[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przepraszam, panie, ale co to za ruch oporu?Underwood zbyt szybko wziął zakręt, tak \e ledwie ominął jakąś starsząpanią.Wystraszył ją, waląc pięścią w klakson.- Garstka zdrajców, co nie \yczą sobie nas u władzy - warknął.- Tak,jakbyśmy nie dali temu krajowi całego jego bogactwa i wielkości.Nikt niewie, kim oni są, ale wygląda na to, \e jest ich niewielu.Garstka pospólstwa,która nawołuje do buntu po kościołach, kilku półgłówków i pod\egaczy, coodrzucają magię i to, co dla nich zrobiła.- Panie, oni nie są magami?- Oczywiście, \e nie, ty głupcze, o to właśnie chodzi! To brudne po-spólstwo! Nienawidzą nas i wszystkiego, co wią\e się z magią, chcą obalićrząd! Jakby to było mo\liwe.Przyspieszył, przejechał na czerwonym świetle i niecierpliwie machnął rękąna pieszych, którzy czmychali na chodnik.- Ale dlaczego oni kradną magiczne przedmioty, panie? Przecie\ nienawidząrzeczy związanych z magią.160- Kto to wie? Cale to ich rozumowanie jest pokręcone.To przecie\ tylkopospólstwo.Mo\e sądzą, \e w ten sposób nas osłabią.Jakby utrata kilkuartefaktów coś dla nas znaczyła! Ale kilku przedmiotów mogą u\ywać osobynie będące czarodziejami, co zresztą dzisiaj widziałeś.A jeśli przy tymgromadzą broń do przyszłego ataku, mo\e na rozkaz obcych rządów.Niesposób powiedzieć, póki ich nie znajdziemy.i nie wykończymy.- Panie, ale to był ich taki pierwszy prawdziwy atak?- Pierwszy na taką skalę.Wcześniej było parę zagadkowych incydentów.Na przykład słoje z moulerami rzucane w rządowe samochody.Magowiedoznali obra\eń.Raz kierowca rozbił wóz.Kiedy był nieprzytomny,skradziono mu z samochodu walizkę z kilkoma magicznymi przedmiotami.Miał przez to wielkie kłopoty, idiota.Ale teraz ruch oporu posunął się ju\ zadaleko.Mówiłeś, \e napastnik był młody?- Tak, panie.- Ciekawe.W pobli\u miejsc, gdzie dokonano innych ataków, te\ widzianomłodych ludzi.Jednak młodzi czy starzy, ci złodzieje gorzko po\ałują dnia, wktórym ich znajdziemy.Po dzisiejszej nocy wszyscy będący w posiadaniuskradzionych magicznych przedmiotów zostaną ukarani najsurowiej, jak tylkorząd mo\e ukarać.Nie czeka ich lekka śmierć, mo\esz być pewien.Mówiłeścoś, chłopcze?Nathaniel zachłysnął się z piskiem.Nagłe oczyma wyobrazni zobaczyłskradziony Amulet z Samarkandy ukryty w gabinecie Underwooda.Milcząc,pokręcił głową.Samochód minął ostatni zakręt i mrucząc pojechał ciemną, cichą ulicą.Underwood zaparkował przed domem.- Zapamiętaj moje słowa, chłopcze - powiedział.- Rząd będzie terazmusiał zareagować.Jutro rano pierwsze, co zrobię, to za\ądam zatrudnienianowych osób w moim departamencie.Potem zaczniemy łapać tych złodziei.Akiedy to ju\ zrobimy, rozerwiemy ich na strzępy.Wysiadł z samochodu i zatrzasnął drzwi, zostawiając po sobie swądspalenizny.Pani Underwood odwróciła głowę i spojrzała na niego.- Nathanielsiedział sztywno wyprostowany, z odrętwiałym karkiem.Patrzył tępo przedsiebie.- Mo\e wypijesz przed snem trochę czekolady? - zaproponowała. BartimaeusBartimaeusBartimaeusBartimaeus21asłona ciemności, skrywająca dotąd mój umysł, nareszcie się uniosła.Odzyskałem swą zwykłą czujność, moje zmysły stały się jasne i prze-nikliwe, a zgromadzona energia gotowa była eksplodować działaniem.ZNadszedł czas ucieczki!Tak przynajmniej myślałem.Mój umysł pracował jednocześnie na kilku poziomach*.Znano mnie z tego,\e potrafiłem swobodnie gawędzić, a jednocześnie sformułować zaklęcie iprzypatrywać się runom ucieczki.To często mi się przydawało.Jednak akuratw tym momencie wystarczył mi tylko jeden poziom percepcji, bym stwierdził,\e ucieczka jest w ogóle niemo\liwa.Miałem spore kłopoty.Ale wszystko po kolei.Jedyne, co mogłem w tej chwili zrobić, to niepoddawać się emocjom.* Większość ludzi ma dostęp tylko do jednego poziomu percepcji, choć posiada kilka, anawet więcej nieuświadomionych poziomów jazni, ukrytych gdzieś głęboko.Wyobraz sobie cośtakiego: potrafię czytać ksią\kę, w której znajdują się cztery ró\ne opowieści, jednanadrukowana na drugiej, i obejmować je naraz tym samym spojrzeniem.Ale przy twoichskromnych mo\liwościach mogę ci pomóc tylko takimi przypisami.162Po przebudzeniu zobaczyłem, \e gdy straciłem przytomność, zmieniła sięmoja postać.Sokół rozpłynął się w gęstą, oleistą ciecz, zawieszoną wpowietrzu.W rzeczywistości była bardzo zbli\ona do mojej czystej esencji,kiedy ta przebywała uwięziona na ziemi - ale mimo swej szlachetnej natury,wyglądała niezbyt ładnie*.Szybko przybrałem więc postać szczupłej kobiety,odzianej w prostą tunikę, i dla lepszego efektu dodałem jeszcze niewielkierogi na głowie.Po czym uwa\nie rozejrzałem się wokół.Byłem na szczycie niedu\ego postumentu czy te\ kamiennej kolumny,wysokiej na dwa metry i sterczącej z podłogi wykonanej z gładkich płyt.Napierwszym planie mogłem się rozejrzeć we wszystkie strony, ale od drugiegodo siódmego blokowało mnie jakieś paskudztwo: mała kula energii o znacznejmocy.Tworzyły ją cienkie, krzy\ujące się linie bieli, wychodziły ze szczytukolumny, spod moich szczupłych stóp, i spotykały się nad moją delikatnągłową.Nie musiałem ich dotykać, by wiedzieć, \e jeśli to zrobię, zadadzą minieznośny ból i odrzucą do tyłu.W moim więzieniu nie było \adnej wyrwy, \adnego słabego punktu.Niemogłem się z niego wydostać.Siedziałem zamknięty w kuli, jak niema złotarybka w akwarium.Ale w przeciwieństwie do złotej rybki miałem dobrą pamięć.I przypo-mniałem sobie, co stało się po tym, jak wyrwałem się ze sklepu Pinna.Przypomniałem sobie zatrzaskujące się na mnie srebrne Sidła.Afryta orozgrzanych do czerwoności kopytach, topiących chodnikowe płyty.Zapachrozmarynu i czosnku, dławiący mnie niczym mordercze dłonie, póki niestraciłem przytomności.Co za zniewaga! Ja, Bartimaeus, obezwładniony nalondyńskiej ulicy! Ale czas gniewu jeszcze przyjdzie.Teraz musiałemzachować spokój i zastanowić się nad okazją do ucieczki.Za powierzchnią kuli widziałem sporą chyba staro\ytną komnatę.Zbu-dowano ją z bloków szarego kamienia, sufit tworzyły cię\kie drewnianekrokwie.Przez okienko u góry do środka wpadało słabe światło Ledwiedocierało do podłogi, przebijając się przez kłęby kurzu.Okienko otaczałamagiczna bariera, podobna do mojej klatki.W komnacie stało jeszcze kilkatakich kolumn jak moja.Niektóre były puste, ale na jednej balansowała mała,jaskrawa niebieska kula o bardzo gęstym splocie.Wolałbym niczego tam* Tak naprawdę miała wygląd i zapach pomyj.163nie widzieć, ale zdawało mi się, \e dostrzegam w niej jakiś powykrzywiany,zmia\d\ony kształt.W murach nie było drzwi, co i tak nie miało znaczenia.W magicznychwięzieniach dosyć powszechnie stosowano okresowe portale.Dostęp donastępnej komnaty mógł okazać się mo\liwy tylko przez wrota, które narozkaz otwierali zaufani wartownicy.Bardzo trudno byłoby stąd umknąć,nawet jeśli zdołałbym się wydostać ze swojej więziennej kuli.Zadania nie ułatwiali te\ sami stra\nicy, dwaj pokazni utukku*, wolnokroczący pod ścianami komnaty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]