[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyłącza się do mnie Pete i patrzy na wodę.Wchodzi na wał, obejmuje ręką filar lampy i przechyla się w stronę zamulonej ściany wału.- To tutaj - mówi.Kieruję wzrok w jego stronę i zauważam nieckę w kamiennej obudowie wału.Okrągły metalowy właz prowadzi do rury,251która znika pod ziemią.Na skraju włazu woda wycieka, tworząc bajoro.- To jest Ranelagh, pomocniczy kanał ściekowy dla nadmiaru wody gromadzącej się podczas gwałtownych deszczy.Kiedy fala wodna jest bardzo wysoka, wrota sięotwierają, umożliwiając przepływ wody, i zamykają, aby uniemożliwić jej powrót do kanału ściekowego podczas przypływu morza.Odwraca się i ręką wskazuje na szpital.- Był pan podczas tej strzelaniny dokładnie na północ od tego miejsca.Płynął pan niesiony prądem Westbourne River.- Skąd ona wypływa?- Ma źródło w West Hampstead, a po drodze zasilana jest pięcioma strumieniami, które wpadają do niej w okolicy Kil-burn.Płynąc dalej, przecina dolinę Maida Vale i Paddington i zanim wpłynie do Hyde Parku, zasila swymi wodami rejon wzniesień i pagórków.Potem znowu znika pod ziemią i przepływa pod ulicami William Street,Cadogan Lane i King Road, mija Sloane Sąuare i w końcu wypływa przy koszarachChelsea.- Nie widzę żadnej płynącej wody - mówię.- Większą jej część pochłaniają kanały.Nie otworzy się ta brama, dopóki w całym systemie kanalizacyjnym nie zgromadzi się nadmiar wody.Nie słyszę dalszych wyjaśnień.Przyszła mi bowiem na myśl smutna i poruszającahistoria, którą opowiadał ojczym.Była to opowieść o starym, ślepym koniu, który wpadł w głęboką rozpadlinę.Farmer uznał, że nie warto zwierzęcia ratować,wyciągając go z dołu.Zaczął więc zasypywać żywego konia ziemią, lecz zwierzęstrząsało ziemię z grzbietu i udeptywało ją kopytami.Farmer chciał za jednymzamachem zasypać rozpadlinę i pogrzebać konia.Nie przestawał więc sypać ziemi, a koń z uporem ją deptał, aż wydostał się z zapadliska, wbrew intencjom farmera.Także mnie chcą dzisiaj pogrzebać żywcem, lecz nie daję się.Z tej niezwyklezawikłanej sytuacji, w jakiej się znalazłem, powoli wychodzę na prostą.A tymwszystkim, którzy chcą mnie pogrzebać, dołożę tak, że się nie pozbierają.252Wydaje mi się, że już wiem, co stało się owej tragicznej nocy, kiedy zostałempostrzelony.Zbudowaliśmy bardzo kosztowną łódkę, zabezpieczoną plastikowąpokrywą i pianką, aby mogła unosić się na wodzie.Lecz wymknęła się nam.Paczki z diamentami przepłynęły przez kanał ściekowy Ranelagh.Po eksplozji głównej rury pod wpływem olbrzymiego strumienia wody popłynęły dalej.Ktoś taki jak RayMurphy, kto wiedział o okupie, czekał w odpowiednim miejscu na łup.Dopiero teraz zaczynam zdawać sobie w pełni sprawę z ogarniającego mnie uczucia bezsilnej złości, kiedy obudziłem się w szpitalu z raną postrzałową, myśląc o Mickey Car-lyle.Moja gorycz i złość to coś więcej niż suma przeżytych doświadczeń idoznanych przykrości.Teraz już wiem, że sprytni, pełni ambicji, lecz całkowicie pozbawieni skrupułów ludzie manipulowali emocjami zdesperowanej matki orazwykorzystali moją naiwność.Gdzie przez cały ten czas była Mickey? Wiem, że żyje.Nie wiem, skąd ta pewność, mam tylko przeczucie, niepoparte żadnymi dowodami;wiem po prostu, że tak jak inni ludzie, Mickey tego poranka jest wśród żywych.Meteorolog Pete pakuje sprzęt na furgonetkę, podczas gdy Moley wyłączaakumulator z urządzeniem do pomiaru stężenia gazów.Nie ma już Angusa i Barry'ego; poszli do stacji kolejki podziemnej.Jest prawie ósma rano.- Czy mogę gdzieś pana podwieźć?Zastanawiam się przez chwilę.W południe mam być w gmachu sądu.Chciałbymtakże odwiedzić Ali w szpitalu.Jednocześnie skoro o sprawie zaginięcia Mickeywiem już tak wiele, nie chcę zaprzestać dalszych poszukiwań.Pozostaję wiernyzasadzie, że nie dobra pamięć, nie przypomnienia, lecz fakty pomagają rozwiązywać nawet najbardziej zagmatwane sprawy.Dlatego muszę kontynuować śledztwo.- Możecie mnie wysadzić w Maida Vale - mówię.- Oczywiście, proszę do wozu.Ruch kołowy malał, w miarę jak zbliżaliśmy się do Dol-phin.Bolały mnie ramiona po wędrówkach w kanałach i wciąż czułem zapach ścieków.253Meteorolog dowiózł mnie do rogu naprzeciwko delikatesów, pozostałesiedemdziesiąt metrów przeszedłem pieszo.W kieszeni spodni miałem dwie ostatnie kapsułki morfiny.Bardzo często ich dotykałem; sprawiało mi to przyjemność.Ostre promienie słońca padały na fasadę kamienicy Dol-phin.Zatrzymując się odczasu do czasu, przyglądałem się studzienkom ściekowym, szukałem wejść imetalowych krat.Zauważyłem wybrzuszenia jezdni w miejscach, gdzie wpuszczonezostały do ziemi rury kanalizacyjne.Niektóre bloki osiedla miały piwnice poniżej poziomu ulicy.Miały też studzienki do odprowadzania wody deszczowej.Nacisnąłem przycisk i drzwi otworzyły się automatycznie.Spojrzałem na głównąklatkę schodową kamienicy.Obejrzałem szyb windy i obok zauważyłem drzwiprowadzące do piwnicy.Ciemne jej wnętrze oświetlała słaba żarówka.Prowadzące w dół schody były wąskie i strome.Na ścianach widać było wilgotne szare plamy.Kiedy byłem już na dole, usiłowałem przypomnieć sobie to miejsce sprzed trzech lat.Pamiętam, jak przeszukiwałem tę piwnicę.Jak w każdym zakątku tego domu,przewróciłem tu wszystko do góry nogami.W jednym z murów jest nisza, a w niejnieużywany bojler.Musi mieć cztery i pół metra średnicy, ma zegary, zawory i różne rurki.Widnieje na nim miedziana tabliczka z nazwą producenta „Fergus & Tatę".Na posadzce leży mnóstwo starych kartonów z puszkami po farbie, jest także lampagazowa w stylu wiktoriańskim, z kloszem.Odsunąłem to wszystko i zacząłem uważnie badać posadzkę.Nagle uwagę moją zwrócił jakiś głos.Na schodkach siedział mały chłopczyktrzymający na kolanach plastikowego robota.Miał poplamione spodnie, patrzył na mnie podejrzliwie.- Pan jest obcy? - zapytał.- Sądzę, że tak.- Moja mama mówi, że nie powinienem rozmawiać z obcymi.- To dobra rada - odparłem.254- Mówi, że mogę zostać porwany.Z tego domu porwano dziewczynkę, właśnie natych schodach.Wiedziałem, jak jej na imię, ale zapomniałem.Wie pan, ona już nie żyje.Czy to boli, jak się umiera? Mój kolega Sam spadł z drzewa i złamał rękę.Powiedział, że to naprawdę boli.- Nie wiem - odparłem.- Czego pan szuka?- Także nie wiem.- Nigdy pan nie znajdzie mojej kryjówki.Ona także się tam chowała.- Kto?- Ta dziewczynka.- Michaela Carlyle.- Pan zna jej nazwisko! Naprawdę chce pan zobaczyć to miejsce? Ale musi mi pan przyrzec, że nikomu nie powie.- Przyrzekam.- Musi pan przysiąc.- Przysięgam.Chłopiec schował robota do kieszeni, zsunął się na plecach po schodach, minął mnie i podszedł do bojlera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl