuszyły mu duszy.StałoNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG393się! Niezbadane wyroki boskie!.Radziwiłł i Opaliński.prawie wjednym czasie.Sądz ich, Panie, nie wedle ich grzechów, ale wedleTwojego miłosierdzia.Nastało milczenie, po czym król zaczął dalej czytać. Wdzięczni jesteśmy panu wojewodzie rzekł skończywszy żemi całą chorągiew i największego, jako pisze, kawalera pod rękę przy-syła.Ale tu mi bezpieczno, a kawalerowie, zwłaszcza tacy owo, w poluteraz najpotrzebniejsi.Wypocznijcie trochę, a potem was panu Czar-nieckiemu w sukurs podeślę, bo na niego pewnie największy impet sięzwróci. Dość my już wypoczywali pod Tykocinem, miłościwy panie ozwał się z zapałem mały rycerz teraz chybaby konie trochę odżywić,my zaś moglibyśmy i dziś jeszcze ruszyć, bo z panem Czarnieckimrozkosze będą niewypowiedziane!.Szczęście to wielkie patrzeć woblicze miłościwego naszego pana, ale do Szwedów też nam pilno.Król rozpromienił się.Ojcowska dobroć osiadła mu na obliczu irzekł patrząc z zadowoleniem na siarczystą postać małego rycerza. Tyś to, żołnierzyku, pierwszy pułkownikowską buławę pod noginieboszczykowi księciu wojewodzie rzucił? Nie pierwszym rzucił, wasza królewska mość, alem pierwszy raz,a daj Boże, ostatni, przeciw dyscyplinie wojennej wykroczył.Tu zaciął się pan Michał i po chwili dodał: Nie lża było inaczej! Pewnie rzekł król. Ciężkie to były czasy na tych, którzy po-winność wojskową rozumieją, ale i posłuch musi mieć swoje granice,za którymi się wina rozpoczyna.Siłaż tam starszyzny przy Radziwillesię ostało? W Tykocinie znalezliśmy z oficyjerów jednego tylko pana Char-łampa, który zrazu księcia nie opuściwszy, nie chciał go potem w mize-rii opuszczać.Kompasja go jeno przy księciu trzymała, bo afekt przy-rodzony do nas ciągnął.Ledwieśmy go odkarmili, taki tam już byłgłód, a on sobie jeszcze od gęby odejmował, aby księcia pożywić.Te-raz tu, do Lwowa, przyjechał miłosierdzia waszej królewskiej mościbłagać, a i ja do nóg twoich za nim, miłościwy panie, upadam, bo toczłek służały i dobry żołnierz. Niechże tu przyjdzie rzekł król. Ma on też ważną rzecz waszej królewskiej mości, panu memumiłościwemu, objawić, którą był z ust księcia Bogusława w KiejdanachNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG394słyszał, a która zdrowia i bezpieczeństwa świętej dla nas osoby waszejkrólewskiej mości attinet. Czy nie o Kmicicu? Tak jest, miłościwy panie!. A ty znałeś Kmicica? Znałem i biłem się z nim, ale gdzie by teraz był, tego nie wiem. Co o nim myślisz? Miłościwy panie, skoro on takiej imprezy się podjął, to nie matych mąk, których by nie był godzien, bo wyrzutek to z piekła rodem. A nieprawda rzekł król wszystko to księcia Bogusława wy-mysły.Ale położywszy na stronę ową sprawę, powiadaj, co o tymczłeku wiesz z jego dawniejszych czasów? %7łołnierz to był zawsze wielki i w dziele wojennym niezrównany.Tak jak on Chowańskiego podchodził, że w kilkaset ludzi do utrapieniacałą potencję nieprzyjacielską przywiódł, tego by nikt inny nie potrafił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]