[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Regent podszedł do okna i gwałtownie machnął ręką.- Spójrz na to! - syknął z gniewem.- Nie potrzebuję starych legend ani intruzów zinnego świata, by zrozumieć, że dzieje się coś złego.Tylko Tova byłaby zdolnasprowadzić taką burzę.Przeniósł wzrok na Fowkesa.- Nienawidzę ciebie i twoich Rycerzy.Wciąż stwarzacie problemy.Nie ma międzywami jednego szlachetnego człowieka.Byliśmy głupcami, że tak długo wamwierzyliśmy.Ja byłem głupcem!- Nie! - krzyknął Fin; dzwięk własnego głosu, który odbił się echem w wielkiejsali, zaskoczył go tak samo jak wszystkich.- Nie - powtórzył już ciszej.Książę patrzył na niego zaszokowany.Fin zrobił krok naprzód i stanął obok Fowkesa.- Pan się myli.- Wuszach słyszał huk własnego serca.- A kimże ty jesteś? Tylko chłopcem.Fin przełknął ślinę.Teraz albo nigdy.- Jestem Finmere Tingewick Smith.Zostałem przysłany z Gdzieświata, żebyznalezć Fowkesa i spróbować wszystko naprawić.A to moi przyjaciele, Joe iChristopher.Pomagają mi, chociaż nie mają z tą sprawą nic wspólnego.- A ja jestem Mona, córka Savjaniego, i też pomagam.-Jeśli Mona spodziewała sięże kogoś to zainteresuje, srodze się zawiodła.Regent nie spuszczał oczu z Fina.- Przysłali kogoś, kto jeszcze długo nie będzie mężczyzną? To tak dbają o naszświat? - Zaśmiał się szyderczo.-Gdyby Harlequin Brown był choć w połowie takimczłowiekiem, za jakiego uważał go mój nieszczęsny omamiony ojciec, przybyłby tutajsam!- Nie może.- Gorące ostrze przeszyło wnętrzności Fina.- Nie żyje! Zabili go, a jago znalazłem! Został przebity własnym mieczem!Wiedział, że krzyczy, ale było mu wszystko jedno.- I nie wolno panu tak o nim mówić! Nie wiem, co to za proroctwo, ale Ted robi, comoże, a oni pobili panią Baker i panią Harvey pewnie też, i innych ludzi, ja zaś zostałemprzysłany tylko dlatego, że wszyscy prawdziwi Rycerze są starzy i śpią na wózkach, a toprzez to, że przechodzili do waszego świata i z powrotem, ale wierzyli, że warto, i wciążkochają Zakon, i poświęcą życie, żeby chronić Nigdzieświat!Fin nie mógł się zatrzymać; nie zamilkłby, nawet gdyby walnął w niego rozpędzonylondyński piętrus.- Więc niech pan nie mówi, że nie mają honoru! Niech pan nie waży się tak mówić!- Odgłos jego zdyszanego oddechu wypełniał teraz całą salę.W końcu udało mu sięopanować i trochę uspokoić.Nie musiał się rozglądać, by wiedzieć, że wszyscy na niegopatrzą.Spojrzenia paliły jego skórę żywym ogniem.- Przepraszam - odezwał się cicho.-Ale nie może pan oskarżać wszystkich, jeśli winnych jest tylko kilku.Toniesprawiedliwe.Dorośli zawsze o tym zapominają.- I - Nie przepraszaj, miody człowieku.- Książę zszedł stopień niżej; głos miał jużcałkowicie opanowany.- Nie przepraszaj nigdy za to, że mówiłeś z pasją.W takichemocjach jest szczerość.Długo mierzył wzrokiem Fowkesa, nim znów się odezwał:- Zdaje się, że nie mam wyboru.Muszę wam uwierzyć.Fowkes wypuścił powietrze z płuc; najwyrazniej nie zdawał sobie sprawy, żewstrzymuje oddech.- Muszę wiedzieć, gdzie mieści się siedziba Rady Wewnętrznej, wasza wysokość.Siedemnaście lat to bardzo długo, a kiedy St John przejął władzę, na pewno przeniósłsiedzibę w nowe miejsce.Wasi szpiedzy pewnie je wytropili.- Jest w Starym Mieście.Na Charter's Lane.Fowkes uśmiechnął się krzywo.- Oczywiście.- Zdaje się, że to największy z budynków, z frontem od południa.- Wierti.Dokładnie w tym samym miejscu w Gdzieświe-cie stoi Dom Telluriów.Książę Regent wrócił na swój tron.- Musicie przywrócić honor Zakonu i odbić Opowia-daczkę.Udowodnijcie, żeproroctwo kłamie.Fowkes kiwnął głową.- Przynajmniej co do tego się zgadzamy, wasza wysokość.- Jeszcze jedno.To może cię zainteresować.- Książę skrzyżował nogi i rozsiadł sięwygodnie na wielkim złotym tronie.- W mieście jest Mag.Tyle razy mi o tymdonoszono, że musi to być prawda.- Nie wiem, co Mag może mieć wspólnego z tą spra.-Ryk gromu przerwałFowkesowi w pół słowa.Wszyscy odwrócili się do okna.- Magowie potrafią cofać starzenie - powiedział Książę po dłuższej chwili.- Jeśliuda wam się odnalezć tego Maga, może będziecie mieć jakieś szanse.Finmere stracił oddech.Cofać starzenie.? Ted nic o tym nie wspominał.Fowkeswydawał się ogłuszony.Najwyrazniej dla niego też była to nowina.Książę westchnął ciężko.- Najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo Pięciu Odwiecznych Historii.To najwyższy priorytet.Póki są bezpieczne, żaden Mag nie zagrozi naszym światom.-Przyjrzał się po kolei całej ich piątce.- Nic nie może być ważniejsze od historii.Nawetsama Tova.Pochylił się i nieoczekiwanie męskim gestem oparł ręce na kolanach.- Ja też ją kochałem, wiesz? Bardzo dawno temu.Ale inaczej niż Baxter,postąpiłem tak, jak musiałem.Ukryłem moją miłość w sercu.- Odwrócił głowę w stronęokna, za którym szalał żywioł.- A teraz odejdzcie.Póki nie przebrzmiało echo kroków, Regent trwał w tej samej pozycji i z tym samymwyrazem twarzy.Dopiero kiedy drzwi zamknęły się z hukiem i został całkiem sam,ściągnął z głowy ciężką perukę i rzucił ją na podłogę.Skóra pod krótko przyciętymikręconymi włosami swędziała, ale nie zwracał na to uwagi.Opuścił głowę i oparł ją narękach.Z oczu popłynęły bezgłośnie wielkie łzy, żłobiąc w warstwie białego makijażubruzdy, w których ukazała się skóra w kolorze czekolady.Po chwili rozprostował wytworne ciało, podniósł głowę i popatrzył na witrażoweokna pod sufitem.Nikt o nich nie pamiętał - poza tymi nieszczęśnikami, którzy co noc,kiedy cały dwór spał, musieli wspinać się tak wysoko i myć kolorowe szybki.Westchnął;żałował, że łzy nie zmąciły mu wzroku, by nie widział tak wyraznie historii, którąopowiadały witraże.Zresztą - nie musiał widzieć; patrzył na nią przez tyle lat, że zdążyławypalić się na dnie oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl