[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiałem się,czy osobiście jej tutaj nie przywiezć, ale to najgorsza z rzeczy, jakie mogę zrobić. Pocierał twarz obiema dłońmi. Najgorsza. Co na to Moiraine?Rand opuścił dłonie, tylko odrobinę, by móc spojrzeć na Perrina. Moiraine nie żyje, Perrin.Zabiła Lanfear, umarła, i na tym koniec.Perrin usiadł.Moiraine? Nie wierzył własnym uszom. Jeśli Alanna i Verin są tutaj. Obrócił  puchar w dłoniach.Nie po-trafił się zmusić, by zaufać którejkolwiek. Czy prosiłeś je o radę? Nie!  Ręka Randa wykonała gwałtowny gest, jakby coś cięła. Onemają trzymać się ode mnie z daleka, Perrin; powiedziałem im to jasno.Perrin postanowił, że poprosi Faile, by ta dowiedziała się od Alanny albo Ve-rin, co się właściwie dzieje.W obecności tych dwóch Aes Sedai często czuł sięnieswojo, ale Faile zdawała się utrzymywać z nimi dobre stosunki. Rand, wiesz równie dobrze jak ja, że niebezpiecznie jest gniewać Aes Se-dai.Moiraine przyjechała nas szukać, ale bywały takie sytuacje, kiedy miałemwrażenie, że chce zabić Mata, mnie i ciebie. Rand nic nie powiedział, ale chy-ba słuchał, bo przekrzywił głowę. Jeśli bodaj dziesiąta część opowieści, jakichsię nasłuchałem od Baerlon, przynajmniej w połowie opiera się na prawdzie, tochyba jest to najmniej odpowiedni moment, by doprowadzać Aes Sedai do wście-kłości z twojego powodu.Nie będę udawał, że wiem, co się dzieje w Wieży, ale.Rand otrząsnął się i pochylił do przodu. Wieża podzieliła się na dwie równe części, Perrin.Jedna połowa uważa,że ja jestem prosiakiem, którego da się kupić na targowisku, druga zaś.Właści-wie to nie wiem, co te sobie myślą.Przez trzy kolejne dni odbywałem codziennespotykania z kilkoma posłankami.Tego popołudnia mam je znowu przyjąć, ale coz tego? Nadal nie potrafię ich zmusić, żeby się określiły.Pada z ich ust o wielewięcej pytań niż odpowiedzi i raczej nie są zadowolone, że jestem równie lako-niczny jak one.Elaida przynajmniej.to ona jest nową Amyrlin, jeśli jeszcze niesłyszałeś.jej posłanki przynajmniej coś mówią, mimo iż najwyrazniej uznały,że nie będę specjalnie dociekliwy, tak wielkie wrażenie zrobią na mnie dygająceAes Sedai. Zwiatłości!  wydyszał Perrin. Zwiatłości! Chcesz powiedzieć, żeczęść Aes Sedai naprawdę się zbuntowała i że znalazłeś się dokładnie pomię-dzy Wieżą i rebeliantkami? Dwa niedzwiedzie gotowe do walki, a ty zamierzaszzbierać między nimi jagody! Czy nigdy ci nie przyszło do głowy, że i bez tegomożesz mieć dość kłopotów ze strony Aes Sedai? Powiem ci otwarcie, Rand.Siu-an Sanche sprawiała, że palce skręcały mi się w butach, ale przy niej człowiekprzynajmniej wiedział, na czym stoi.Przez nią czułem się tak, jakbym był ko-301 niem, a ona starała się zadecydować, czy się nadaję do długiej, trudnej jazdy, aleprzynajmniej okazywała jasno, że nie zamierza mnie osiodłać.Zmiech Randa zabrzmiał zbyt ochryple, by można go było nazwać wesołym. Naprawdę uważasz, że jeśli ja zostawię Aes Sedai w spokoju, to one zrobiąto samo? Rozłam w Wieży jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić.Sązbyt zajęte obserwowaniem siebie nawzajem, by skierować całą uwagę na mnie.Gdyby nie to, wszędzie, gdzie bym się nie udał, towarzyszyłoby mi dwadzieściaAes Sedai.Pięćdziesiąt.Mam za sobą Azę i Cairhien, do pewnego stopnia, a takżepoparcie w tym kraju.Bez tego rozłamu za każdym razem, gdy otworzyłbym usta,znalazłby się ktoś, kto by powiedział:  No tak, ale Aes Sedai mówią. Perrin,Moiraine robiła, co mogła, żeby wiązać do mnie sznurki, dopóki nie kazałem jejprzestać, i prawdę powiedziawszy, nie jestem wcale pewien, czy rzeczywiście po-słuchała.Kiedy jakaś Aes Sedai twierdzi, że będzie ci tylko udzielać rad, a decy-dować będziesz ty sam, to chce przez to powiedzieć, że wie, co powinieneś robić,i że w miarę możności zmusi cię do tego. Podniósł puchar i upił duży łyk.Kiedy go odstawił, zdawał się spokojniejszy. Gdyby Wieża była zjednoczo-na, nie mógłbym nawet ruszyć palcem bez zapytania pierwej sześciu Aes Sedaio pozwolenie.Perrin omal nie parsknął śmiechem, ale nie dlatego, że zrobiło mu się wesoło. A więc ty uważasz, że lepiej.no co?.wykorzystać zbuntowane AesSedai w do walki z Wieżą? Albo przyklaskujesz bykowi, albo niedzwiedziowi;jak przyklaskujesz obydwóm, to cię zadepczą i zjedzą. To nie takie proste, Perrin, tyle, że one o tym nie wiedzą  odparł Rand za-dowolonym tonem i pokręcił głową. Jest jeszcze trzecia strona, gotowa przedemną uklęknąć.O ile będzie skłonna raz jeszcze nawiązać ze mną kontakt.Zwia-tłości! Nie powinniśmy spędzać pierwszej godziny naszego pierwszego spotka-nia po takim czasie na gadaniu o Aes Sedai.Pole Emonda, Perrin. Twarzmu złagodniała, przez co niemalże przypominał Randa, którego Perrin zapamiętałz dawnych lat, i nawet się szczerze uśmiechnął. Spędziłem bardzo mało czasuw towarzystwie Bode i innych dziewcząt, ale trochę opowiedziały mi o zmianach.Wyjaśnij, co się zmieniło, Perrin.I co zostało takie, jak zawsze.Przez dłuższą chwilę rozmawiali o uchodzcach i wszystkich nowościach, któ-re ci sprowadzili: o nieznanych odmianach fasoli, dyni, gruszek i jabłek, o tka-niu cienkich materii i być może dywanów, o wypalaniu cegieł i dachówek, o ka-mieniarce i meblach zdobniejszych, nizli wszystkie, jakie dotychczas widzianow Dwu Rzekach.Perrin przywykł do rzesz ludzi, przybywających przez GóryMgły, ale Randa te wieści wyraznie oszołomiły.Omówili dokładnie zalety i wa-dy muru, który niektórzy chcieli postawić wokół Pola Emonda i innych wiosek,i kwestię, czy lepiej stawiać mury z kamienia, czy z bali.Rand czasami zdawał sięw rozmowie taki jak dawniej, kiedy na przykład naśmiewał się z kobiet, które napoczątku twardo występowały przeciwko strojom z Tarabonu albo Arad Doman,302 a pózniej podzieliły się na te, które nie włożą nic prócz grubych sukien z DwuRzek, i te, które pocięły wszystkie stare ubrania na szmatki.Albo z tych licznychmłodych mężczyzn, którzy wyhodowali sobie wąsy jak Tarabonianie albo Doma-ni, a niekiedy też kozie bródki rodem z Równiny Almoth.Niektórzy wyglądalitak, jakby mieli uwiązane jakieś zwierzę pod nosem.Perrin wolał nie dodawać,że brody takie jak jego stały się jeszcze bardziej popularne.Przeżył jednak wstrząs, kiedy Rand wyjaśnił dobitnie, że nie zamierza odwie-dzać obozu, mimo iż było tam wielu jego znajomych. Ciebie albo Mata nie ochronię  powiedział cicho  ale ich mogę.Od tego momentu rozmowa już się nie kleiła, aż wreszcie nawet Rand zro-zumiał, że ją popsuł.W końcu westchnął i wstał, przeczesując palcami włosyi rozglądając się wokół z roztargnieniem. Pewnie chciałbyś się umyć i odpocząć, Perrin.Nie powinienem cię zatrzy-mywać.Każę przygotować dla ciebie komnaty. Odprowadziwszy przyjacielado wyjścia, dodał nagle:  Przemyślisz ten wyjazd do Azy, Perrin? Potrzebuję cięw tym kraju.Nic ci tam nie grozi.Jeśli zdecydujesz się jechać, to powiem ci, naczym polega plan.Będziesz zaledwie czwartą osobą, która go zna. W tym mo-mencie stwardniała mu twarz. Musisz to zatrzymać dla siebie.Nie opowiadajo tym nawet Faile. Będę trzymał język za zębami  odparł sztywno Perrin.I trochę smutno.Nowy Rand powrócił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl