[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dowiemsię, jeśli jej nie przeczytam.I jest tu romans. Mąż, o którym wspomniałaś, nie wydaje siębohaterem romansu. Och, nie chodzi o niego.To prawdziwy potwór.Alejest drugi duch, który żył dwieście lat wcześniej.I są wsobie zakochani. Te dwa duchy?  zapytał Asriel, zatrzymującspojrzenie na książce.Caroline skinęła głową. Pokazują się razem tylko w jedną noc w roku. I co wtedy robią?  zapytał Asriel.Georgiana obrzuciła go zdumionym spojrzeniem  byłwielki jak dąb i zwykle milczał jak grób, ale najwyrazniejlubił dyskusje o romantycznych powieściach. Caroline pokręciła głową. To jest niezbyt jasne.Przypuszczam, że chodzi o jakąśfizyczną manifestację ich namiętności.Chociaż skoro sąduchami& nie jestem pewna, jak to się odbywa.Asriel się zakrztusił.Georgiana uniosła brew. Caroline.Dziewczynka uśmiechnęła się od ucha do ucha. Sama widzisz, jak łatwo go czymś zaszokować. Osoby, które zachowują się tak jak ty, określa się jakonad wiek rozwinięte.Muszę ci przypomnieć, że jestemstarsza, mądrzejsza i masz mnie słuchać.Idz już spać. A co z moją książką?Georgiana powstrzymała uśmiech. Dostaniesz ją rano.A do tego czasu będzie pod opiekąAsriela. Rozdział piętnasty.Jutro o nim porozmawiamy szepnęła dziewczynka do ochroniarza.Asriel mruknął coś, udając brak zainteresowania, alebez protestów wziął książkę.Georgiana wskazała na sypialnię Caroline. Do łóżka.Dziewczynka posłusznie się odwróciła, a Georgianaweszła za nią do pokoju.Caroline wskoczyła do łóżka, aGeorgiana przysiadła na brzegu i wygładziła płóciennąpościel. Zdajesz sobie sprawę, że kiedy będziesz zapraszanana imprezy& Caroline jęknęła. Kiedy będziesz zapraszana na towarzyskie imprezy&to nie powinnaś dyskutować o fizycznych manifestacjachczegokolwiek. Umilkła. I lepiej nie wspominać o piciukrwi z czaszek. Mówiłam, że to było wino. Nieważne.Nie mówimy o czymś takim. Te towarzyskie imprezy muszą być okropnie nudne. Wcale nie.Caroline skierowała na matkę zdumione spojrzenie. Nie? Nie.Są całkiem dobrą rozrywką, jeśli&  Zawahałasię. Jeśli jesteś na nich mile widziana nie wydawało jejsię właściwym dokończeniem zdania.Zwłaszcza żesytuacja Caroline była nie do pozazdroszczenia. Jeślilubisz takie rzeczy. A ty lubisz?  zapytała cicho Caroline. Te imprezytowarzyskie?Georgiana nie wiedziała, co odpowiedzieć.Kiedyś jelubiła.Bardzo jej się podobało na tych kilku wieczorkachtanecznych, na które została zaproszona.Caroline zasługiwała na to, by mieć takie wspomnienia.Zasługiwała na balową suknię, na tańce i na aplauzotoczenia.Na brak tchu po szybkim wirowaniu i na lawinękomplementów, z których będzie dumna.Na szybkie bicieserca, gdy jej wzrok napotka spojrzenie pięknychniebieskich oczu.Taki właśnie był pierwszy krok do ruinyGeorgiany. Przerażenie ścisnęło jej żołądek.Caroline wiedziała o tym, że nie ma ojca, że matka jestniezamężna.Georgiana przypuszczała, że mała zdaje sobiesprawę z konsekwencji tego faktu.Jako dziecko znieprawego łoża miała od urodzenia zepsutą reputację;mogła się domyślać, że nie wystarczy pomoc matki orazzgrai arystokratów o wątpliwej sławie, by zyskać dobreimię.I aprobatę wyższych sfer.Caroline jednak nigdy nie poruszała tego tematu.I nigdy nawet podczas nieuniknionych w tym wiekunieporozumień z matką  nie wyraziła nawet słówkiemżalu z powodu okoliczności swoich narodzin.Niepowiedziała, że wolałaby mieć inne życie.Ale to nie znaczyło, że go nie pragnęła i że Georgiananie powinna zrobić wszystkiego, co w jej mocy, byzapewnić jej lepszą przyszłość. Matko&  zaczęła dziewczynka, przywracając ją dorzeczywistości. Lubisz ludzi z wyższych sfer? Nie  odpowiedziała, pochyliła się i pocałowałacórkę w czoło. Lubię tylko ich sekrety.Caroline przez dłuższą chwilę rozważała jej słowa, ażw końcu powiedziała z przekonaniem: Też ich nie lubię.To było kłamstwo.Georgiana też była kiedyśdziewczynką pełną nadziei i pomysłów.Wiedziała, o czymmarzy Caroline w skrytości ducha.Wiedziała, ponieważkiedyś marzyła o tym samym.O małżeństwie, o życiuwypełnionym szczęściem przy boku dobrego człowieka.I wypełnionym miłością.Miłość.Temu słowu zawsze towarzyszyła gorycz.Byłaby skończoną idiotką, gdyby powiedziała, że niewierzy w to uczucie.Wiedziała, że ono istnieje.Sama jeodczuwała, i to wielokrotnie.Kochała swoichwspólników.Kochała brata.Kochała kobiety, któreokazały jej serce wiele lat temu i które ją ochraniały,mimo że mogła zagrozić ich opinii; była bowiem siostrąksięcia, która uciekła z domu.Kochała też Caroline.Ponadwszystko.I był taki czas, kiedy kochała w inny sposób.Kiedywierzyła, że to cudowne uczucie czyni ją niezwyciężoną.Kiedy myślała, że podbije świat.%7łe razem podbiją świat.Ufała temu uczuciu.Tak jak ufała chłopcu, który je wniej obudził.I została ze złamanym sercem.Tak, wierzyła w miłość, ale poznała również jejprawdziwe oblicze.Miłosna namiętność miałaniszczycielską siłę.Mogła dać nieskończoną moc, anastępnie uczynić zupełnie bezsilnym.Miłość była do niczego. Dobranoc, mamo. Głos Caroline wyrwał Georgianęz zamyślenia.Spojrzała na córkę, która leżała z kołdrą nasuniętą podsamą brodę  wydała jej się zarazem bardzo młoda i owiele za dorosła.Pocałowała ją znowu w czoło.  Dobranoc, moja słodka dziewczynko.Wyszła z pokoju i cicho zamknęła za sobą drzwi, poczym spojrzała na Temple a, który czekał na nią w holu. O co chodzi? O dwie rzeczy  odparł książę rzeczowym tonem. Popierwsze, jest tu Galworth.Wicehrabia Galworth był zadłużony w klubie po sameuszy.Wzięła teczkę, którą jej podał, i zajrzała do środka. Chce zapłacić? Powiedział, że ma niewiele do zaoferowania.Uniosła brwi, przerzucając papiery w teczce. Ma dom w mieście i sporo ziemi w Northumberland,która przynosi dochód w wysokości dwóch tysięcyrocznie.Nie tak mało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl