[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kłamiesz, chłopcze  rzekł surowo Olaf. Patrzyłem na ciebie całyczas, nikogo tutaj nie było. Uciekli natychmiast, ledwoś się zbliżył.Zlękli się twojej kosy. Gdzież się w takim razie podzieli, dokąd uciekli? Do domu zdaje mi się. Do domu  a gdzie ten dom?Eirik spojrzał uważnie, jak gdyby trwożnie na ojca.Twarz jegopojaśniała z zapału: Chcesz tam iść ze mną, ojcze?  wyciągnął rękę.Olaf zawiesił kosęna drzewie. Chodzmy.Eirik poprowadził go w górę, do dworu, minął dziedziniec i skierowałsię w stronę skał na zachód od domostw, skąd roztaczał się widok na fiord. O tam, w dole  rzekł i wskazał miejsce, gdzie głęboko pod nimileżał skrawek płukanego falą wybrzeża.  Nie widzę żywej duszy  oświadczył Olaf krótko. Nie ma ich tam.O, teraz już wiem, gdzie są&Zawrócił i poszedł naprzód ku dworowi, ale potem wszedł na ścieżkęwiodącą do przystani. Teraz już wiem, teraz już wiem!  wołał podniecony, podskakiwał idreptał w miejscu, czekając na ojca; potem biegł znów naprzód, przystawałi brał ojca za rękę, ciągnąc go za sobą.W ten sposób doszli do jednego z ostatnich składów towarowych.Olafnie używał go prawie nigdy; obrót towarami zmalał obecnie w Hestviken.Jedynie wiosną, zanim jechał na zebranie do Oslo, przechowywał w nimczęść zimowych zapasów.Teraz spichlerz stał pusty i nie zamknięty.Eirikwciągnął ojca do wnętrza.Woda bulgotała i pluskała dokoła pali pod podłogą.Podłoga byłanieszczelna, a ściany również miały pęknięcia, toteż odblask słonecznypląsał chybotliwymi smugami po ścianach i pułapie.Eirik wdychałzapach spichrza, twarzyczka jego drżała z napięcia.Z uśmiechem pełnymoczekiwania popatrzył ojcu w oczy i poprowadził go na palcach do starej,przewróconej beczki, w której Olaf przechowywał zwykle skóry. Tutaj  szepnął i przykucnął obok beczki. Tu w środku mieszkają.Widzisz ich teraz, szpary są duże; siedzą wszyscy razem i posilają się,widzisz ich?Olaf pchnął beczkę i kopnął ją, potoczyła się z hukiem.Pod spodembyło tylko trochę śmieci.Chłopak spojrzał z uśmiechem na ojca i chciał coś powiedzieć  wtemdostrzegł wyraz jego twarzy; przestraszony, zatrzymał się z otwartymiustami.Z przejmującym krzykiem wyrzucił ramiona w górę dla obrony iwybuchnął głośnym, żałosnym płaczem.Olaf opuścił rękę; poczuł, że nie może uderzyć chłopca.Eirik stał,płakał i wyglądał tak nędznie, że ojciec czuł się niemal zawstydzony. Wziął go za ręce i pociągnąwszy za sobą usiadł na wiązce spławionegodrzewa, trzymając chłopca przed sobą. Kłamałeś więc, jak widzę.Każde słowo, któreś mówił o twoichgościach, było kłamstwem.Odpowiadaj zaraz!Eirik nie odpowiadał, stał tylko i wzburzony patrzył w twarzmężczyzny.Zdawało się, że nie rozumie ani słowa.Skończyło się na tym, że Olaf musiał wziąć Eirika na kolana, byuspokoić jego rozpaczliwy płacz.Wciąż na nowo pouczał go, że niepowinien nigdy mówić nieprawdy, inaczej będzie musiał go ukarać; aleteraz mówił o wiele łagodniej i nawet od czasu do czasu głaskał dzieckopo głowie.Eirik przygarnął się do piersi ojca i zarzucił mu ramiona naszyję.I tak nie zrozumiał niczego.Olaf zauważył to tak wyraznie, że zdjąłgo prawie niesamowity lęk.Chłopak, którego trzymał w ramionach,wydał mu się nagle obcy i dziwny  co takiego, na miłość boską, tkwiło wnim, że używał podobnych kłamstw? Olafowi historie malca wydały siętak osobliwe, że zaczął się pytać w duchu, czy może Eirik jest niespełnarozumu?Przez dziewięć niemal tygodni Inguna nie opuszczała po porodziedomu.Nie, żeby czuła się szczególnie chora lub słaba; raczej upodobałasobie bardzo ciasną izbę, gdzie wszystko kręciło się dokoła niej inoworodka, i gdzie trzymano z dala wszystko, co mogłoby ją niepokoić.Leżała więc i nurzała się do samego dna w tym nowym szczęściu:maleństwo, które tuliło się do piersi, i Eirik, który przez cały dzień wierciłsię po izbie, to znów z niej wybiegał.W końcu Olaf zaczął się trochęniecierpliwić: tyle złych lat przeżyli i przez cały czas Inguna szukała uniego oparcia.A teraz, kiedy była szczęśliwa i zdrowsza, odzyskała nawet coś z wdzięku młodości, zamykała się z dziećmi i odgradzała po prostu odniego.Nie dał jednak niczego po sobie poznać.Wreszcie w niedzielę po świętym Lavransie święciła Inguna wywód.Eirik spał jeszcze twardo, kiedy cała drużyna wyruszyła o świcie zedworu, ale oczekiwał na dziedzińcu ludzi wracających z kościoła.W tym czasie nastał w Norwegii nowy obyczaj, choć wielu ludzinie pochwalało go wcale, ba, nazywało nawet bluznierczym: oto młodeniewiasty obchodzące pierwszy wywód, zwłaszcza jeśli dziecko byłosynem, kładły w ten dzień na głowę niby koronę na niewieścim czepcu,panieński wianek, ozdobę dziewic z poczesnego rodu.Inguna umocniła złotą przepaskę na białej jedwabnej chustce.Miałana sobie czerwoną szatę i błękitne okrycie spięte wielką złotą klamrą.Olaf pomógł żonie zsiąść z konia.Eirik stał obok i patrzył, olśnionyurodą matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl