[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiozłem rozkazy przenoszące cię spod komendy generałaKarannina do sztabu generała Gora, natychmiast, z zachowaniem stopnia istanowiska.Wydaje mi się, choć to tylko domysły i w razie czego wszystkiemuzaprzeczę, że nasz znakomity dowódca nie ma zarzutów co do twojej obecnej służby.Z wyjątkiem doboru celów. Czyli kolejne skrytobójstwa? Tak sądzę.  A jeśli odmówię? Nie bądz głupi, Valder.To byłaby zdrada, wiesz o tym. Ale, do licha, panie Kelder, ja nie chcę być skrytobójcą! Umieram ze strachu inienawidzę zabijania ludzi.Od tego robi mi się niedobrze. Są takie chwile, kiedy ja też nie lubię być szpiegiem. Myślę, że szpiegowanie by mi nie przeszkadzało.Mógłbym się tym zająć? Być może.Trudno powiedzieć.Przyjechałem tylko po to, by przekazać rozkazy idostarczyć cię bezpiecznie do kwatery Gora na wybrzeżu.Dziś jest już za pózno,wyruszymy o świcie. Ale&  protest Valdera ucichł.Kelder uśmiechnął się smętnie. Współczuję ci, naprawdę.Ale nie masz wyboru.Ten pustelnik do końca życiawpędził cię w pułapkę zaklętego miecza.Nie możemy pozwolić, by coś takiegopozostawało niewykorzystane.Valder zerknął niechętnie na Wirikidora, który wisiał u stóp pryczy.Szpieg wstał iodsunął klapę namiotu. Wyjeżdżamy o świcie  powtórzył.Valder patrzył za nim, a potem położył się w nadziei, że jakimś cudem świt nienadejdzie.Zwit jednak przybył zgodnie z planem i opuścili obóz.Valder zdziwił się środkiem transportu.Nie dosiedli koni ani nie użyli zaklęćlewitacji.Kelder zaprowadził go do małego lawendowego namiotu w kręgu magów.Namiot był pusty, jeśli nie liczyć zdobnego gobelinu, który sprawiał wrażenie, że jestzupełnie nie na miejscu w wojskowym obozie.Zwisał z poprzeczki przybitej dotylnego masztu, a bogate frędzle u dołu zamiatały ziemię.Gobelin przedstawiał widokna morze oglądane z kamiennego szańca.Kelder spokojnie wszedł prosto w gobelin, pociągając za sobą Valdera.Ten ze zdumieniem odkrył, że stoi obok Keldera na przybrzeżnych umocnieniachFortecy generała Gora.Poczuł w nozdrzach słone powietrze i po raz pierwszyuświadomił sobie, jak się przyzwyczaił do obozowego smrodu, zapachu potu, kurzu izwierząt.Słońce właśnie wschodziło, wypływało nad morze, oblewając złotemszczyty fal.Odwrócił się, myśląc, że zobaczy otwór małego namiotu, jednak za plecamiwyrastały mu Gorne poziomy Fortecy. Ten gobelin  zauważył Kelder  to zaklęcie dwunastego rzędu.Pewien bardzodobry mag tkał go przez cały rok, ale jest przydatny.Pilnują, żeby nieprzebudowywać tego fragmentu szańców, bo to warunek działania gobelinu.Mapewne wady, oczywiście.Zauważyłeś pewnie, że działa tylko w jedną stronę imusieliśmy zostawić go za sobą.Przewiozą go tam, gdzie znów będzie potrzebny.Chciałem cię dostarczyć tu natychmiast, a nie ma niczego szybszego, więczażądałem wydania gobelinu.Nikt go akurat nie używał i dostałem zgodę bezproblemów.Wciąż zdumiony, Valder wpatrywał się w kamienne mury Fortecy, jakby chciał sięupewnić, że to nie sen albo iluzja.  Aha  powiedział.A potem przyszła mu do głowy pewna myśl. A dlaczegoczekaliśmy aż do świtu, skoro gobelin działa natychmiast? Ponieważ gobelin przedstawia to miejsce tuż po wschodzie słońca.Przybylibyśmy o świcie niezależnie od godziny wyjścia, ale wole przespać te paręgodzin w nocy niż spędzić je w jakimś magicznym piekle.Moglibyśmy wejść dogobelinu o dowolnej porze, to prawda, ale nie zjawilibyśmy się tutaj aż do pory, którąpokazuje obraz, niezależnie od tego, jak długo trzeba by na to czekać.Niczegobyśmy nie zauważyli; dla nas podróż byłaby natychmiastowa, lecz w rzeczywistościstracilibyśmy te nocne godziny.Raz to zrobiłem i zakłóciło mi to system snu na parędni.Pogoda też na niego wpływa.Może nawet straciliśmy dzień czy dwa, jeśli padało,lecz prognozy były niezłe, więc nie sądzę, by tak się stało. Nigdy o czymś takim nie słyszałem. Oczywiście, że nie.To tajemnica wojskowa, jak niemal każda użyteczna magia.Tylko Gildia Magów i najważniejsi oficerowie wiedzą o potężnych zaklęciach.Zdumiałbyś się, wiedząc, co potrafi magia.Istnieją zaklęcia dla wielu rzeczy, któretrudno sobie nawet wyobrazić. Nie mogliby utkać więcej gobelinów? Są inne, ale w tej chwili żaden mag nie ma dość czasu, żeby go poświęcić naproces tkania.Valder opanował już zdumienie i zaczynał rozsądnie myśleć. Czy nie można ich wykorzystać, żeby przerzucać skrytobójców albo i całeregimenty za linie nieprzyjaciela, a może nawet wprost do ich stolicy?Szpieg westchnął. Zliczna teoria, prawda? Ale nic z tego.Mag, który tka gobelin, musi bardzowyraznie widzieć wyplataną scenę.Jeśli odwzorowanie nie jest doskonałe aż donajdrobniejszych szczegółów, gobelin nie będzie działał, a przynajmniej nie będziedziałał jak należy.Nie mamy sposobu na taki wgląd za linie nieprzyjaciela.Naszezaklęcia zwiadowcze wystarczają do większości potrzeb, ale nie do czegoś takiego.Po chwili dodał:  Na razie.Valder uznał, że nie należy drążyć tego tematu.Zamiast tego rozejrzał się poblankach.Widział już tę Fortecę z daleka, o ile to naprawdę kwatera generała Gora.Nie był jednak za murami.Gdzieś tutaj, przypomniał sobie, przebywa Tandellin.Twierdza była imponująca.Kamienne mury wydawały się grube na kilka stóp, apodejścia tak strome, że nie widział ich z miejsca, gdzie stał.Nie ośmielił się wyjrzećzbyt daleko za parapet; od wysokości kręciło mu się w głowie.Ze swego miejsca nie widział niczego prócz morza, nieba i kilku mew.Bardzodaleko na północnym wschodzie dostrzegał linię ciemnych wzgórz.Cytadelęzbudowano w najwyższym punkcie okolicy, na ostrym urwisku, wyrastającym nadskalistym brzegiem oceanu; tyle zapamiętał z poprzedniej wizyty.Mur, na którym stał, rozciągał się na prawie pięćdziesiąt sążni w obie strony.Ztyłu znajdował się dziedziniec: szeroki na ponad sto stóp, ale tak długi, że wydawałsię nieproporcjonalnie wąski.Dziesiątki, może setki ludzi zajmowało się tam swoimisprawami.Mężczyzni ostrzyli miecze albo ćwiczyli szermierkę, kobiety wieszały ubrania, wiele osób siedziało albo stało w grupach i rozmawiało.Na północnymnarożniku dwaj strażnicy spoglądali na ocean, od południa łuk muru i niewielkastrażnica skrywały przed wzrokiem Valdera drugą parę. No cóż  rzekł Kelder  jeśli skończyłeś się zachwycać widokiem, to mamyumówione spotkanie z kimś ze sztabu generała Gora, niejakim kapitanem Dumerym,który ma ci wyznaczyć kwaterę i kolejne zadanie. Aha  mruknął bez entuzjazmu Valder [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl