[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do przewidzenia.Sukmaną Kościuszki gotów był sięprzesłaniać każdy z lubelskich szlachciców, którym w 1794 r.tak żalbyło pańszczyznianego chłopa, inwentarza i zboża.Cała połaniecczy-zna siada jak wygnana królowa, najżałośniejszym, męczeńskim głosemdopomina się dla siebie o szacunek.Ile razy trafisz Polskę posiadającą w rentę, ona odkrzyknie jakwidmo spod Maciejowic.Te metamorfozy, jezuickie transformacje, tochleb powszedni naszych dziennikarzy, naszych patriotycznych publi-cystów.Dość tego.Wasze kajdany! Przykuci jesteście nimi do żłobu, zktórego jecie.Polska pracująca, Polska proletariatu, Polska chłopskiejciemnoty, Polska tworzących naszą myśl i sztukę nędzarzów, ten całygnący się pod ciężarem pracy łamiącej barki Polski świat  to waszamiska soczewicy: za prawo eksploatowania go oddacie wszystko.Od-dacie! Oddaliście już dawno.Gdy spracowany, skatowany olbrzymprostuje się, gdy z piersi jego rwie się grozny pomruk  wy wtedy wpłacz: cicho bądz, bo zginiemy.Bo zginiemy my, którym przecież żyćna cudzych barkach pozwalają.Wasza ojczyzna? To jest splot warun-ków, w których wam z cudzej pracy żyć pozwalają.Wam wszystkim,którym posiadanie, tytuł jakikolwiekbądz profesji, wykształcenia, czel-ności, daje możność darcia tego  czerwonego sukna.Póki jest co szar-pać, co drzeć, póki jest łup, o który można walczyć, skamlać, łasić się jest ojczyzna; gdzie się to kończy  tam zaczyna się wasza nicość.Idlatego takim przeklętym blaskiem, taką złowieszczą łuną zaświeciływam w oczy te lata 1904-1906.Ojczyzna ocalała: jeszcze jest.Jeszczezginają się barki nad naszą ziemią, jeszcze pracują ramiona, gną siękarki, jeszcze przypływa renta, zarobek, dochód, miesięczna pensja.Jeszcze jest Polska.Polski już nie ma w obliczu praw ludzkich.Prawaludzkie wykreśliły ją z pocztu żywych istnień.To, które wam żyć po-zwala, prawo własności, żelazne prawodawstwo kapitału i renty, strąci-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG33ło Polskę w noc.Tam ona trwa.Tam, kędy nie sięga prawo spisaneprzez was i tolerujący was świat.Istnieje jeszcze prawo życia.Wielkizakon, który stanowi sobie sam człowiek, szponami palców wydziera-jąc istnienie swe z żelaznego łona natury, tam, gdzie to prawo przema-wia: dzisiaj podziemne, głuche, grozne, jak ryk wulkanu, jak ten huk,który poprzedza trzęsienie ziemi, prawo, które wykuwa samo siebiewobec żywiołu  tam milczą wszystkie inne.Już nie stworzy pisanesłowo, nakaz dyplomatyczny, tego, co tam w głębinie umarło.I tamżyje Polska nie urojona, istotna: Polska, której co dzień na nowo z potui krwi rodzącym się ciałem pozwalają się wam żywić  wam sępy ikruki.Pod waszym ciężarem, pod ciężarem bagnetów, ochraniających iwasze też nad nią władanie, gnąc się i drżąc w śmiertelnym trudzie,tworzy ona własne swoje jutro.I o tym wiecie wy, że gdyby nie istniałaPolska, fakt stworzony tą mocą, której jedynie słucha, szydząca swąślepotą i głuchotą ze słów i gestów natura  nie istniałoby już tyle na-wet ojczyzny, ile ojcom narodu potrzeba jej na jednodzienny żer.Pol-ska, to jest organizm polskiej pracy walczącej o swoje trwanie wo-bec przemocy ludzi i oporu rzeczy.Kto nie jest ścięgnem i mięśniemw tym olbrzymim ciele, blaskiem jego oczu, drgnieniem jego myśli,kto sam przed sobą i w obliczu świata, który zna tylko zwyciężającyprzyrodę wysiłek człowieczy, nie może odpowiedzieć, w co włożył potswego wysiłku, czym zasilił kruszące się w nadmiernej walce ciało, ktoz Polski tylko żył i był jej przeszkodą, ten niechaj przynajmniej maodwagę swego stanowiska.Polska tradycji jeszcze żyje, jeszcze dyszy,podparła swoją siedzibę szubienicami, przysypała krew i ogień pia-skiem i darnią.%7łyjcie.Ale nie mówcie nam przynajmniej o łańcu-chach: nimi przykuto was do Polski, która się męczy i pracuje, pilnuj-cie, by się nie zbudził olbrzym.Strażą jesteście, pierwszą, najczujniej-szą strażą.Młoda Polska! Oto wyciągacie dzisiaj ręce, aby przygarnąćplon.Już wołacie, ukazując na %7łeromskiego, Wyspiańskiego, Kaspro-wicza, na polskie malarstwo: to nasze.Nie! Młodą polską sztukę, mło-dą literaturę stworzyła garść zbuntowanych przeciwko wam nędza-rzów: oni pracowali, z głodu mrąc, wyście żyli ich szkalowaniem.Ob-liczyć przynajmniej te od wiersza, które wpłynęły za pamflety, zapaszkwile na Młodą Polskę  potem będziecie mówić: to nasze.Nicwaszego w tym nie ma.Wam się przynależy tylko ta wzgarda, którądzieła ich oddychają, tylko ta gorycz, która dusze twórców truła, tylkote braki, jakie w nich są: wyście je stworzyli.Wyście byli pleśnią igrzybem, który wznoszone budowy rujnował.Wasze są braki i ułom-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG34ności  bo ile razy współczuciem dla was, żalem, litością dla waszejmałości i nędzy zabiło serce, tyle razy zgrzeszyła myśl, osłabł artysta,tyle razy sprzeniewierzyła się dusza wielkiej, pracującej Polsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl